Władysława Zięba z Denkowa wkroczyła w 105. rok życia.?php>
Sama gotuje sobie obiady, sprząta mieszkanie, dba o przydomowy warzywniak. Życzliwi sąsiedzi wyręczają stulatkę w zakupach. Potrzebuje jednak niewiele do życia. Pytana o zdrowie odpowiada, że czuje się dobrze, tylko coraz gorzej słyszy...?php>
Pamięta Kotkowskich i Gombrowiczów?php>
Pani Władysława powitała nas w drzwiach własnego domku przy ulicy Wschodniej. Zaproponowała kawę. Na stole w kuchni stały przygotowane filiżanki. Ale najpierw usiedliśmy w niewielkim pokoju i zaczęliśmy rozmowę. Co prawda głośną z uwagi na słaby słuch gospodyni, ale ciekawą, bowiem najstarsza ostrowczanka doskonale pamięta przedwojenny Denków, budowę linii kolejowej przez Ostrowiec i Bodzechów, pierwsze pociągi, budowę huty, ciężkie lata okupacji, dziedziców Kotkowskich, którzy bryczką przyjeżdżali w każdą niedzielę na mszę do kościoła w Denkowie.?php>
W kościelnej księdze ślubnej zachowała się adnotacja, że stulatka została ochrzczona w Denkowie w 1914 r. Całe jej życie związane jest z tym dawnym miastem, a obecnie osiedlem Ostrowca Świętokrzyskiego.?php>
-Jestem denkowianką z dziada, pradziada - podkreśla. - Obecny sklep, obok poczty w Rynku w Denkowie, należał do mojego dziadka, a później prowadził go ojciec. Pamiętam także pradziadka. Na starość lubił rozgrzać kości mocniejszymi trunkami. Mówił: idź dziecko do sklepu i przynieś mi ćwiarteczkę. Miałam pięć sióstr i najstarszego z rodzeństwa brata. Po zakończeniu I wojny światowej w Denkowie była 5-letnia szkoła powszechna. Pani Władysława szóstą klasę skończyła już w Bodzechowie. Najczęściej szła z rówieśnikami pieszo do szkoły przez drewniany mostek, a w deszczowe i śnieżne dni korzystała z podwiezienia. Po Powstaniu Styczniowym car ukarał Denków, zabierając mu prawa miejskie. Dawne miasto zostało zdegradowane.?php>
Otrzymało status osady i zostało włączone do gminy Częstocice. Pozostała jedynie parafia, do której należały także Bodzechów i Denkówek.?php>
Kolej wypromowała Ostrowiec?php>
Centrum Denkowa z okresu międzywojennego pozostało w pamięci najstarszej jego mieszkanki jako teren zaniedbany. W kamieniczkach wokół Rynku i pobliskich uliczkach obok rdzennej ludności mieszkały rodziny żydowskie. Na centralnym placu stał budynek publiczny ? jak go określa seniorka. Krajobraz Denkowa kształtowały drewniane stodoły, bowiem część mieszkańców żyła z rolnictwa. Często dochodziło do pożarów. Przez wieki na rynku odbywały się jarmarki, na których sprzedawano obok wyrobów codziennego użytku, zboże, ziemniaki, warzywa i mięso. W okresie międzywojennym na jarmarki jeżdżono już do Ostrowca.?php>
-Wiele denkowskich rodzin zajmowało się rzemiosłem ? wspomina pani Władysława. ?Działały: warsztaty garncarskie, piekarnia, masarnia, krawiec, szewc, fryzjer i oczywiście sklepy. Wytwarzano też, popularne w tamtych latach, makatki na ścianę.
?php>?php>
Jeszcze w okresie międzywojennym Denków był jednym z ważniejszych w kraju ośrodków produkcji garncarskiej. O tradycjach tego środowiska świadczy przywilej królewski. Miasto mogło spławiać wyroby garncarskie Kamienną, a potem Wisłą do Gdańska. Rozwój nowych technologii sprawił, że garncarstwo i tkactwo w ubiegłym wieku przeszły do historii.?php>
-Denków stracił na znaczeniu po wybudowaniu linii kolejowej ? ocenia najstarsza jego mieszkanka. Od 1954 r. poprzedniego wieku stał się dzielnicą Ostrowca Świętokrzyskiego.?php>
Pociągiem do Warszawy?php>
Pani Władysława pamięta podróż koleją do Warszawy na początku lat dwudziestych. Po wypasaniu jesienią stadka kóz na podmokłych łąkach nad Kamienną, zaczęła jej puchnąć i boleć lewa noga. Z trudem wróciła ze szkolnej wycieczki do Sandomierza.?php>
Lekarz z Ostrowca był przekonany, że jedynym wyjściem jest amputacja nogi.?php>
-Zaczęłam płakać, miałam zaledwie 12 lat. Przyszedł ordynator i skierował mnie do Warszawy. Pojechałam z chrzestną matką do szpitala Dzieciątka Jezus. Leżałam z nogą w gipsie przez sześć miesięcy. Później na nodze zrobiła się rana. Ale wszystko skończyło się szczęśliwie. Podróż do Warszawy pozostała mi w pamięci na całe życie. Był wtedy siarczysty mróz. Pociąg kilka razy zatrzymywał się. Nie pamiętam jednak, w którym to było roku. Nie pamiętam też, kiedy brałam ślub.?php>
Ksiądz proboszcz parafii w Denkowie, Adam Gucwa podpowiada, że było to 25 lutego 1934 r. Ziębowie zamieszkali później w rodzinnym domu. W czasie wojny mąż pani Władysławy trafił na przymusowe roboty do Niemiec. Pracował w fabryce i tam nauczył się fachu. Po wyzwoleniu znalazł zatrudnienie jako ślusarz w ostrowieckiej hucie. W ogóle był sierotą. Już w młodości stracił matkę i ojca.?php>
-Nożyczki, które własnoręcznie zrobił mąż, służą mi od pól wieku ?podkreśla z dumą w głosie pani Władysława.?php>
Trudne lata czterdzieste?php>
Jednak lata czterdzieste były najtrudniejszym okresem w jej życiu. Męża zabrali Niemcy. Została sama z dwójką małych dzieci. Krewny przekonał ją, by zajęła się wypiekiem obwarzanków, sprzedawanych najczęściej podczas odpustów. Przygotowywała je z siostrami i sprzedawała przed kościołami. Rodzinie w tym najtrudniejszym okresie było lżej.?php>
- Po dwóch, czy trzech latach zdecydowałam się przejść do wyższej kategorii -mówi. Sprzedawałam galanterię sprowadzaną z Częstochowy i zabawki, jakie można jeszcze dziś spotkać na odpustowych kramach. Wyciągnęłam też z kąta maszynę i zaczęłam szyć odzież. Musiałam utrzymać rodzinę. Mąż przysyłał mi z Niemiec skromne pieniądze, które starczyły na kupno kilograma słoniny. Szef męża był dobrym człowiekiem. Puścił go nawet na kilkudniowy urlop do domu, ale pod warunkiem, że w terminie wróci do fabryki w Niemczech.
?php>?php>
Po wojnie Ziębowie otrzymali propozycję kupna starego domu krytego strzechą, ale za to ze sporą placówką przy ulicy Wschodniej w Denkowie. Sprzedali wszystko co mieli, łącznie z ubraniami i zapłacili połowę pieniędzy.?php>
-Drugą połowę spłaciliśmy z zarobków męża w hucie i z tego, co uszyłam w domu. Później zabraliśmy się za budowę domu. Wtedy o wszystko było bardzo ciężko - o cegłę, cement, dachówki. Ale daliśmy radę. Pomagaliśmy też trójce dzieci.?php>
Recepta na długowieczność?php>
Pytamy panią Władysławę o receptę na długowieczność? Praca ? odpowiada bez chwili wahania. Całe życie pracowałam i zawsze miałam jakiś cel, do którego dążyłam. W trudnych momentach życia piek łam obwarzanki, szyłam, hodowałam gęsi. Z pierza uszyłam dzieciom kołdry i poduszki. Nie usiądę długo w jednym miejscu. Lubię ruch.?php>
W pokoju na stole stoi telewizor, ale seniorka nie ukrywa, że denerwują ją niezbyt mądre programy i filmy. Jeśli na coś patrzy, to na dyskusję w studio i programy publicystyczne.?php>
-Częściej teraz modlę się za zmarłych, sąsiadów, za ludzi, którzy pomogli mi w życiu w różnych sytuacjach, a poza tym cały czas jest coś do roboty w domu -mówi. Gotuję krupnik, który lubię najbardziej, sprzątam, wychodzę do ogródka. Ale bywają dni, że zjem jedynie pół bułki posmarowanej masłem.
?php>?php>
Raz w miesiącu panią Władysławę odwiedza ksiądz proboszcz Adam Gucwa , który - jak podkreśla jest - jej prawdziwym przyjacielem. Wczuwa się w sprawy parafii. Dzięki niemu kościół denkowski znów jest pełny...?php>
-W niektóre niedziele sąsiedzi podwożą mnie samochodem. Z parkingu sama powolutku idę do kościoła. Największą satysfakcję sprawiało mi i nadal sprawia to, że mogę komuś pomóc. Zrobić coś pożytecznego dla innych - mówi stulatka.?php>
Samotnych i starszych przybywa?php>
Ksiądz proboszcz, Adam Gucwa ? sercanin, pracuje w denkowskiej parafii od czterech lat. W nasze strony przyjechał z okolic Krynicy Górskiej. Wiarę i szacunek do innego człowieka odebrał w swojej rodzinie.?php>
-To cenny kapitał, który bardzo pomaga mi w pracy kapłańskiej i w życiu ?podkreśla. Wspólnie z Towarzystwem Przyjaciół Denkowa i Caritasem od dwóch lat pomagamy rodzinom, które wymagają wsparcia. Najczęściej otrzymują one pomoc żywnościową, ale nie tylko. Takich rodzin w Denkowie mamy dwieście -podkreśla ks. Adam Gucwa. ?Dzięki tej naszej akcji poznałem wiele rodzin i ludzi samotnych.?php>
Ksiądz zwraca uwagę na poszerzającą się z roku na rok grupę osób starszych i samotnych.?php>
-Zawsze proszę są siadów, aby nie zapominali o nich -mówi ksiądz. Nawet krótkie odwiedziny w ich domach, wspólna rozmowa, ma dla nich ogromne znaczenie. Czują oni wsparcie środowiska.
?php>Zmiana na stanowisku Prezesa ZUP w Ostrowcu
Funeralny? Tak, istnieje niby takie słowo w języku polskim, tylko pytanie nasuwa się samo, ile osób z niego korzysta? Pewnie znający łacinę i angielski... Nie lepiej użyć dobrego-naszego 'pogrzebowy'❓
Raphael
06:45, 2025-07-08
Rozpoczął się czas letnich festiwali w powiecie.
Brak istotnej informacji. Wstęp wolny?
Iga
17:39, 2025-07-04
Celsa: Czy wraca widmo sprzedaży huty w Ostrowcu?
widać że nie jesteś pracownikiem tego zakładu skoro tak lekko piszesz (Jeśli chcą sprzedać to niech to zrobią) - tu chodzi o największy zakład pracy w mieście którego pracownicy utrzymują tysiące mieszkańców Ostrowca , nie czujesz tego ?? a co do ciężkich warunków pracy w hucie , bywało dużo trudniej i za niewielkie wynagrodzenie + strach że z dnia na dzień pójdzie się na bruk za bramę huty ; zanim coś napiszesz to 100 razy pomyśl...
W.S.
07:45, 2025-07-03
Zmiana na stanowisku Prezesa ZUP w Ostrowcu
Szanowna rado nadzorcza nie jesteście biurem podróży, powinniście jakoś wyglądać. Rozwój usług funeralnych - spoko. Utrzymanie terenów cmentarzy - spoko. Ale wdrażanie rozwiązań podnoszących jakość obsługi mieszkańców cmentarzy to naprawde muszę zobaczyć.
Nowy wymiar...jednak
03:27, 2025-07-03
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz