O morelach i brzoskwiniach można będzie tylko pomarzyć…

Przymrozki, które wystąpiły na przełomie kwietnia i maja, zniszczyły zawiązki większości owoców w całym kraju.
Nie ominęły  także około tysiąca hektarów sadów w powiecie ostrowieckim. Jak mówi naczelnik Wydziału Rolnictwa Starostwa Ostrowieckiego Waldemar Kacuga, najbardziej ucierpiały drzewa moreli i brzoskwiń, które przemarzły w 100 proc. Przymrozek dał się także mocno we znaki jabłoniom, wiśniom, czereśniom, śliwom i porzeczkom.
-Po rozmowach z sadownikami i Świętokrzyskim Oddziałem Doradztwa Rolniczego należy stwierdzić, że szkody wiśni i czereśni są bardzo duże -mówi W. Kacuga. Przymrozkom uległo od 80 proc. do nawet 100 proc. tych owoców. Zostało trochę zawiązków wiśni lokalnej, tzw. słupianki. Jest to pierwszy okres kiedy zawiązki opadają i trudno przewidzieć rzeczywiste szkody. Jabłonie ucierpiały w ok. 40 proc. W niektórych odmianach jonagoldów straty sięgają do 80 proc., w porzeczkach do ok. 50 proc. Grusze przemarzły w 20 proc. Przymrozki, głównie te w czasie świąt wielkanocnych, mocno dotknęły jedno z gospodarstw sadowniczych prowadzone przez Tomasza Gizę w Woli Grójeckiej, gmina Ćmielów.
-Najbardziej ucierpiała czereśnia, której mam 2,5 hektara – mówi Tomasz Giza, prowadzący ponad 11-hektarowe gospodarstwo sadownicze od 12 lat. Praktycznie przemroziło czereśnie w 100 proc. Pozostały pojedyncze zawiązki. Gruszka ucierpiała w ok. 50 proc. Co do jabłoni, nie jestem w stanie w tej chwili oszacować. Jeżeli chodzi o śliwkę – odmiana haganta, to pozostały pojedyncze owoce. Nie wiem, czy w ogóle będę w tym sezonie rozkładał zadaszenie nad drzewkami, które chroni od gradu, ptaków i deszczu.
W tym roku sadownik po zbiorach planował zrobić nadkoronowe zraszanie, które chroni od przymrozków. Z uwagi na straty, zwyczajnie na tę inwestycję nie będzie go stać. Owoce, które T. Giza wyhodował, sprzedawał na krajowy rynek. Są to owoce deserowe, bo są jeszcze opłacalne. W przetwórstwo, jak mówi, nie wchodzi, ponieważ koszty produkcji są wysokie. O jakim kolwiek dochodzie trudno mówić.
-Jest to najgorszy rok w sadownictwie -mówi T. Giza. Ostatnie przymrozki, które wyrządziły spore szkody, były przed 10 laty. Ale takich szkód nie pamiętam. Nawet nie pomogło to, że sad jest na wzgórzu. W tym roku ogólnie są złe warunki, jeżeli chodzi o zapylenie i pogodę. Wystąpiły kilkutygodniowe obfite opady deszczu i przez to pszczoły nie pracowały.
Niestety, straty sadownik może liczyć nawet w setkach tysięcy złotych. Jak mówi, ubezpieczyć mógł jedynie drzewa mające owoce ziarnkowe, pestkowych już nie mógł.
-Chodziło mi o ubezpieczenie nie tylko ilościowe, ale także jakościowe -mówi T. Giza. Ubezpieczenie się bowiem należy jedynie wtedy, kiedy przykładowo przejdzie grad i jabłka spadną z drzewa. Nie należy się, kiedy jabłko mimo, że mocno obfitujące, zostanie na drzewie. Cena takiego jabłka jest inna, ponieważ nie nadaje się do konsumpcji, ale jedynie do celów przemysłowych. A mimo to odszkodowania sadownik nie otrzyma.
Jak podkreśla W. Kacuga, straty w danych gospodarstwach sadowniczych mogą być tak duże, że nawet wyższe ceny skupu ich nie zrekompensują.
-Czy ceny owocu wzrosną? Na pewno tak – mówi T. Giza. Tym bardziej, że przymrozki dotknęły całą Europę, nie wiem jak z resztą świata. Teraz nie ma ograniczeń, jeżeli chodzi o handel. Jak nie ma w naszym rejonie, to zostaną przywiezione statkami z innych kontynentów. Ale koszt dostarczenia wówczas do sprzedawcy owoców lub producenta przetworów wzrośnie. Jeżeli on będzie musiał więcej zapłacić za owoce, to i cena dla konsumenta wzrośnie.

Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *