Zamknij

Historia Franka, ku przestrodze…

Joanna Boleń 10:38, 03.09.2025 Aktualizacja: 18:52, 30.09.2025
Skomentuj

Był początek maja 2024 roku, Franek mieszkaniec podostrowieckiej miejscowości kilka dni wcześniej skończył 12 lat. Tego feralnego dnia po południu wyszedł spotkać się ze znajomymi. Punktem ich spotkań był miejscowy stadion piłkarski. Franek pojechał na spotkanie swoim rowerem, ale niektórzy chłopcy przyjechali elektrycznymi hulajnogami. Jeden z kolegów podjechał swoim nowym elektrycznym pojazdem, który dopiero co dostał w prezencie na I Komunię Świętą.

Hulajnoga wzbudzała zainteresowanie wszystkich, również Franka. Chcąc porównać jej osiągi do swojej, którą miał w domu, poprosił kolegę o możliwość przejechania się jego hulajnogą. Przejażdżka niestety skończyła się fatalnie. Na prostym odcinku mało uczęszczanej drogi, Franek zbyt mocno odkręcił manetkę z gazem, co spowodowało, że hulajnoga znacznie przyspieszyła, wpadła w wibracje i kierujący nią Franek przy znacznie przekroczonej dopuszczalnej prędkości utracił nad nią kontrolę. Przeleciał przez kierownicę i z dużym impetem upadł na asfaltową ulicę, uderzając głową o twarde podłoże. Uderzenie o ziemię spowodowało u Franka utratę przytomności. To, co później się działo zna już z opowieści…

Naocznymi świadkami tego zdarzenia było dwóch przypadkowych, niewiele starszych od Franka chłopców, którzy poprzez linię alarmową 112 wezwali na miejsce służby ratunkowe. Inni telefonicznie powiadomili jego rodziców. Ktoś ułożył go w pozycji bocznej, ktoś inny podłożył koc pod krwawiącą mocno głowę. Czas w tym momencie jakby mocno przyspieszył, jeszcze przed przyjazdem karetki na miejscu byli rodzice Franka i okoliczni mieszkańcy, którzy pospieszyli z pomocą.

Po przybyciu załogi ratownictwa medycznego Franek odzyskał przytomność, ale ratownicy medyczni określili jego stan jako zagrażający życiu. Franek zaczął mówić od rzeczy, dlatego transportem lotniczym został przetransportowany do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. Tam był leczony w Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii oraz Klinice Chirurgii Dziecięcej. W wyniku upadku na hulajnodze u Franka stwierdzono uraz czaszkowo -mózgowy, krwiak przymózgowy, stłuczenie mózgowia okolicy skroniowo-potylicznej, złamanie kości czołowej, złamanie przedniej i przyśrodkowej ściany zatoki szczękowej, uraz oka prawego z podejrzeniem krwiaka. Do tego doszły liczne otarcia, podbiegnięcia krwawe głowy okolicy czołowej i potylicznej, otarcia łokci i biodra.

Leczenie, na szczęście nie wymagało interwencji chirurgicznej, złamania kości twarzoczaszki nie miały przemieszczeń. Organizm Franka regenerował się błyskawicznie, sprawność fizyczną odzyskiwał z każdym dniem, choć rekonwalescencja i powrót do równowagi psychicznej trwały jeszcze kilka miesięcy.

Obecnie Franek jest już zupełnie zdrowy, wrócił do pełnej sprawności fizycznej i cieszy się darowanym życiem, które w ułamku sekundy mogło zgasnąć.

- Dzisiaj patrzę z niepokojem na hulajnogi elektryczne. Wczoraj widziałem w swojej miejscowości kilku chłopaków, którzy stawali na koło i pędzili przez całą ulice. Na tej ulicy miałem wypadek. Nie wszyscy mieli kaski - mówi Franek. Teraz wolę jeździć na tradycyjnej hulajnodze. Z kaskiem dzisiaj się nie rozstaje. Mam ten kask i drugi na rower. Wszystkim, którzy jeżdżą hulajnogą elektryczną poradziłbym, aby uważali na wyboje, bo można łatwo stracić panowanie i też, żeby nosili kaski i nie odbezpieczali hulajnogi na najszybszy tryb. Przed upadkiem, hulajnoga, na której jechałem cała zaczęła się trząść na lewo i prawo. Działo się tak przez dużą prędkość. Potem już nic nie pamiętam.

Rodzice codziennie dziękują losowi, że ich syn żyje i jest w pełni sprawny. Wystarczył jeden moment, jedna decyzja, brak kasku na głowie i przejażdżka pożyczoną hulajnogą mogła zakończyć się tragicznie. Dziś wiedzą, że bezpieczeństwo nigdy nie powinno zależeć od przypadku.

-Syn obudził się dopiero w szpitalu w Kielcach, nie pamięta jazdy karetką do ostrowieckiego szpitala i lotu śmigłowcem do Kielc. Dopiero odzyskał przytomność na intensywnej terapii następnego dnia - wraca pamięcią tata Franka. Droga do Kielc to była najdłuższą drogą w naszym życiu. Ten czas stał w miejscu, jak na złość czerwone światła w Kielcach, pod szpitalem szlabany, nie wiedzieliśmy, gdzie zaparkować, gdzie jest izba przyjęć, bo to ogromny moloch.

-Jak dotarliśmy, to Franek był już po tomografii, był już podpięty na SOR pod monitory- mówi mama Franka, której łzy napływają do oczu. Nogi się pod nami ugięły, syn leżał nieprzytomny. Miałam nadzieję, że to tylko wstrząs mózgu, ale jak ten lekarz do mnie mówił, że on ma krwiaki, złamania w głowie, pomyślałam „Jezu o kim on mówi?”

-I ta cisza na intensywnej terapii, słychać te urządzenia, pikanie tylko - mówi łamiącym się głosem tata Franka. I mówią, że nie możemy zostać. Jednocześnie słyszymy „stan syna jest ciężki, ale jeźdźcie do domu i przyjedźcie jutro”.

-Musieliśmy podpisać wszystkie zgody, łącznie ze zgodą na trepanacje czaszki- mówi mama Franka. Usłyszeliśmy stan ciężki, ale nie wymagający na ten chwilę operacji, ale lekarz nie był pewny co może się jeszcze stać. Na szczęście złamania w głowie nie były z przemieszczeniami.

-Franek na intensywnej terapii spędził kilka dni, następnie został przeniesiony na oddział chirurgii dziecięcej. Po dwutygodniowym pobycie w szpitalu wrócił do domu. Jak wrócił do domu musiał leżeć, nie mógł oglądać telewizji, zero dźwięków, mózg musiał całkowicie się uspokoić, nie mógł nawet stawać, wykonywać żadnych ruchów - mówią rodzice. Nie wrócił też wtedy do szkoły. Nauczyciele byli bardzo wyrozumiali, powiedzieli, żeby odpoczywał i nie martwił się szkołą.

-Wszyscy ze szkoły pamiętali o Franku, koledzy i koleżanki przesyłali pozdrowienia, plastyczne prace, nauczyciele i dyrektor dopytywali o jego zdrowie - mówi mama Franka. A ksiądz powiedział, że tyle osób się modli o jego zdrowie, że musi wyzdrowieć.

-Dostałem nawet taką tabliczkę „bezwzględny zakaz wstawania”- mówi Franek.

Franek w okresie powrotu do zdrowia zdał egzamin na kartę rowerową, na co dzień jeździ rowerem lub hulajnogą tradycyjną napędzaną siłą mięśni. Wypadek, który spowodował był dla niego bardzo ważną życiową lekcją. Franek już nigdy nie wsiądzie na rower czy na hulajnogę bez kasku. Ale czy inni wyciągną z tej bolesnej lekcji właściwe wnioski, zanim będzie za późno? Bo czasem to nie pech, lecz lekkomyślność zabiera nam dzieciństwo, marzenia, a czasem nawet życie…

(Joanna Boleń )

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ostrowiecka.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%