-Co słychać u mistrza olimpijskiego z Tokio?
-Jak to w grudniu biorę udział jako gość w wielu imprezach sportowych takich jak ta w Ostrowcu Świętokrzyskim podczas Świętokrzyski Turniej Szkół o Puchar Księdza Ignacego Skorupki w hali PSP nr 14 – mówi 28-letni Dariusz Kowalik, lekkoatleta, sprinter, mistrz olimpijski w sztafecie mieszanej 4×400 metrów w Tokio, a także sztafetowy młodzieżowy wicemistrz Europy w 2016 roku i brązowy medalista uniwersjady w 2019 roku. –To bardzo miłe zajęcie, bo mogę dzieciakom dać więcej inspiracji sportowej. To ważne, bo żyjemy w takich czasach, że im jest to bardzo potrzebne. Jest zbyt dużo rzeczy, które je rozprasza. Kiedy ja byłem dzieckiem nie było smartfonów, tabletów i komputerów, które zabierały mi czas. Pokazuję więc dzieciom, że sport jest fajny. Pochodzę z małej miejscowości na Podlasiu, liczącej zaledwie 4,5 tys. mieszkańców, a mimo to udało mi się osiągnąć sukcesy. Chcę przekonać młodych, że mogą tak, jak ja, jako zwykły i normalny chłopak, mieć swoje życie i poświęcić go sportowi. Dokładając serce możemy już myśleć o dobrych wynikach i sukcesach.
-Czyli nikt nie zwalnia mistrza z promocji lekkiej atletyki i aktywizacji dzieci i młodzieży do aktywności fizycznej, czy też działalności charytatywnej, bo przecież nie tak dawno wystąpił pan w meczu koszykarskim „Olimpijczycy i Paraolimpijczycy dla Powodzian”, z którego dochód został przeznaczony na remont zniszczonej przez powódź hali „Obuwnik” w Prudniku?
-Oczywiście, tym bardziej że ten rok mam nieco luźniejszy. Z powodu kontuzji mniej trenuję, a i na liczne starty w nowym sezonie tez się nie zanosi. Dla mnie udział w takich imprezach jest niezwykle ważny. Chciałbym, by za 10, 15 lat taki dzieciak napisał do mnie, że dzięki kontaktowi ze mną zaczął uprawiać lekką atletykę i dobrze się z tym czuje. Byłbym wówczas w pełni spełnionym sportowcem.
-Jakie plany ma Dariusz Kowaluk na tę najbliższą i dalszą przyszłość?
-Na pewno powoli wyleczyć kontuzję, odbudować zdrowie i formę. Nie jest to taki czas, jak przed igrzyskami, gdy musiałem się spinać i pokazywać swoją najwyższą formę sportową. Dziś, na razie, pokazuję uczniom, że sport jest fajny, że można się nim bawić. Owszem, sport profesjonalny to ciężka praca, ale trzeba w niej znaleźć także pewną przyjemność, bo bez niej nie da się funkcjonować.
-Dziękuję za rozmowę.
-Czy sternik ostrowieckiego handballu jest zadowolony z 4 miejsca szczypiornistów na półmetku rozgrywek pierwszoligowych?
-Myślę, że wszyscy jesteśmy zadowoleni, tym bardziej że do sezonu przystępowaliśmy z dozą niepewności po tym, jak zespół opuściło kilku zawodników, w tym chociażby doświadczony Grzegorz Sobut – mówi wiceprezes KSZO ds. piłki ręcznej, Karol Szewczyk. -Wiedzieliśmy też, że ten sezon otworzy szansę dla młodszych zawodników z naszej kadry. Stanęli na wysokości zadania, odnieśli 7 zwycięstw, przegrywając tylko wyjazdowe mecze w Przemyślu oraz w Krakowie i Przeworsku, czyli z liderem i wiceliderem. Myślę, że gdyby pierwszy mecz z zespołem z Przemyśla rozgrywany był w innym terminie, to jego wynik mógłby być zgoła odwrotny i to my bylibyśmy górą.
-Czy to zadowolenie spowoduje, że nie będzie wzmocnień zespołu, a trener będzie bazował na dotychczasowej kadrze, która przecież może ugrać w rundzie rewanżowej jeszcze więcej?
-Zgadzam się, że ta kadra nie powiedziała jeszcze swego ostatniego słowa. Myślę, że z wielu z niej szczyt swojej formy i umiejętności ma jeszcze przed sobą. Wszystko wskazuje na to, że będziemy mieć nowego obrotowego. Uprzedzę ewentualne pytanie i odpowiem, że nie wiem, czy będziemy grać momentami dwoma kołowymi, ale taki transfer z pewnością pozwoli trenerowi na szersze pole manewru. Uważam, że wsparcie na tej pozycji na pewno się przyda.
-Karolu, kolejną kadencję jesteś członkiem zarządu Świętokrzyskiego Związku Piłki Ręcznej, a od tego roku także Świętokrzyskiej Federacji Sportu. Jak odnajdujesz się w roli działacza tak popularnej dyscypliny, jaką jest piłka ręczna?
-Chciałby do pracy obu tych organizacji wnieść same pozytywy, a także zaznaczyć Ostrowiec na mapie niezwykle ważnych ośrodków handballu. Cały czas prezes ŚZPR czyni starania o tworzenie nowych klubów, nawet w formule UKS, w miastach, w których jeszcze nie istnieją. Dlatego m.in. spotyka się z prezydentami, burmistrzami i wójtami poszczególnych miejscowości. Liczę na to, że te działania będzie wspierał także Sławomir Szmal – prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce, który przecież wywodzi się z naszego województwa. Chodzi głównie o doposażenie klubów w sprzęt i odciążenie od kosztów organizacji meczów. Dziś koszt meczu juniorów wynosi już 500 zł, co dla raczkujących klubów przez pryzmat całego sezonu stanowi nie lada wyzwanie finansowe, a przecież chodzi nam o to, by jak najwięcej dzieci i młodzieży uprawiało piłkę ręczną.
-Święta spędzasz w domu, czy może wybierasz się w podróż świąteczną.
-Absolutnie, tradycyjnie w domu, nie mamy z rodziną zaplanowanych żadnych wyjazdów.
-Dziękuję za rozmowę.
Pięściarzem KSZO, który podczas mistrzostw okręgu świętokrzyskiego zaskarbił sobie serca kibiców był Kacper Ołubiec, który został mistrzem okręgu w kategorii wagowej do 80 kg. Kacper w półfinale wygrał przez poddanie w 3 rundzie przez sekundanta z Arturem Kazarjanem (Skalnik Wiśniówka), a w finale wygrał 3:0 z Oskarem Kołomańskim (Rushh Kielce). Jego walki, musimy to przyznać, klimatem przypominały walki gladiatorów na starej hali KSZO.
-Przy takiej publice nie mogłem boksować inaczej, niż dać z siebie nawet 110 % możliwości, zwłaszcza gdy słyszałem jak kibice skandowali moje imię i nazwisko, niosąc mnie do walki i zadawania ciosów z całą publiką – mówi Kacper Ołubiec. –Po prostu, gdybym boksował inaczej, okazałbym kibicom brak szacunku. Mam dopiero 25 lat i nie pamiętam walk w starej hali, kiedy jeszcze KSZO walczył w rozgrywkach ligowych. Trener Ireneusz Tracz z podziwem opowiada mi jednak o tamtych czasach. Cieszę się, że na mistrzostwach wygrał dwie walki z faworytami. Lubię boksować w roli underdoga. W półfinale Kazarjan mocno bił, a po dwóch z nich jego aż zaszumiało mi w głowie. W finale najbardziej obawiałem się doświadczenia Oskara Kołomańskiego. Myślałem, że może mnie przechytrzyć, zaskoczyć, ale opór na treningach spowodował, że to ja miałem więcej energii i przemogłem go fizycznie. Bardzo się cieszę ze złotego medalu.
Trener Tomasz Radowiecki bardzo pozytywnie ocenia grę KSZO i 4 pozycję w tabeli grupy D I ligi. Dlaczego?
-Przed sezonem dokonaliśmy wiele zmian personalnych i roszad kadrowych – mówi Tomasz Radowiecki. –W zespole drzemie spory potencjał i na pewno w rundzie rewanżowej będziemy mocnym zespołem.
-W drużynie pojawi się nowy obrotowy? Jak to może wpłynąć na grę drużyny?
-Przed świętami nie wolno kłamać, więc potwierdzę, że jesteśmy zainteresowani pozyskaniem nowego obrotowego. Cieszę się z tego wzmocnienia, tym bardziej że to zawodnik głodny gry, mający papiery na wielkie granie. Trening pokaże, jak ten transfer będziemy mogli wykorzystać i jak przełoży się na grę całego zespołu. Na pewno otworzy nam kolejne warianty grania, które już mam w głowie, ale za wcześnie, tak przed świętami o tym mówić.
-Czy w minionej rundzie któryś z zawodników cię nadzwyczaj zaskoczył?
-Jesteśmy silni jako zespół. Personalnie nie będę nikogo wyróżniał. Potrafimy jako drużyna zagrać koncertowe zawody, a czasami prezentujemy na parkiecie przysłowiowy piach. Oczywiście, dążymy do tego, by tych pozytywów było jak najwięcej w naszej grze i pod tym względem na wyróżnienie zasługują wszyscy, bo na boisku zostawiają całe swoje serce.
-Święta spędzasz w domu, czy może wyjeżdżasz?
-Od minionego piątku rozpocząłem twardy reset i przeznaczam wolny czas na miły odpoczynek w gronie najbliższych. Ten luz w mojej wymagającej pracy jest niezbędny. Szkoda, że ten odpoczynek będzie taki krótki. Treningi wznawiamy tuz po świętach, 30 grudnia, bo przecież najbliższy mecz rozgrywamy już 11 stycznia. Nie ma więc mowy o żadnym roztrenowaniu, a raczej o podtrzymaniu dyspozycji. Sylwester i Nowy Rok może być zabawą, ale po tych dniach zbieramy się i ostro zabieramy do przygotowań do meczu z Viretem Zawiercie.
-Dziękuję za rozmowę.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz