Ostrowczanin Michał Kępiński, absolwent technikum w popularnym ?Ekonomiku? i dietetyki na krakowskiej uczelni, pracuje aktualnie w największym studio kulinarnym w Polsce - Cook Up, w którym prowadzi warsztaty kulinarne.
?php>
-Od pięciu już lat mieszkam w Warszawie ? rozpoczyna swą opowieść Michał. -W tym czasie pracowałem w prestiżowych, stołecznych restauracjach, pełniąc w nich również funkcję szefa kuchni. Pracowałem także w dwóch znaczących na rynku światowym restauracjach, odznaczonych gwiazdkami Michelin.
?php>
?php>
Michał ma na myśli przewodnik Michelin, jeden z najbardziej prestiżowych, oceniających restauracje w skali gwiazdek od 1 do 3. W Polsce tylko dwie restauracje posiadają 1 gwiazdkę Michelin. Gwiazdki są przyznawane bądź odbierane co roku. Trwa więc w restauracjach ciężka praca, by zdobyć gwiazdkę lub ją utrzymać.
?php>
Kulinarne i nie tylko przygody na Wyspach Owczych i w Danii
?php>
Michał Kępiński pracował na Wyspach Owczych w posiadającej dwie gwizdki Michelin restauracji KOKS.
?php>
-Jest prowadzona przez charyzmatycznego szefa kuchni, Poula Andriasa Ziskę ? mówi Michał. - Praca w tej restauracji była jednym z moich marzeń, które w 2016 r. się spełniło. Uwielbiam ryby i owoce morza, a Wyspy Owcze to istny raj dla wielbicieli smaków darów morza. Zimne wody sprawiają, że ryby i owoce morza dojrzewają bardzo powoli, przez co mają charakterystyczny słodki smak i przybierają ogromne rozmiary. Pracowałem więc na najlepszych produktach, począwszy od ogromnych langustynek i jeżowców, poprzez mające ponad dwieście lat małże, a kończąc na świeżych glonach.
?php>
?php>
We wspomniany m już 2016 r. restauracja KOKS została przeniesiona na kilka miesięcy do Kopenhagi. Dla Michała było wyróżnieniem, że może brać udział w nowym przedsięwzięciu. Kilka tygodni trwała adaptacja pomieszczeń, aż na drzwiach znalazło się logo restauracji i można było zacząć kulinarny serwis. Do Danii wszystkie produkty, w tym oczywiście owoce morza, przylatywały codziennie z Wysp Owczych. Restauracja gwarantowała więc świeżość produktów na najwyższym poziomie.
?php>
-Praca w restauracjach odznaczonych gwiazdkami Michelin to niezwykła radość i spełnienie, ale również odpowiedzialność oraz stres - mówi Michał. -Goście czekają na stolik po kilka, a nawet kilkanaście miesięcy, a za kolację płacą ogromne kwoty.
?php>
?php>
Wszystko musi być więc dopięte na ostatni guzik i nie można sobie pozwolić nawet na najmniejszy błąd. W Kopenhadze goście mogli skosztować np. fulmara, czyli ptaka przypominającego mewę, podawanego z marynowanymi burakami i tymiankiem, chipsów ze skóry dorsza z majonezem lubczykowym i suszonymi małżami, czy tatara z serca jagnięcego z selerem i palonym masłem. W karcie znajdowała się także dojrzewająca, pleśniejąca szynka jagnięca - Skerpikjot, która podawana była z mchem oraz grzybami. Na talerzu nie mogło znaleźć się nic co nie było regionalne. Jednego dnia mogliśmy obsłużyć maksymalnie 25 gości tak, aby zapewnić im jak największy komfort i możliwość poczucia swojskiego klimatu Wysp Owczych.
?php>
Michał mówi, że w trakcie posiłku goście byli zapraszani do drewnianej chatki - Skerpi, która mieszkańcom Wysp służy do przechowywania suszonych mięs oraz ryb. Gościom serwowana była prosta zupa z brukwi, ziemniaków i jagnięciny, którą jedzono z chlebem i popijano miejscowym piwem. Otwarcie restauracji KOKS w Kopenhadze było sporym wydarzeniem. Zorganizowano w niej spotkanie premierów Danii, Norwegii, Finlandii, Islandii, Grenlandii i Szwecji.
?php>
-Gotowanie dla tak znamienitych gości było nie lada wyróżnieniem ? podkreśla Michał. -Historia restauracji KOKS nie byłaby jednak dla mnie pełna, gdybym sam nie znalazł się na Wyspach Owczych. Restauracja zorganizowała nam kilkudniową wycieczkę, podczas której własnoręcznie poławialiśmy to, z czego serwowaliśmy dania. Pływaliśmy kajakami na dzikich wodach, poznawaliśmy tamtejsze zwyczaje. To niesłychane, ale płynąc kajakiem mogłem wyrywać glony rosnące bezpośrednio na skałach - świeże, soczyste, naturalnie słone od wody?
?php>
W opinii Michała, Wyspy Owcze to piękne, niedostępne miejsce, pełne dzikiej natury i fascynujących produktów kulinarnych. Panują tu spore wahania pogody. W ciągu pięciu minut może nas dotknąć grad, deszcz, palące słońce lub silny wiatr. Choć kryją w sobie niezwykły urok, to wciąż stanowią jednak miejsce egzotyczne. Dla Michała ważne było poczucie spełnienia i dumy z dobrze wykonanej pracy, która zaowocowała przyznaniem restauracji KOKS drugiej gwiazdki Michelin.
?php>
Matka Ziemia w Oslo
?php>
Kolejnym miejscem, które Michał wybrał na swoje zagraniczne wojaże, było Oslo. Pracował w posiadającej aż trzy gwiazdki restauracji Maaemo, położonej w futurystycznym centrum stolicy Norwegii. Jej nazwa pochodzi z języka staronordyckiego i znaczy tyle, co Matka Ziemia.
?php>
?php>
-W restauracji, która jest na samym szczycie, stres, ciężka praca i dbałość o szczegóły to norma ? opowiada Michał. ?Jej współwłaścicielem i jednocześnie szefem kuchni jest tam Duńczyk, Esben Holmboe Bang, człowiek, który stworzył to miejsce od podstaw i osiągnął wyżyny gastronomii. Restauracja jest zbudowana ze szkła. Pracuje w niej ponad 25 kucharzy z całego świata ? Brytyjczyków, Australijczyków, Kanadyjczyków, Japończyków, Włochów, Francuzów, Hiszpanów. Każdy jest odpowiedzialny za swój fragment menu. Nie ma miejsca na błędy. Wszystko, co może zostać zrobione perfekcyjnie, musi zostać zrobione perfekcyjnie. Perfekcja to słowo klucz w tym miejscu. Na sali mogło być maksymalnie 38 gości. Rozpoczynaliśmy pracę o 8 rano, a kończyliśmy około 1 w nocy, z półgodzinną przerwą na obiad pracowniczy. Był to jedyny moment, kiedy można było usiąść i odpocząć. Mimo to pamiętam każdy dzień pracy, która odbywa się w ciszy i skupieniu. Cały czas jest się obserwowanym przez kucharzy wyższych rangą, którzy zwracają uwagę, jeśli tylko robi się coś niezgodnie ze standardami. Jak w wojsku, każdy musi znać swoje miejsce w szeregu. Rzadko jest się chwalonym, ale jeśli talerz przygotowany przez kucharza nie zostaje w żaden sposób poprawiony, można to uznać za aprobatę. Dania składają się z wielu małych elementów i nic dziwnego, że są składane przez 4 -5 kucharzy. Goście nie mogą czekać, a dania muszą dotrzeć do nich maksymalnie ciepłe. Czas jest więc bardzo ważny. Już podczas pierwszego dnia ja oraz reszta nowych pracowników zostaliśmy rzuceni na najgłębszą wodę. Nie było taryfy ulgowej. Gości, którzy przybywają do tego miejsca z najdalszych zakątków globu, nie interesuje czy gotuje tam ktoś nowy, czy osoba z długim stażem. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Podczas kolacji wszystko pracuje niczym w szwajcarskim zegarku. Dania wychodzą jedne za drugimi, podawane również przez nas, kucharzy. Jeżeli przy stoliku siedzi 5 osób, każda z nich dostaje danie od osobnego kucharza.
?php>?php>Michał nadmienia, że w restauracji Maaemo wszystkie produkty są regionalne, ekologiczne i pochodzą od miejscowych dostawców. Goście mogą skosztować m.in. kurzej stopy przygotowanej jak prażynka z kurzym pasztetem i listkami szczawiu, gołębia z chipsami z topinamburu czy czarnych kurek z miejscowym serem pleśniowym. Mogą także poczuć się, jak na herbatce u babci. Serwowane są bowiem domowe gofry przygotowywane na dojrzewającym, wołowym tłuszczu, podawane z konfiturami na XVIII - ręcznie zdobionej porcelanie. Każdy z gości po kolacji może wejść do kuchni, która podczas pracy wykładana jest dywanami i może zobaczyć, w jaki sposób pracuje jedna z najlepszych restauracji na świecie, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie jak również zamienić z kucharzami kilka słów.
?php>
?php>
-Bardzo cieszyłem się, gdy pod koniec dnia okazywało się, że na kuchni pojawią się goście z Polski, z którymi będzie można zamienić kilka słów ? wspomina Michał, który szczególnie zapamiętał także kolację degustacyjną, podczas której dania przygotowali najważniejsi szefowie kuchni regionu nordyckiego oraz na świecie, tacy jak chociażby Rasmus Kofoed z restauracji Geranium w Kopenhadze, Bjorn Frantzen z restauracja Frantzen w Sztokholmie, czy Frederik Berselius z restauracji Aska w Nowym Jorku.
?php>- Praca w takiej plejadzie gwiazd, to czysta przyjemność i satysfakcja. Każdy z szefów kuchni jest perfekcjonistą. Praca w restauracji tej rangi kształtuje nie tylko umiejętności kulinarne i logistykę pracy. To ciężkie wyzwanie mentalne. Jednym błędem można zaprzepaścić ogromny wysiłek całej restauracji. Szef Esben Bang mówił, że nie interesuje go to, że wczoraj było perfekcyjnie. Ważne jest to, co jest dzisiaj, teraz...
?php>?php>Mistrz kiszonek
?php>
Michał Kępiński od ponad dekady zajmuje się fermentacją. -Kiszę i przetwarzam owoce, warzywa, zioła, mięso, ryby, kwiaty oraz kamienie - mówi. Wszystko, co przyjdzie mi do głowy, wrzucam do słoika i czekam na rezultat. Pozwala mi to tworzyć nowe smaki i wciąż odkrywać możliwości, jakie daje nam fermentacja. To droga, która nigdy nie ma końca, dlatego też wciąż jest taka ciekawa i zaskakująca. Czasem śmieję się, że fermentacja to coś, co płynie w moich żyłach. Pewnie, że każdy kisi ogórki, ale fermentacji możemy poddać praktycznie każdy produkt. Trzeba tylko wiedzieć, jaką dobrać do niego metodę. Prowadzę warsztaty kulinarne z tego zakresu w studiu Cook Up. Moje kiszonki zostały również docenione przez niekwestionowanego guru fermentacji, czyli Sandora Felixa Katza - autora dwóch bestsellerów tej dziedziny. To chodząca encyklopedia procesu fermentacji. Zajmując się fermentacją poznałem najlepszego szefa kuchni na Łotwie Dzintarsa Kristkovskisa, z którym od kilku lat regularnie wydajemy na Łotwie kolacje degustacyjne dla specjalnie zaproszonych gości, przed którymi prezentujemy dania oparte na fermentacji oraz smakach lasu. Dwa lata temu zostaliśmy zaproszeni do Włoch, gdzie stworzyliśmy od podstaw menu, w którym zaprezentowaliśmy miejscowe smaki, ale z pewnym wschodnioeuropejskim sznytem.
?php>
Japońskie wyzwanie z operą w tle
?php>
-W swoim gotowaniu staram się stawiać na bardzo proste smaki, ale jednocześnie zaskakiwać nimi gości tworząc niecodzienne połączenia ? mówi Michał. -Aktualnie wraz ze studiem kulinarnym Cook Up oraz Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie oraz Teatrem Studio przygotowujemy specjalne wydarzenie. 15 czerwca na Placu Defi lad odbędzie się kolacja dla ponad 550 gości połączona ze spektaklem znanej na całym świecie opery Madame Butterfl y. Podczas kolacji goście będą mogli spróbować 4 dań, które krok po kroku wprowadzą ich w treść opery. Menu opiera się o bardzo proste, czyste smaki. Przeważają nuty japońskie, ale również produkty kojarzone z Ameryką. Goście spróbują m.in. opalanej wołowiny z kremowym awokado, kiszoną rzepą z wasabi i dzikimi ziołami, kwiatów cukinii w japońskiej bułce tartej z majonezem z kiszonej moreli umeboshi i tartym żółtkiem, pieczonego kiszonego łososia z kremową potrawką z kukurydzy, marynowanymi glonami oraz chipsem ryżowym oraz lodów zarażonych pleśnią wykorzystywaną do produkcji sake czy sosu sojowego ze świeżymi malinami i galaretką z sake. Będzie to wyjątkowy czas i bardzo się cieszę, że mogłem stworzyć menu właśnie na tę okazję.
?php>
?php>
Michał Kępiński mówi, że niedługo ukaże się książka ?Kucharze. Nasza Historia?, ze sprzedaży której cały dochód będzie przeznaczony na cele charytatywne. W książce znajdą się historie oraz przepisy ponad 50 najlepszych polskich szefów kuchni, cukierników i barmanów.
?php>
-To będzie wyjątkowa książka, dzięki sprzedaży której będzie można pomóc potrzebującym i dać podwaliny pod nowe, ciekawe projekty kulinarne ? podkreśla ostrowczanin, który wie, że aby osiągnąć sukces, trzeba po prostu nie bać się realizować marzeń. - Ludzie z Ostrowca również mogą osiągać sukcesy i tworzyć niezapomniane wydarzenia.
Wojsko zestrzeliło drony nad Polską
Kłosiniak Kumoszka może nadaje się do brylowania w kołach gospodyń wiejskich smakując przysmaki, jednak napewno nie nadaje się do funkcji jaką sprawje. Wywalmy czym prędzej ten Rząd. Jeden Morawiecki ma więcej erudycji, wiedzy i trafmych ocen, które sprawnie potrafi zamienić w działanie, niż Tusk ze wszystkimi ministrami razem wzięty. Ja uroczyście oświadczam że unieważniam ten Rząd partaczy i namawiam do referendum w tej sprawie. Dość niszczenia gospodarki, oddawanie Niemcom kolei polskich,układu krwionośnego tego kraju, nie tylko w postaci transporu towarowego, ale również podoba im się osobowy i coraz większego dziadostwa i kolesiostwa w każdej przestrzeni gospodarki i życia obywateli w tym kraju. Przywróćmy na powrót ubekom należne im emerytury, te obniżone do średniej, bo to nie obywatele maja biedować, a ci którzy to dziadostwo spowodowali wyprzedając, rozkradajac doprowadzając do upadłości i niszcząc polską gospodarke. Za chwile upadnie polskie rolnictwo, a my będziemy płacić na zbrojenie się Niemiec. Bo składanie sie na zbudowanie w niemczech przemysłu zbrojeniowego, z którego coś do nas trafi może za pięćdziesiąt lat jest idiotyzmem. Z prawie najlepiej radzącego sobie i rozwijającego się państwa stajemy się pośmiewiskiem za sprawą tego nieudolnego folksdojczowskiego Rządu. Jak długo ten folksdojcz będzie nam mydlił jeszcze oczy. Co jeszcze musi się stać żebyście to zauważyli.
Sól ziemi, tej ziemi
17:15, 2025-09-10
Nie wszyscy mieszkańcy Denkowa na „NIE” obwodnicy
Przed wyborami Łakomiec mówił że Ostrowiec zasługuje na kolejny most przedłuzenie Chrzanowskiego ale do alei 25lecia ...no ale cóż szkodzi obiecać
Ogrodziak
17:01, 2025-09-09
Sięgamy po pieniądze na budowę kolejnych dróg
Jeśli rozpatrywanie tych wniosków będzie zależeć od Kielc to nie ma się co łudzić że teraz będą zatwierdzone do realizacji - vide droga Ostrowiec-Bałtów czy rewitalizacja Alei 3 maja i ul.Denkowskiej gdzie na realizacje czekaliśmy długie lata bo w samych Kielcach były "pilniejsze" mnie ważne sprawy.
realnie
14:21, 2025-09-08
Czy w Ostrowcu mogą powstawać drony?
Zmyślasz, prognozowanie to zmyślanie. To rachunek prawdopodobieństwa z wieloma zmiennymi. Trzeba być łebskim gościem żeby być bliskim prawdy. Czy jesteś bilisko prawdy okazać się może gdy się wydarzy. Z tego samego powodu całe mnóstwo kredytobiorców oddało bankom całe majątki, swoje i najbliższej rodziny, za błąd w swoich prognozach. Domy, mieszkania, działki, lub ugotowali bajerem w swoich wizjach, a póżniej wzietym na wspaniałe zmazy senne kredycie żyrantów. Lokując ich w spłacaniu za niego jego kredyt. Nie twój cyrk nie twoje małpy o co skamlesz. Jareczek o którym wspomniałeś to miły facet, jednak oddał się całkowicie we władanie Agentowi Bolszewikowi i jego czerwonym kolesiom. A u nich jak u Tuska, obiecać dwa razy to jak dotrzymać. Bardziej chcieli sprzedać tutaj co sie da, nawet za cene zniszczenia, czy doptowadzenia do upadłości, niż rozwijać czy tworzyć. Hub wysokich technologii potrzebuje uczelni wysokich lotów, żeby mieć z czego czerpać obrotniaczków znajacych się na temacie. To jest jak z piciem wody musisz mieć studnie, lub blisko do rzeki. Na wyrzymaniu liści, czy gromadzeniu deszcówki miasta nie zbudujesz. A i do tego potrzebujesz obrotniaczów znających sie na różdzkarstwie, czy uzdatnianiu wody. Możesz oczywiście siorbać z wód podskurnych, ale jak wiadomo one głównie nadają się do podlewania ogródka i jest ich okresowo za mało. Wspomniany Jareczek mógł sobie pogadać, jednak żeby zrobić, to w okół siebie musiał by mieć innych ludzi i harakter może też. Jednak bratanie sie z czerwonymi nie wyszło mu na złe, bo pomimo między innymi, ściemy z osuwiskiem z którym nawet gdyby chciał, to był za krótki, żeby coś pożądnie uczciwie dla poszkodowanych załatwić, nie topiąc któregoś z czerwonych. A na samym poczatku chciał, szybko go jednak z tego wyleczono. U Tuskowych jest identyczmie, prognozy nie są zbyt alarmujące, jesli nie o ich prywatni interes chodzi. To nie tródno zrozumieć. Za lojalność, spadł na cztery łapy jak zapewne wiesz. Zatem jeśli zrozumiesz ile zmiennych musisz obliczyć żeby coś w tym mieście zrobić, to nie krytykuj tych którzy mimo to próbuja. No taka firma ja WB jednak coś zrobiła nawet jesli musieli się wspinać po czerwonych plecach i omijać rzucane im pod nogi kłody. Z tym jest jak z miłoscią. Kwestja chwili spontanu i sprzyjających okoliczności, lub lata znajomości i rozsądnych decyzji. Jednak. W jednym i drugim występuje tyle samo ryzyk. Biorac pod uwage że za to biorą się Tuskowi to muszę przyznać Ci racje. Nie da sie stworzyć cos, jednocześnie to konsumując. W tym przypadku to nie jest wyższa matematyka. Będzie zbyt wiele gąb do wykarmienia. Jeśli już, to zwyczajowo, miasto, lub państwo czyli my, ponieśie koszty prób, błędow i rządz zasiadłych do biesiadowania. Bo oni nie myślą zrobić żeby zarobić, tylko zarobić póki się robi.
Dober ale hóì0we
19:50, 2025-09-05
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ostrowiecka.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz