Nie zabierajcie mi wolności…

Panią Łucję spotkałam przypadkowo, przy jednym ze śmietników osiedlowych.
Miała niewielki wózek, na który pakowała znalezione w kontenerze przedmioty. Nie oczekiwała żadnej pomocy. Mówiła, że sobie radzi. Potem przyszła do naszej redakcji, aby opowiedzieć mi swoją historię.
Kobieta ma 60 lat. Jej życie nie było usłane różami. Wychowywała się bez matki, która zmarła wcześnie Z rodziną nie chce mieć kontaktu. Jedyny jej syn mieszka na stałe za granicą. Sama zajmowała drewniany domek w sąsiedniej gminie. Ma sporą działkę i las. Utrzymywała się z jego owoców. Kilka lat temu Łucja została ubezwłasnowolniona przez rodzinę. Umieszczona w domu pomocy społecznej. Kobieta nie zgodziła się z decyzją sądu. Jak mówi, spędziła tam cztery lata.
-Rodzina na siłę chce udowodnić, że jestem chora psychicznie. Nie chcę mieć z nimi kontaktu. Zawsze byłam ta gorsza. Wmówiono mi chorobę sierocą. Może jestem nieco inna. Boje się ufać ludziom. Za dużo spotkało mnie krzywdy. Nie mogłam odnaleźć się w ośrodku. To miejsce nie jest dla mnie. Złożyłam wniosek do sądu, który po przeprowadzeniu postępowania, cofnął decyzję o ubezwłasnowolnieniu. Na własną prośbę opuściłam dom pomocy -mówi Łucja.
Kobieta powróciła do swojego, drewnianego domku. Żyła tam według swoich zasad. Niestety w ubiegłym roku uległ on spaleniu od wadliwej instalacji kominowej. Budynek nie nadawał się do zamieszkania. Pracownicy socjalni miejscowego ośrodka skierowali kobietę do schroniska dla osób bezdomnych. Łucja stamtąd uciekła. Tym razem pracownicy socjalni skierowali wniosek do sądu o umieszczenie jej w ośrodku pomocy społecznej -Nie możemy pozostawić kobiety bez pomocy i bez dachu nad głową. Dom, który się spalił, nie nadaje się ani do zamieszkania, ani do remontu. Ponadto kobieta ma potwierdzone dokumentacją medyczną zaburzenia psychiczne. Niestety, nie wyraża zgody na umieszczenie w żadnym ośrodku, stąd nasz wniosek do sądu. Kobieta ma nieruchomość, którą mogłaby sprzedać, kupić sobie mieszkanie i normalnie żyć, otrzymując należne świadczenia i podejmując leczenie. Jednak nie chce, a my nie możemy wziąć na siebie odpowiedzialności, jeśli stanie jej się coś złego -mówi kierownik miejscowego ośrodka.
Łucja potwierdza, że leczyła się psychiatrycznie, gdyż zdiagnozowano u niej schizofrenię.
-Nie biorę leków, bo były to psychotropy, po których czułam się gorzej. Dzięki temu rodzinie udało się mnie ubezwłasnowolnić. Byłam otumaniona. Od trzech lat korzystam z medycyny naturalnej. Do leczenia wykorzystuję rośliny. Od tego czasu czuję się dobrze -mówi kobieta. Sąd jednak wydał nakaz umieszczenia kobiety w ośrodku pomocy, z uwagi na to, że kobieta nie ma dachu nad głową. Kobieta nie korzysta z żadnej pomocy.
-Nie chcę być zamknięta w ośrodku. Dlaczego ktoś chce mnie pozbawić życia według własnych zasad. Nikomu nie robię krzywdy. Nie łamię prawa. Nie zwracam się o żadną pomoc do instytucji. Nigdy z tego nie korzystałam. Nie ufam instytucjom. Radzę sobie i niech tak pozostanie. Spotykam dobrych ludzi na swojej drodze, którzy mnie wspierają. Chcę być wolna. Nie zabierajcie mi tej wolności -mówi Łucja.
Kobieta nie chciała powiedzieć, gdzie teraz mieszka. Widywana jest w jednej z jadłodajni, gdzie przychodzi na obiad. Wciąż utrzymuje, że nie potrzebuje żadnego wsparcia. Trudni się zbieraniem złomu.
Według danych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, w naszym mieście nie istnieje problem bezdomności kobiet. Natomiast pojawiające się mieszkanki sąsiednich gmin nie chcą rozmawiać o tych problemach. Jest ich kilka. Wstydzą się tego, że z różnych przyczyn nie mają dachu nad głową. Każda ma swoją historię. Próbują sobie radzić same. Korzystają z codziennego, gorącego posiłku w jadłodajni. Czasem za opiekę nad ludźmi starszymi i chorymi, uda im się znaleźć jakiś kąt. W sezonie letnim jest łatwiej, gdyż więcej jest możliwości zarobku przy pracy sezonowej -zbiórkach owoców czy warzyw. O zimie na razie nie myślą. Dla nich to daleka przyszłość.

Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *