Zamknij

Króluj, nam Chryste!

Anna Mroczek Anna Mroczek 10:56, 27.10.2025 Aktualizacja: 14:40, 27.10.2025
5 fot. Anna Mroczek fot. Anna Mroczek

[FOTORELACJANOWA]6599[/FOTORELACJANOWA]

W minioną niedzielę w kolegiacie św. Michała Archanioła odbyła się jubileuszowa Msza św. z okazji 10 -lecia Uroczystości Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa, z udziałem ks. dr Witolda Garbulińskiego i ks. Piotra Klocka. 28 października 2015 roku dokonała się  Intronizacja Najświętszego Serca Pana Jezusa w parafii św. Michała Archanioła, w tym również w instytucjach publicznych, które przyjęły Jezusa Chrystusa, jako Króla, Pana, Boga. Jak przypomniał podczas Mszy jubileuszowej ks. Piotr Klocek – Intronizacja w wymiarze osobistym, w rodzinie, czy w wymiarze społecznym to gotowość życia według Bożych przykazań i Ewangelii, uznanie Jezusa Chrystusa Królem nad królami. Wspólnota Działa Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa w parafii powstała w listopadzie 2007 roku. Jej animatorką jest Alicja Pludrak, która podczas Jubileuszu  zachęcała uczestników do włączenia się w życie Wspólnoty i propagowania Kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa i Jego Boskiego Królowania.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (5)

ⓘ  𝒅𝒖𝒃𝒃𝒍𝒆 𝒕𝒂𝒑 𝒕𝒐 𝒉𝒆𝒂ⓘ 𝒅𝒖𝒃𝒃𝒍𝒆 𝒕𝒂𝒑 𝒕𝒐 𝒉𝒆𝒂

1 0

Sometimes I fantasize about Misato coming home drunk and beating me until I feel numb. She kicks me in the ribs until I can hardly breathe. Then she starts to cry and apologizes, begging me to forgive her. She holds me all night as I gently cry into her t-shirt. Please help is there any hope for me

08:31, 29.10.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

Wiertarko-wkrętarka Wiertarko-wkrętarka

1 0

Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo

I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało.

Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi,

Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;

I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął

I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął;

Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota

Długą czarną kolumną, jako lawa błota,

Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy

Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.



Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,

Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona.

Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą;

I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,

Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,

Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy.

Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza,

Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza;

Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci

I ogromna łysina śród kolumny świeci.



Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje.

Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; -

Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija,

Pali piersią, rwie zębem,

08:35, 29.10.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

77

1 0

Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo

I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało.

Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi,

Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;

I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął

I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął;

Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota

Długą czarną kolumną, jako lawa błota,

Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy

Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.



Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,

Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona.

Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą;

I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,

Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,

Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy.

Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza,

Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza;

Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci

I ogromna łysina śród kolumny świeci.



Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje.

Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; -

Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija,

Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija.

Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku,

Po waleniu się trupów, po ranionych jęku:

Gdy kolumnę od końca do końca przewierci,

Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci.



Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia?

Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?

Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy,

Król wielki, samowładnik świata połowicy;

Zmarszczył brwi, - i tysiące kibitek wnet leci;

Podpisał, - tysiąc matek opłakuje dzieci;

Skinął, - padają knuty od Niemna do Chiwy.

Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,

Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże,

Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże, -

Warszawa jedna twojej mocy się urąga,

Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,

Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy,

Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy!



Car dziwi się - ze strachu. drzą Petersburczany,

Car gniewa się - ze strachu mrą jego dworzany;

Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara

Jest Car. - Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara.

Posłany wódz kaukaski z siłami pół-świata,

Wierny, czynny i sprawny - jak knut w ręku kata.



Ura! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy

Walą się, na faszynę kładąc swe tułowy;

Już czernią się na białych palisadach wałów.

Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów,

Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiaka

Wrzucony motyl błyska, - mrowie go naciska, -

Zgasł - tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo

Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało?

Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał?

Zgasnął ogień. - Już Moskal rogatki wywalał.



Gdzież ręczna broń? - Ach, dzisiaj pracowała więcej

Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej;

Zgadłem, dlaczego milczy, - bo nieraz widziałem

Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem.

Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij;

Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi;

A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność;

Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność,

Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,

Żołnierz jako młyn palny nabija - grzmi - kręci

Broń od oka do nogi, od nogi na oko:

Aż ręka w ładownicy długo i głęboko

Szukała, nie znalazła - i żołnierz pobladnął,

Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął;

I uczuł, że go pali strzelba rozogniona;

Upuścił ją i upadł; - nim dobiją, skona.

Takem myślił, - a w szaniec nieprzyjaciół kupa

Już łazła, jak robactwo na świeżego trupa.



Pociemniało mi w oczach - a gdym łzy ocierał,

Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał.

On przez lunetę wspartą na moim ramieniu

Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu.

Na koniec rzekł; "Stracona". - Spod lunety jego

Wymknęło się łez kilka, - rzekł do mnie: "Kolego,

Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale,

Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?" - "Jenerale,

Czy go znam? - Tam stał zawsze, to działo kierował.

Nie widzę - znajdę - dojrzę! - śród dymu się schował:

Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy

Widziałem rękę jego, dającą rozkazy. -

Widzę go znowu, - widzę rękę - błyskawicę,

Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę,

Biorą go - zginął - o nie, - skoczył w dół, - do lochów"!

"Dobrze - rzecze Jenerał - nie odda im prochów".



Tu blask - dym - chwila cicho - i huk jak stu gromów.

Zaćmiło się powietrze od ziemi wylomów,

Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone

Toczyły się na kołach - lonty zapalone

Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął

Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął.

I nie było nic widać prócz granatów blasku,

I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku.

Spojrzałem na redutę; - wały, palisady,

Działa i naszych garstka, i wrogów gromady;

Wszystko jako sen znikło. - Tylko czarna bryła

Ziemi niekształtnej leży - rozjemcza mogiła.

Tam i ci, co bronili, -i ci, co się wdarli,

Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli.

Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza

Moskiewska. tam raz pierwszy, cesarza nie słusza.

Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona:

Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona.

On będzie Patron szańców! - Bo dzieło zniszczenia

W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia;

Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze.

Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,

Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona

Obleją, jak Moskale redutę Ordona -

Karząc plemię zwyciężców zbrodniami zatrute,

Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.

08:35, 29.10.2025
Wyświetl odpowiedzi:2
Odpowiedz

88

0 1

WODA „ALFRED” W SZKLANYCH BUTELKACH z DARMOWĄ DOSTAWĄ DO DOMU LUB DO FIRMY 🙂
Brak kaucji pobieranej za butelki – butelki są zwrotne 🙂
Szklane butelki są bezpieczne dla zdrowia, ponieważ nie zawierają substancji chemicznych, które mogą przenikać do wody i wpływać na nasze zdrowie.
Serdecznie polecamy 🙂

08:36, 29.10.2025

99

1 0

Dawno dawno tymu, za siedmioma *%#)!& za siedmioma zekami, w okolicach Gubałówki mieszkał Tomisław Apoloniusz Curuś Bachleda Farrell, jak ten piecyk z dmuchawą. Pewnego dnia Tomisław wysedł na halę i pomyśloł: Krucafuks dość! Ile mozna *%#)!& łoscypek! Ani to dobre, ani śwarne a jakie drogie *%#)!& No i *%#)!& murowana, toć to gołymi łapami ługniotane. Zeby to jeszcze z krowiego mleka było; a weź tu łodróznij barana od łowiecki. Stąd ten słonawy posmak. Tfu, łohydne. Co te turysty w tym widzą. Podczas, gdy Bachleda zajadał się łoscypkiem, smród baraniego nabiału niósł się po łokolicy. Nawet pod wiater *%#)!& napletkiem hej! Bekasy nie wytsymały. Fetor przepłoszył je z terenów lęgowych. Ryby, w Morskim Łoku zdechły, a w Carnym Stawie, zdechły. Niedźwiedź Gąsienica łobudził się ze snu zimowego i łod razu poszedł pod prysznic. Lecz to nie tylko łod niego tak *%#)!& Niby po kąpieli smród bełta i gówna ustąpił, ale przez to woń łoctówy stała się jeszcze bardziej nieznośna. Lecz specyficzny zapach łobudził nie tyko misia, łobudził też ządze, łobrzydliwe homoseksualne żądze. Śniezny Kockodan, przez niektórych nazywany też Yeti, dostaje smergla, gdy pocuje woń fiuta hej. Tak się składo, że łoscypek pachnie tożsamo,
Bestia normalnie żywi się owocami, ale łocet budzi w niej zboczenie. Tamtej nocy zeszła z wierchu na hale wiedziona zapachem rozporka. Nieświadomy nicego Bachleda Farrell zajadoł właśnie syr. Pierwsze razy posły w dupe hej! Little Boy małpy rozdupcył Hirosimę Bachledy. Potem Kockodan założył strapona "Big Ben" i dzwonił jajami o brodę Curusia. Koszmar małpy trwał kilka dni. Bachleda nie chciał puścić. Donosił tylko sprzęty, od których małpie robiły się wielkie łoczy. Yeti nie wytsymał, gdy Bachleda przyniósł słoik. A gdy słój pękł, a Bachleda zabronił wzywać karetkę, tylko kazał nagrywać dalej, małpa zwariowała. I grasuje po łokolicy po dziś dzień. A film ze słoikiem dostępny jest w sieci.
Koniec

08:40, 29.10.2025

OSTATNIE KOMENTARZE

Króluj, nam Chryste!

Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi, Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi; I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął; Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota Długą czarną kolumną, jako lawa błota, Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy. Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona, Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona. Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą; I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą, Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy, Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy. Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza, Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza; Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci I ogromna łysina śród kolumny świeci. Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje. Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; - Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija, Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija. Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku, Po waleniu się trupów, po ranionych jęku: Gdy kolumnę od końca do końca przewierci, Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci. Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia? Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia? Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy, Król wielki, samowładnik świata połowicy; Zmarszczył brwi, - i tysiące kibitek wnet leci; Podpisał, - tysiąc matek opłakuje dzieci; Skinął, - padają knuty od Niemna do Chiwy. Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy, Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże, Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże, - Warszawa jedna twojej mocy się urąga, Podnosi na cię rękę i koronę ściąga, Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy, Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy! Car dziwi się - ze strachu. drzą Petersburczany, Car gniewa się - ze strachu mrą jego dworzany; Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara Jest Car. - Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara. Posłany wódz kaukaski z siłami pół-świata, Wierny, czynny i sprawny - jak knut w ręku kata. Ura! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy Walą się, na faszynę kładąc swe tułowy; Już czernią się na białych palisadach wałów. Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów, Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiaka Wrzucony motyl błyska, - mrowie go naciska, - Zgasł - tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało? Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał? Zgasnął ogień. - Już Moskal rogatki wywalał. Gdzież ręczna broń? - Ach, dzisiaj pracowała więcej Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej; Zgadłem, dlaczego milczy, - bo nieraz widziałem Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem. Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij; Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi; A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność; Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność, Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci, Żołnierz jako młyn palny nabija - grzmi - kręci Broń od oka do nogi, od nogi na oko: Aż ręka w ładownicy długo i głęboko Szukała, nie znalazła - i żołnierz pobladnął, Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął; I uczuł, że go pali strzelba rozogniona; Upuścił ją i upadł; - nim dobiją, skona. Takem myślił, - a w szaniec nieprzyjaciół kupa Już łazła, jak robactwo na świeżego trupa. Pociemniało mi w oczach - a gdym łzy ocierał, Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał. On przez lunetę wspartą na moim ramieniu Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu. Na koniec rzekł; "Stracona". - Spod lunety jego Wymknęło się łez kilka, - rzekł do mnie: "Kolego, Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale, Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?" - "Jenerale, Czy go znam? - Tam stał zawsze, to działo kierował. Nie widzę - znajdę - dojrzę! - śród dymu się schował: Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy Widziałem rękę jego, dającą rozkazy. - Widzę go znowu, - widzę rękę - błyskawicę, Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę, Biorą go - zginął - o nie, - skoczył w dół, - do lochów"! "Dobrze - rzecze Jenerał - nie odda im prochów". Tu blask - dym - chwila cicho - i huk jak stu gromów. Zaćmiło się powietrze od ziemi wylomów, Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone Toczyły się na kołach - lonty zapalone Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął. I nie było nic widać prócz granatów blasku, I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku. Spojrzałem na redutę; - wały, palisady, Działa i naszych garstka, i wrogów gromady; Wszystko jako sen znikło. - Tylko czarna bryła Ziemi niekształtnej leży - rozjemcza mogiła. Tam i ci, co bronili, -i ci, co się wdarli, Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli. Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza Moskiewska. tam raz pierwszy, cesarza nie słusza. Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona: Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona. On będzie Patron szańców! - Bo dzieło zniszczenia W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia; Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze. Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze, Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona Obleją, jak Moskale redutę Ordona - Karząc plemię zwyciężców zbrodniami zatrute, Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.

7

08:35, 2025-10-29

Króluj, nam Chryste!

Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi, Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi; I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął; Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota Długą czarną kolumną, jako lawa błota, Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy. Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona, Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona. Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą; I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą, Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy, Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy. Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza, Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza; Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci I ogromna łysina śród kolumny świeci. Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje. Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; - Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija, Pali piersią, rwie zębem,

Wiertarko-wkrętarka

08:35, 2025-10-29

Króluj, nam Chryste!

Sometimes I fantasize about Misato coming home drunk and beating me until I feel numb. She kicks me in the ribs until I can hardly breathe. Then she starts to cry and apologizes, begging me to forgive her. She holds me all night as I gently cry into her t-shirt. Please help is there any hope for me

ⓘ 𝒅𝒖𝒃𝒃𝒍𝒆 𝒕𝒂𝒑 𝒕𝒐 𝒉𝒆𝒂

08:31, 2025-10-29

Turystyka wspólną inwestycją w przyszłość

Wy sobie jaja z nas robicie? Turystyka? W Ostrowcu Swietokrzyskim? Weźcie się za robotę a nie kolejne głupoty nam wciskacie. Jakieś bajki o turystyce, śmiech na sali puste krzesła. Tyle że ten cyrk za nasze pieniądze się odgrywa. A ten portal jak i ta gazeta to już szkoda gadać, trup trzymany na siłę aby przekazywać wspaniale informacje z urzędu miasta. Zero ambicji ale gdzie wy biedaki teraz prace byście znaleźli już teraz do końca tężeją pod butem siedzieć. Nie pozdrawiam.

Kick

20:45, 2025-10-28

0%