Jest jeszcze nadzieja?

Lokatorzy bloku przy ul. Samsonowicza zaprosili mnie, aby zobaczyć jak wygląda ich codzienne życie, wśród spalin, dymu i smrodu.
W rozmowie ludzie nie kryli rozgoryczenia. Jak mówili – wszyscy o nich zapomnieli. Udałam się pod wskazany adres, wyboistą i pełną kolein drogą. Przed blokiem stała grupa mieszkańców, z nadzieją, że ta rozmowa poprawi warunki ich życia. Blok zamieszkuje 52 rodziny. Niemałą grupą lokatorów są dzieci.
-Życie tutaj to istna tragedia. Z upływem lat jest coraz gorzej. Nie można otworzyć okien. Bezpiecznie wyjść z dziećmi przed blok. Dokoła smród. Muchy i szczury, które wchodzą nam do mieszkań. Żyjemy odcięci od miasta i wszyscy o nas zapomnieli -mówili z żalem mieszkańcy.
Niespełna 10 lat temu lokatorom oddano klucze do nowych mieszkań. Budynek po dawnym akademiku został przebudowany w ramach budownictwa socjalnego z wysokim standardem. Znalazły tu swoje miejsce rodziny z różnym bagażem doświadczeń, ale radzące sobie z przeciwnościami losu. Wtedy jednak nikt nie przewidział problemów, z jakimi przyjdzie im się zderzyć.
-Z każdej strony otaczają nas zakłady i firmy prowadzące swoją działalność. Z okien widzimy dymiące kominy huty, firmy wytapiającej metale. Po sąsiedzku mamy kolejne magazyny, bramy, do których od świtu do nocy docierają ciężkie samochody z ładunkiem, potem wracają po rozładunku. Zaczyna się już pomiędzy godz. 4 a 5 rano, a kończy się późnym wieczorem. Nawet w niedziele po godz. 21 słyszymy huk maszyn. Raz nawet miałam zadzwonić na policję, bo już nie mogłam wytrzymać. Tu nie da się normalnie żyć -mówiła jedna z mieszkanek.
-Załadowane tiry i inne ciężkie pojazdy przejeżdżają nam prawie pod nos. Strach jest dzieci puścić przed blok, aby się pobawiły. Oczy trzeba mieć dookoła głowy. Kierowcy nie respektują progów zwalniających przy drodze. Do tego ten nieustanny huk nie do zniesienia. Kiedyś tak nie było. Teraz kierowcy robią sobie tędy skrót, umilając nam życie -mówi kolejny mieszkaniec. -Do góry unoszą się kłęby kurzu, a smród nie pozwala na otworzenie okien.
-Kiedyś otworzyłam okno wieczorem i wyszłam na zewnątrz. Po powrocie nie mogłam sobie poradzić, gdyż w domu było czarno od much. Całe ściany miałam oblepione. Do pierwszej w nocy musiałam z nimi walczyć. To jest nie do wytrzymania. Obserwujemy, jak pracownicy firmy po sąsiedzku pracują w kombinezonach i w maskach, a my i nasze dzieci jesteśmy na to wszystko narażeni i nikomu na nas nie zależy. Zupełnie jakbyśmy byli ludźmi gorszego sortu -mówiła jedna z mieszkanek.


W rozmowie z nami mieszkańcy poruszyli mnóstwo innych problemów. Brak możliwości dojazdu ze względu na niedopasowanie kursów autobusów. Brak oświetlenia przy bloku oraz problem z dzikami i lisami, które są kłopotliwymi gośćmi usytuowanego przy bloku placu zabaw. Inną kwestią, o której mówili ludzie, są kłopotliwi lokatorzy, nie przestrzegający zasad współżycia sąsiedzkiego. Zakłócający spokój i nie potrafiący dostosować się do zasad korzystania z części wspólnych budynku oraz reguł obowiązujących w lokalach wielorodzinnych. Mieszkańcy narzekali na brak utrzymania czystości przez kłopotliwych sąsiadów, nie sprzątanie nieczystości po psach, a także na wulgarne ich zachowanie, budzące strach wśród większości. Trudno dziwić się lokatorom bloku, że walczą o normalne i spokojne życie. Można by spekulować czy usytuowanie bloku mieszkalnego w środku strefy przemysłowej 10 lat temu było dobrym pomysłem? Wtedy lokatorzy cieszyli się z nowych mieszkań. Dziś uważają, że siedzą na bombie z opóźnionym zapłonem. To przekonanie jednak nie rozwiąże ich narastających problemów. Jedynie można zminimalizować ich skutki. Stąd też zwróciłam się do osób i instytucji, które mogą pomóc i którym wbrew przyjętej przez mieszkańców opinii, ich los nie jest obojętny.
Delegacja mieszkańców spotkała się z dyrekcją Zakładu Usług Miejskich, zarządzającym budynkiem, dyrekcją jednej z firm sąsiadujących najbliżej, członkami rady osiedlowej. Lokatorzy skierowali także pismo do Wydziału Infrastruktury Komunalnej. Wszystko wskazuje na to, że część problemów, które spędzały im sen z powiek, przy dobrej współpracy, uda się rozwiązać.
Dyrekcja jednej z sąsiadujących z blokiem firm zapewniła, że dokona analizy dotyczącej przejazdu i być może transport będzie realizowany inną drogą. Problemem jest jednak jej jakość. Wyrwy i dziury powodują, że przejazd, niestety, obecnie nie jest możliwy. Droga jest w zarządzie powiatu i jak zapewniła przewodnicząca rady osiedlowej Barbara Buszkiewicz, podejmie rozmowy w tej sprawie, aby udało się utwardzić powstałe ubytki i tym samym udrożnić przejazd tą trasą.
Dyrektor ZUM -u, Łukasz Dybiec zna problemy mieszkańców. Na budynku jest zadłużenie w wysokości 150 tys. zł, co jednak nie jest barierą w realizacji zadań, które podczas rozmowy zgłaszali mieszkańcy.
Dyrekcja jednej z firm również przeanalizuje sprawę użycia oprysków w celu pozbycia się uciążliwych dla mieszkańców owadów. Niestety, nie da się bloku przenieść w inne miejsce, gdyż trzeba pamiętać, że to strefa przemysłowa miasta. Zakłady, firmy, przedsiębiorstwa, które zatrudniają tysiące ludzi i dają utrzymanie rodzinom z miasta i powiatu ostrowieckiego. Dlatego liczy się dobra wola wszystkich, którzy dostrzegają skutki i mogą zmniejszyć szkodliwe oddziaływanie funkcjonujących działalności, żeby warunki życia lokatorów bloku były lepsze.
Jednak sami mieszkańcy też muszą zadbać o to, poprzez współpracę oraz zgłaszanie na bieżąco problemów i uwag, czemu służą dyżury pracowników ZUM-u oraz zebrania rady osiedlowej. Miejmy nadzieję, że podjęte rozmowy będą skutkowały konkretnymi działaniami, służącymi poprawie życia mieszkańców bloku.

Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *