III liga piłkarska. Grupa IV. *KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski – KS Wiązownica 2:1 (0:1)
0:1 – Kornel Kordas, 17 min.
1:1 – Łukasz Mazurek, 52 min. (z rzutu karnego)
2:1 – Dominik Pisarek, 90 min. (z rzutu karnego)
KSZO: M. Kot – Łazarz, Domagała, Mężyk, Brągiel (46.Lis) - Kołoczek, Jarzynka, Domagała, Lis – Nowak, Kafel (46.Orlik) – Morys (69.Kron), Zimnicki, Mazurek (76.Pisarek), S.Kot (46.Mrozik). Trener: Radosław Jacek.
Wiązownica: Jeż – Hrabovskyi, Morąg, Jopek, Kasia, Kitliński (86.Omuru), Michalik, Tonia, Janiczak (74.J.Wójcik), Kordas, Jaroch (74.M.Wójcik). Trener: Veleriy Sokolenko.
Żółte kartki: Zimnicki, Mężyk, Morys, Kafel, Orlik, Pisarek – Hrabovskyi, Jopek, Kasia, Jeż, Janiczak, Omuru.
Czerwone kartki: Jopek (80.faul), Kasia (drugi trener Wiązownicy)
Sędziował: Maciej Kuropatwa (Katowice).

Takiego meczu kibice ostrowieccy dawno nie oglądali… Do przerwy, jak w powieści Adama Bahdaja było 0:1, a po zmianie stron fani futbolu oglądali dwa rzuty karne dla KSZO, w sumie 12 żółtych i 2 czerwone kartki, no i na koniec wspólną zabawę kibiców z cieszącymi się piłkarzami, którzy po środowej kolejce zajmują trzecie miejsce w tabeli.
Ulewny deszcz i wyładowania atmosferyczne stawiały pod znakiem rozegranie tego meczu, ale spotkanie rozpoczęło się zgodnie z planem. W 8 min. groźny strzał na bramkę gości oddał Bartłomiej Kafel. Obie drużyny starały się szanować piłkę. Częściej przy niej byli rywale, ale to KSZO był groźniejszy tak, jak w 12 min., kiedy to po kontrze i podaniu Daniela Morysa bliski trafienia był Bartosz Zimnicki. Niestety, po rzucie rożnym i ostrym wstrzeleniu piłki w nasze pole karne Kordas wpakował futbolówkę do siatki naszej bramki. Kto wie, jak potoczyłyby się losy meczu, gdyby w 29 min. Hrabovskyi strzelił nieco niżej i piłka wylądowała w siatce, a nie tylko na poprzecze naszej bramki… W 44 min. Michał Kot obronił także jeszcze z najbliższej odległości główkę Kasi. Nasz zespół miał okazję bramkową w 33 min., ale zabrakło precyzji przy wykończeniu szybko wyprowadzonej kontry, a Danielowi Morysowi szczęścia przy odbitej piłce przez bramkarza i dobitce.

W porównaniu z ostatnim meczem trener Radosław Jacek dokonał siedmiu zmian w składzie. Jak mówił nie dlatego, że zlekceważył rywala, ale dlatego, iż uznał, że część solidnie trenujących zawodników zasługuje na grę od pierwszych minut. W I połowie nie układała się jednak gra naszej drużynie, zwłaszcza lewą stroną boiska. W przerwie spotkania trener dokonał trzech zmian, a nasi piłkarze usłyszeli, że jeśli chcą budować charakter zespołu to mają ku temu doskonałą okazję…
Trzeba podkreślić, że zmiany wniosły spore ożywienie do naszej gry. W 52 min. Hrabovskyi sfaulował w polu karnym Bartosza Zimnickiego, a rzut karny na wyrównującego gola zamienił Łukasz Mazurek. Nasi piłkarze najwyraźniej uwierzyli, że ten mecz mogą wygrać. W 70 min. groźnie strzelał Maciej Mrozik, w 73 min. nad poprzeczką Patryk Domagała, a w 79 min. Patryk Orlik z rzutu wolnego, po którym bramkarz Wiązownicy z trudem obronił dobitkę Bartosza Zimnickiego. W 80 min. Dominik Pisarek rozbudził nadzieję szybką kontrą, ale trafił wprost w golkipera zespołu gości.
Końcówka spotkania była szalenie nerwowa. Oba zespoły stawiały wszystko na jedną kartę. Z pewnością przy non stop padającym deszczu gracze tracili siły, mnożyły się faule z obu stron, a sędzia nie żałował kartek. Z jego decyzjami nie mógł się pogodzić zwłaszcza trener przyjezdnych…

Wielokrotnie pisaliśmy, że wiele zespołów chciałoby mieć w swoich szeregach Bartka Zimnickiego. Już w doliczonym czasie gry tak atakował, że interweniujący bramkarz staranował naszego napastnika. Sędzia bez wahania po raz drugi podyktował rzut karny. Tym razem skutecznie egzekwował go Dominik Pisarek i po trafieniu do siatki pobiegł z zespołem świętować trzy punkty pod trybunę kibiców.
W sobotę mecz w Tarnobrzegu z Siarką. Nasz trener mówi, że zagramy jak dotychczas, z zębem i zaangażowaniem. Jaki będzie wynik?
Króluj, nam Chryste!
Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi, Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi; I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął; Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota Długą czarną kolumną, jako lawa błota, Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy. Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona, Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona. Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą; I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą, Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy, Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy. Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza, Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza; Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci I ogromna łysina śród kolumny świeci. Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje. Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; - Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija, Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija. Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku, Po waleniu się trupów, po ranionych jęku: Gdy kolumnę od końca do końca przewierci, Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci. Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia? Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia? Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy, Król wielki, samowładnik świata połowicy; Zmarszczył brwi, - i tysiące kibitek wnet leci; Podpisał, - tysiąc matek opłakuje dzieci; Skinął, - padają knuty od Niemna do Chiwy. Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy, Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże, Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże, - Warszawa jedna twojej mocy się urąga, Podnosi na cię rękę i koronę ściąga, Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy, Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy! Car dziwi się - ze strachu. drzą Petersburczany, Car gniewa się - ze strachu mrą jego dworzany; Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara Jest Car. - Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara. Posłany wódz kaukaski z siłami pół-świata, Wierny, czynny i sprawny - jak knut w ręku kata. Ura! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy Walą się, na faszynę kładąc swe tułowy; Już czernią się na białych palisadach wałów. Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów, Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiaka Wrzucony motyl błyska, - mrowie go naciska, - Zgasł - tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało? Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał? Zgasnął ogień. - Już Moskal rogatki wywalał. Gdzież ręczna broń? - Ach, dzisiaj pracowała więcej Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej; Zgadłem, dlaczego milczy, - bo nieraz widziałem Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem. Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij; Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi; A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność; Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność, Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci, Żołnierz jako młyn palny nabija - grzmi - kręci Broń od oka do nogi, od nogi na oko: Aż ręka w ładownicy długo i głęboko Szukała, nie znalazła - i żołnierz pobladnął, Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął; I uczuł, że go pali strzelba rozogniona; Upuścił ją i upadł; - nim dobiją, skona. Takem myślił, - a w szaniec nieprzyjaciół kupa Już łazła, jak robactwo na świeżego trupa. Pociemniało mi w oczach - a gdym łzy ocierał, Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał. On przez lunetę wspartą na moim ramieniu Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu. Na koniec rzekł; "Stracona". - Spod lunety jego Wymknęło się łez kilka, - rzekł do mnie: "Kolego, Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale, Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?" - "Jenerale, Czy go znam? - Tam stał zawsze, to działo kierował. Nie widzę - znajdę - dojrzę! - śród dymu się schował: Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy Widziałem rękę jego, dającą rozkazy. - Widzę go znowu, - widzę rękę - błyskawicę, Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę, Biorą go - zginął - o nie, - skoczył w dół, - do lochów"! "Dobrze - rzecze Jenerał - nie odda im prochów". Tu blask - dym - chwila cicho - i huk jak stu gromów. Zaćmiło się powietrze od ziemi wylomów, Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone Toczyły się na kołach - lonty zapalone Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął. I nie było nic widać prócz granatów blasku, I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku. Spojrzałem na redutę; - wały, palisady, Działa i naszych garstka, i wrogów gromady; Wszystko jako sen znikło. - Tylko czarna bryła Ziemi niekształtnej leży - rozjemcza mogiła. Tam i ci, co bronili, -i ci, co się wdarli, Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli. Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza Moskiewska. tam raz pierwszy, cesarza nie słusza. Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona: Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona. On będzie Patron szańców! - Bo dzieło zniszczenia W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia; Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze. Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze, Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona Obleją, jak Moskale redutę Ordona - Karząc plemię zwyciężców zbrodniami zatrute, Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.
7
08:35, 2025-10-29
Króluj, nam Chryste!
Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi, Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi; I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął; Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota Długą czarną kolumną, jako lawa błota, Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy. Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona, Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona. Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą; I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą, Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy, Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy. Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza, Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza; Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci I ogromna łysina śród kolumny świeci. Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje. Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; - Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija, Pali piersią, rwie zębem,
Wiertarko-wkrętarka
08:35, 2025-10-29
Króluj, nam Chryste!
Sometimes I fantasize about Misato coming home drunk and beating me until I feel numb. She kicks me in the ribs until I can hardly breathe. Then she starts to cry and apologizes, begging me to forgive her. She holds me all night as I gently cry into her t-shirt. Please help is there any hope for me
ⓘ 𝒅𝒖𝒃𝒃𝒍𝒆 𝒕𝒂𝒑 𝒕𝒐 𝒉𝒆𝒂
08:31, 2025-10-29
Turystyka wspólną inwestycją w przyszłość
Wy sobie jaja z nas robicie? Turystyka? W Ostrowcu Swietokrzyskim? Weźcie się za robotę a nie kolejne głupoty nam wciskacie. Jakieś bajki o turystyce, śmiech na sali puste krzesła. Tyle że ten cyrk za nasze pieniądze się odgrywa. A ten portal jak i ta gazeta to już szkoda gadać, trup trzymany na siłę aby przekazywać wspaniale informacje z urzędu miasta. Zero ambicji ale gdzie wy biedaki teraz prace byście znaleźli już teraz do końca tężeją pod butem siedzieć. Nie pozdrawiam.
Kick
20:45, 2025-10-28
0 0
Z punktu widzenia kibicowskiego mega mecz, ale z punktu widzenia szkoleniowego mnóstwo rzeczy do poprawy
1 0
KSZOki będą grać, jak ci z najlepszych lat przed wejściem do ekstraklasy. Walczaki. Tego Wam życzę!