Zamknij

Zakończył karierę, zbudował hutę

00:43, 17.10.2017 Aktualizacja: 20:27, 15.05.2018
Skomentuj

Wśród kilku par małżeńskich, uhonorowanych przez  Prezydenta RP ?Medalem za długoletnie pozycie małżeńskie?, byli: Maria i Andrzej Matysiakowie.?php>

Prezydent miasta Jarosław Górczyński, który celebrował uroczystość w Urzędzie Stanu Cywilnego, podkreślił zasługi pana Andrzeja dla środowiska. Wzorowy mąż, ojciec, budowniczy Nowego Zakładu, ale i jeden z najlepszych w historii piłkarzy KSZO. Przedstawiciel pokolenia zdolnych wychowanków, którzy po raz pierwszy odnieśli piłkarski sukces. Zdobyli mistrzostwo okręgu i walczyli o II ligę.?php>

Centrum życia towarzyskiego?php>

Pani Maria nie ukrywa, że znała Andrzeja na długo zanim został jej mężem. Z ojcem, a później z koleżankami chodziła na mecze KSZO i znała piłkarzy z widzenia. Wtedy miasto liczyło ok. 40 tys. mieszkańców, a na ciekawsze mecze przychodziło po 4 - 5 tys. osób. Udział całych rodzin w niedzielnych meczach należał do lokalnej tradycji. Później wszyscy pieszo szli ze stadionu w kierunku Rynku i oczywiście komentowali to, co wydarzyło się na boisku.

?php>

2?php>

-Poznaliśmy się na ulicy. On szedł chyba z piłkarzami z meczu, a ja ze znajomymi. Zatrzymaliśmy się i rozmawialiśmy, a następnie wstąpiliśmy na kawę do kawiarni. Później już regularnie chodziłam na mecze i dopingowałam Andrzejowi. Gdy grali w lidze międzywojewódzkiej, jeździłyśmy z innymi żonami piłkarzy na niektóre mecze  wyjazdowe, np. z Rakowem w Częstochowie, Stalą w Mielcu czy z Wawelem w Krakowie.?php>

-W taki sposób poznała się większość ostrowieckich małżeństw ? dodaje pan Andrzej. -W soboty i niedziele na alei 1 Maja można było spotkać wszystkich znajomych. Na tej ulicy toczyło się życie towarzyskie miasta. Z dziewczyną czy z grupą przyjaciół chodziło się na spacer, do kawiarni, do kina lub na zabawę do ZDK. Dlatego rdzenni ostrowczanie znają się i choć minęło trochę lat, twarze niewiele się zmieniły.?php>

Z dzikich drużyn?php>

Przygoda Andrzeja Matysiaka z piłką rozpoczęła się od turnieju dzikich drużyn. Tam wypatrzył go niezapomniany Wacław Krygiel. Pan Wacław do pracy i do klubu jeździł rowerem. Gdy zobaczył chłopców grających w piłkę na placu, zatrzymywał się i obserwował. Najlepszym kazał przyjść na trening do KSZO. W taki sposób trafiło do klubu wielu zdolnych piłkarzy.

?php>

3?php>

Ale wracając do pana Andrzeja. Jego drużyna Palermo, w której grał m.in. Rysiek Tomczyk, Dzidek Syropiatko, wygrała turniej i otrzymała ofertę gry w juniorach KSZO. Pan Andrzej wtedy już uczył się w technikum, więc nauczyciel Tadeusz Kaczkowski, kazał mu trenować i grać w międzyszkolnym klubie Zryw.?php>

-Pamiętam, że graliśmy w rozgrywkach strefowych przeciwko słynnym piłkarzom Górnika Zabrze, m.in. Erwinowi Wilczkowi - wspomina. Gdy skończyłem technikum, przeniosłem się do KSZO. Akurat do Ostrowca przyjechał trener Aleksander Kupcewicz, który postawił na młodych. To był bardzo dobry szkoleniowiec i przyzwoity człowiek.?php>

Blisko II ligi?php>

Wtedy zaczęła się już prawdziwa piłka, choć nie mogli liczyć na żadne profity.?php>

-Najpierw grałem na prawej pomocy, a później jako środkowy obrońca z Ryśkiem Tomczykiem. Po bokach mieliśmy: Czesia Kurka i Dzidka Piątkowskiego, a później Aleksandra Gałkę. Wszyscy koledzy pracowali wtedy na montowni, ale krótko po kilka godzin i nie we wszystkie dni. Jako jedyny pracowałem codziennie od godz. 6 do 12 w utrzymaniu ruchu w Odlewni Rur ostrowieckiej huty. Po pracy szedłem na trening.?php>

Dwukrotnie Andrzej Matysiak był blisko II ligi. Najpierw nie udało się tego celu osiągnąć z KSZO, choć miejscowej drużynie kibicował chyba cały Ostrowiec, a drugi raz z Czarnymi Radom. Wtedy był w wojsku i grał w barwach radomskiej drużyny, która miała swoje boisko na terenie lotnisku.?php>

Po zakończeniu służby wojskowej wrócił do Ostrowca. Dalej pracował w hucie i grał w KSZO. Pamięta pierwsze zagraniczne wyjazdy do Niemiec oraz obozy zimowe, na które hutnicy jeździli zazwyczaj w góry do Krynicy, Karpacza czy Szczawnika. Za zdobycie mistrzostwa okręgu, piłkarze otrzymali od władz klubu i władz huty statuetkę piłkarza, odlaną w metalu na jednym z wydziałów huty i pamiątkowy dyplom.?php>

Dobrze słuchać żony?php>

Pan Andrzej widział, że z piłką nie można było wiązać w tamtych czasach przyszłości.?php>

-Dlatego coraz częściej myślałem o zakończeniu kariery -podkreśla pan Andrzej. Zbliżałem się już do trzydziestki. Żona przekonywała mnie, bym zaczął myśleć o rodzinie, przyszłym życiu. Z perspektywy czasu wiem, że te sugestie żony były słuszne, a ja dobrze zrobiłem poświęcając się pracy zawodowej.

?php>

4?php>

Pan Andrzej przeniósł się ze Starego na Nowy Zakład w momencie, gdy zaczęła się jego budowa. Na piaszczystym ogromnym placu przez pewien czas leżały sterty korzeni drzew, a później pojawili się robotniczy i specjalistyczne maszyny budowlane. Dziś ma satysfakcję, że miał osobisty udział w tej największej inwestycji przemysłowej Ostrowca.?php>

-Gdy przyszedłem do nowej pracy, teren przyszłego zakładu jeszcze nie był ogrodzony. Pełno było wykopów, drutu, betonu, kolein po ciężkich samochodach. W wydziale inwestycji zajmowałem się nadzorem nad budową od początku prac aż do ukończenia obiektów. Przeszedłem wszystkie szczeble od technologa, inspektora nadzoru, kierownika działu techniczno -ekonomicznego po kierownika działu nadzoru.?php>

Oaza spokoju?php>

Pan Andrzej wychował się w domku przy zbiegu ulic Iłżeckiej i Zielnej. Do przyszłej żony, która mieszkała przy ul. Okrzei, naprzeciwko DPS-u przy ul. Grabowieckiej miał kilkaset metrów. Po ślubie zamieszkali w rodzinnym domu pani Marysi, najpierw z jej rodzicami, a później już sami. Posesja ta tonie w zieleni. Przed domem przez cały rok rosną wspaniałe kwiaty, o które dba pani Maria i wysokie tuje, które pan Andrzej podcina co roku, bowiem mają już kilka metrów wysokości.?php>

Matysiakowie żyją wśród kwiatów i krzewów z dala od miejskiego zgiełku, jak i ?U Pana Boga w ogródku?. Często odwiedza ich starszy syn, który mieszka kilka ulic dalej i oczywiście wnukowie. Młodszy syn pracuje i mieszka w Warszawie. Jego pasją jest bieganie. Startuje w największych światowych maratonach.?php>

-Okres gry w piłkę był wspaniałym czasem ? podkreśla jubilat. Kochałem futbol, a gra sprawiała mi ogromną przyjemność. Wtedy sport uprawiało się wyłącznie dla przyjemności. Jednak dzięki piłce, sporo podróżowałem, poznałem nowe ciekawe miejsca i wielu ludzi. Poza tym byłem sprawny. Do dziś nie mam większych problemów ze zdrowiem. Codziennie, gdy pozwala na to pogoda, staram się przejechać rowerem od kilku do kilkudziesięciu kilometrów.?php>

J.Boleń, K.Florys

(Redakcja Gazety Ostrowieckiej)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%