Węgiel na wagę złota. Ludzie zaczynają marznąć

Czeka nas ciężka zima. Wiele gospodarstw domowych nie ma czym palić w piecu, a zasoby opału, które posiadają, starczą góra na miesiąc.

-Zdarza się, że w nocy temperatura spada na zewnątrz do 1 stopnia, w domu robi się zimno – mówi pani Anna. W piwnicy mam tylko tonę węgla. Mam 1.800 zł emerytury. Nie mam za co kupić węgla. Dzisiaj węgiel kosztuje 3.200 zł i to ten z zagranicy, gorszy. Polskiego węgla na składach nie ma. Złożyłam wniosek o dodatek węglowy. Usłyszałam w GOPS-ie, że wypłata pieniędzy do 60 dni. Przyjdzie mi zamarznąć tej zimy.

-Węgiel z Polskiej Grupy Górniczej przez sklep internetowy kupuję od pół roku, początkowo limit na gospodarstwo domowe wynosił 5 ton – mówi mieszkanka powiatu. Pierwsze 2 tony kupiłam po trzech miesiącach ślęczenia na stronie internetowej sklepu dwa razy dziennie, bo była wtedy taka możliwość. Węgiel wtedy kosztował 1.025 zł. za tonę. Był to ekogroszek pakowany. Następne 2 tony kupiłam po kolejnych 2 miesiącach w tej samej cenie. Ostatniej przysługującej wcześniej tony już nie mogę kupić, bo teraz jest limit na 3 tony. Kupować aktualnie można jedynie we wtorek i czwartek od godz. 16. Od miesiąca próbuję kupić węgiel mojej mamie, która w piwnicy ma jedynie tonę węgla. Już ma zimno w domu. Jest starszą osobą, i nie byłaby w stanie sama kupować w sklepie internetowym. Węgiel często jest dostępny kilkanaście minut, a przykładowo pakowany ekogroszek był we wtorek dostępny 2 minuty! Kosztował 1.440 zł. za tonę. Potem cena wzrosła już do 1.770 zł. PGG podniosła cenę w ciągu dwóch dni o 300 zł., a winę zrzucają na pośredników. Każdy chce, aby węgiel był u tego pośrednika. Co roku wykonywałam telefon na skład, i w ciągu 2-3 dni węgiel miałam pod domem, o jego cenię nie wspomnę. Jaka jest dzisiaj pomoc rządu dla obywatela? Wzięli się za upaństwowienie sprzedaży węgla, odcinając zwykłego obywatela od tego węgla. Ludzie będą palić czym popadnie, aby przetrwać zimę.

– Nasza firma, jest firmą rodzinną, sprzedażą węgla zajmujemy się od 22 lat -mówią współwłaściciele składu węgla w Szewny, Józef Lipiec i jego syn Damian Lipiec. Takiej sytuacji, jaką mamy od 12, a nawet 14 miesięcy, nie było przez cały okres naszej działalności nigdy. Brakuje towaru, ponieważ Polska Grupa Górnicza produkująca węgiel wymyśliła sobie już od początku 2021 r. ograniczanie ilości dla swoich dilerów. PGG miała umowy z dilerami, ci zaś gwarantowali zbyt polskim kopalniom całego asortymentu, nawet tych frakcji, które były niechodliwe. Dilerzy musieli je odbierać, bo groziły im kary finansowe i nie wywiązanie z kontraktów z PGG. Groziło to także zmniejszaniem dostępności do frakcji najbardziej chodliwych czyli grubych i ekogroszku oraz zmniejszanie ich marży. My od tych dilerów, czyli dystrybutorów PGG odkupowaliśmy towar w normalnych, racjonalnych cenach. 14 miesięcy temu węgiel u nas na składzie był po 700 złotych. Mało tego nie myśleliśmy nigdy o handlowaniu węglem zagranicznym z Kolumbii, Indonezji czy Rosji. Bazowaliśmy na polskich, dobrych węglach: Staszic, Wesoła, Wujek, dawniej Wieczorek, Jankowice czy nawet Piast, gdzie wartość energetyczna tych węgli była bardzo duża. Dla gospodarstwa domowego to jest ważna sprawa, bo jest wydajny ten węgiel. Mniej trzeba spalić, aby uzyskać większe ciepło. Początkiem ubiegłego roku, czyli ograniczanie dostępności towaru dla swoich hurtowników, skutkowało tym, że małe składy dostawały mniej towaru. Nie mogliśmy tym towarem się rządzić, bo popyt był duży, a podaż mała. PGG później wymyśliło sobie licytacje czyli ich dilerzy musieli licytować węgiel, aby odkupić od PGG. W związku z tym, że PGG na licytację dawało mało towaru, a 1.000 dilerów potrzebowało towaru, więc cena z 500 zł netto rosła, bo każdy podbijał. I już zaczęła się robić patologia z drożeniem węgla. Do nawet 1.100 zł netto, aby mieć towar i mieć czym handlować. Do tej kwoty dochodził oczywiście koszt transportu. Ceny poszybowały do 1.500 zł netto i 1.800 zł netto. Nie dlatego, że dilerzy zawyżali ceny, nie dlatego, że to my zawyżaliśmy ceny, tylko dlatego, że zaczęliśmy bardzo drogo kupować, bo były braki towaru. Jak na licytacji diler zapłacić 800 zł. netto, to mnie sprzedał po 820 zł. Tu zarobiło PGG. Kolejnym wymysłem PGG było odcięcie swoich dilerów, hurtowników od zasobów. Zagrywka propagandowa: „zapraszamy klientów bezpośrednio do producenta, na Śląsk po węgiel”. Ale klient, który kupował węgiel przez lata wie, że w ubiegłym roku za ten sam węgiel u Lipca na składzie płacił 700 zł, czy 750 zł, i nie musiał logować się, siedzieć po kilka miesięcy w Internecie, jechać na Śląsk, załatwiać online temat zakupu węgla i transportu, myśleć o takiej logistyce. Klient przychodził i miał 8 rodzajów węgla, 3 rodzaje pakowanego, 4 rodzaje ekogroszków. PGG nie musiała bawić się w papirologię detaliczną, bo wszystko załatwialiśmy my.

Jak podkreślają właściciele składu, w Polsce została wprowadzona polityka odchodzenia od węgla, ale nie zagwarantowano ludziom substytutu.

-Najpierw było zrobić temat tani prąd, fotowoltaikę itd. i wyjść z węgla, a nie nagle odciąć węgiel – zaznacza D. Lipiec. W związku z tym, że brakowało naszego węgla, Polska otworzyła się na węgiel zagraniczny. Było widać, że brakuje 10 milionów ton polskiego węgla. W tym czasie wybuchła wojna, jako pierwsi wyskoczyliśmy z embargiem i mamy dziurę. Jeszcze PGG i Państwo Polskie wyszliby z twarzą wobec zwykłych ludzi, staruszek, staruszków, bo nie każdy może sobie pozwolić na to, żeby siedzieć miesiącami online i kupować węgiel, gdyby odwróciło sytuację, aby nie była sprzedaż online tylko niech z powrotem dają to do dystrybucji. Jeśli PGG tak chciało zrobić to wystarczyło podnieść ceny u siebie jako producenta, podnieść ceny u dilerów z 500 zł na 800 zł. Dać ten węgiel do dystrybucji i byłby węgiel na składach po 1.200 zł. brutto. A tak to są kolejki całymi tygodniami. Patologię robi się pod kopalniami. Zapisy do kolejki. Jeden drugiego przekupuje. Ograniczenia ilościowe. Tam jest dramat. Klienci mówią, że tak nie było za PRL-u. Teraz trzeba się ratować, sprowadzać węgiel i ceny są horrendalne, wręcz kosmiczne. Zlikwidować sklep online, puścić węgiel na rynek i każdy będzie miał dostęp.

Na składzie PHU „Lipiec” węgla polskiego od wielu tygodni nie ma.

-Weszliśmy w węgiel australijski, kolumbijski i wschodni rosyjski, który był sprowadzony przed embargiem – słyszę. Jeszcze się tym bronimy, gdyby nie to, to miałbym pusty plac od ponad 5 tygodni. Marże wzrosły dopiero kilka tygodni temu. Węgiel u nas kosztował od 650 złotych kilka lat temu, do 960 zł węgiel kostka ze Staszica kilkanaście miesięcy temu.

Jak podkreślają moi rozmówcy w tej sytuacji, jaka jest obecnie, ludzie bardzo obawiają się. Nie kupują takiej ilości jak wcześniej, czyli 4 -5 ton, tylko 1 -2 tony.

-Boją się, że ktoś w rządzie rano się obudzi i powie wracamy do starych cen, i cena z 3,5 tys. zł spadnie do 1 tys. zł. za tonę węgla -mówi D. Lipiec. Druga rzecz to nie stać ludzi, aby wydać jednorazowo 10 -12 tys. zł na opał. Sytuacja jest dramatyczna. Węgiel, który powchodził do polskich portów to najgorsze dziadostwo, z których jest bardzo mały odzysk węgla 50 -80 milimetrów, reszta to miał. Sam towar jest bardzo drogi, po przewiezieniu go na plac, rozsianiu, ceny wychodzą grubo ponad 2,2 -2,3 tys. zł za tonę netto, gdzie trzeba doliczyć 23 proc. VAT plus transport z północy czy północnego wschodu, zależy z jakiego terminala to idzie. Teraz węgiel w zakupie przekracza 3 tys. zł brutto. Od wielu lat unijne dyrektywy kładą nacisk na odchodzenie od węgla. Ale trzeba dać ludziom substytut tego ogrzewania. Zastąpić ten węgiel czymś, a nie od razu odciąć. Teraz, gdyby ktoś chciał założyć sobie pompy ciepła i fotowoltaikę, to jest to koszt łącznie 60 -70 tys. złotych. I żeby nagle to zrobić przed zimą, to kogo na to stać. Dostępność też jest mała. Czas oczekiwania to kilka miesięcy. Obojętnie jaką decyzję podejmą gospodarstwa domowe co do opału, czy to będzie pompa ciepła, gaz czy pelet, to koszty są ogromne. Co roku od kwietnia do czerwca na składzie mieliśmy zaopatrzenie w okolicy 800 -900 ton tylko i wyłącznie polskiego węgla. W tym roku, w tym samym okresie, mieliśmy 40 ton. Zdarzyło się, że przez miesiąc miałem zupełnie pusty plac.

PHU „Lipiec” zajmuje się także sprzedażą peletu, nawozów, pasz.

-Jak to wszystko się złoży to jeszcze funkcjonujemy- mówi D. Lipiec. Jest to firma rodzinna, pracuję z ojcem i siostrą. Wiele firm pośród tych, które zajmowały się tylko sprzedażą węgla polskiego padło, nie mają przy tym dostawców zagranicznych. My cały czas się bronimy dostawami zagranicznymi.

Według D. Lipca cena węgla nie spadnie, przez kompletny brak towaru. Im bliżej zimy i niższych temperatur będzie coraz gorzej.

-Wtedy klienci będą mieli tak nóż na gardle, że nawet jak węgiel będzie kosztował 5 czy 6 tys. zł, to coś do pieca będą musieli włożyć- podkreśla. Chrust przy temperaturze -10 stopni nie wydoli. Ceny będą windować. U producenta pójdzie cena do góry i łańcuszek później dalej. Zawsze jest także tak, że jak jest pompowany pieniądz na rynek, są wszelakiego rodzaju dofinansowania to ceny wzrastają. Wycofać wszystkie dotacje, wrócić do tego, co było i nie robić zagrywki propagandowej, że damy teraz państwu 3 tys. zł i zapraszamy do producenta. 3 tys. zł nie starczy na 1 tonę, którą można ogrzewać przez miesiąc do 1,5 miesiąca.

-Z embargiem wyskoczyliśmy jako pierwsi już w połowie kwietniu, inne kraje ciągnęły niemal do końca sierpnia- zaznaczą właściciele składu. Nikt nie zastanowił się, że są spółdzielnie mieszkaniowe, MEC-e, które bazują na najtańszych miałach, które były sprowadzane po 200 -300 zł netto za tonę, teraz muszą płacić 1.800 zł netto. To jest przekładane na mieszkańca do czynszu.

Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *