Jeszcze rano nie było tak pewne, czy po opadach śniegu mecz się odbędzie, ale dzięki zaangażowaniu pracowników MOSiR i klubu udało się odśnieżyć murawę i przygotować ją jak najlepiej do wieczornego spotkania.
KSZO rozpoczął mecz w mocno przebudowanym składzie, gdyż za żółte kartki nie mogli zagrać Maciej Kołoczek i Jarosław Lis, a Patryk Orlik zmagał się z urazem. W ekipie krakowskiej natomiast nie zabrakło wychowanka KSZO, Macieja Kuziemki. Przed meczem minutą ciszy uczczono pamięć zmarłego 54-letniego Artura Sarnata, byłego bramkarza m.in. Wisły i KSZO.
W 8 min. Łukasz Mazurek po akcji z Dariuszem Brągielem trafił w poprzeczkę wiślackiej bramki. Z kolei w 19 min. Dominik Pisarek nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Brodą. Wreszcie w 24 min. w ogromnym zamieszaniu podbramkowym w trakcie którego Broda po strzałach naszych graczy uwijał się jak w ukropie do siatki trafił Dominik Pisarek. Cztery minuty później mogło być 2:0, ale tym razem „Pisar” nie trafił w bramkę. Trafił za to w 31 min. wykorzystując podanie szarżującego przez pół boiska Igora Dziedzica.
I połowę zdominowali nasi piłkarze i przy lepszym wykańczaniu akcji mogli myśleć o wyższym prowadzeniu.
Po zmianie stron krakowianie grali śmielej, lepiej i częściej utrzymywali się przy piłce, a KSZO z niskim pressingiem w defensywie skoncentrował się raczej na grze z kontrataku. W 65 min. spotkania Maciej Kuziemka mógł przy dobitce strzału zdobyć kontaktowego gola, ale i tak gra nabrała rumieńców. W 74 min. Michał Kot z trudem obronił główkę Szywacza, a kilka minut później strzał z dystansu Starzyńskiego. Musimy przyznać, że momentami byliśmy mocno zepchnięci do gry obronnej.
Wiślacy swoją ambicję i konsekwencję w grze udokumentowali w 88 min., kiedy to Khromykh z bliskiej odległości pokonał naszego golkipera. Kontaktowy gol jeszcze bardziej pobudził gości do ofensywy, ale w ostatnich minutach to KSZO mógł zamknąć mecz wyprowadzając dwie kontry. W pierwszej Szymon Kot mógł podawać do Piotr Krona, ale wybrał indywidualne rozwiązanie i jego strzał został zablokowany. W drugiej nasi piłkarze atakowali trzech na jednego, ale tym razem nieskutecznie podał piłkę młody Franciszek Gniadzik i zagrożenia nie było.
Tak piłkarze, jak i kibice z radością przyjęli końcowy gwizdek. Tylko dwukrotnie za kadencji trenera Tadeusza Krawca nasz klub w trzecioligowych rozgrywkach zgromadził więcej punktów po rundzie jesiennej. Nic dziwnego, że kierownictwo naszego klubu wraz z kadrą trenerską z optymizmem patrzy na roz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz