Do karetki z kanapkami i termosem. Chory nie wiadomo, gdzie trafi…

Jeszcze na początku tego roku, gdy karetka została wezwana do chorego, było wiadomo, że jak zostanie zabrany, trafi do ostrowieckiego szpitala.
Dzisiaj w dobie koronowirusa trudno przewidzieć, jak długo chory będzie czekał w karetce i do którego w województwie trafi szpitala.
-Wezwaliśmy pogotowie do taty, bo zemdlał, a ma problemy kardiologiczne – mówi mieszkanka powiatu ostrowieckiego. Po przyjechaniu karetki i zrobieniu tacie EKG, załoga uznała, że musi zabrać go do szpitala. Usłyszeliśmy, że mamy zrobić kanapki i dać wodę lub herbatę w termos, bo nie wiadomo jak długo potrawa przyjęcie do szpitala i nie wiadomo, do którego tata trafi szpitala. Wszystko będzie zależało od wyniku testu na koronowirusa.
Na szczęście wynik był ujemny, więc tata nie pojechał poza nasz powiat. Ale kanapki i woda w termosie bardzo się przydały. Czekał w karetce pod szpitalem 2 godziny i na SOR kilkanaście zanim stwierdzono, że może jechać do domu.
-Mama ma rozpoznany co dopiero nowotwór-mówi mieszkanka Ostrowca Św. Narzekała na boleści brzucha i bardzo złe samopoczucie. Z uwagi na to, że w piątek nie było już możliwości wyciągnięcia karty w przychodni, w niedzielę późnym wieczorem zostaliśmy zmuszeni wezwać karetkę. Mama została w nocy zabrana do szpitala. Już z samego rana dzwoniłam do ostrowieckiego szpitala z pytaniem na jaki oddział została przyjęta.
Niestety kobieta usłyszała, że pacjentki o takim nazwisku na liście przyjętych do ostrowieckiego szpitala nie ma. I być może została gdzieś odesłana. Pielęgniarka sprawdziła listę odesłanych.
-Okazało, że mama miała wynik pozytywny na koronowirusa, była tydzień wcześniej w szpitalu, i pewnie tam została zarażona – słyszę. A teraz została odesłana. Niestety pielęgniarka nie wiedziała do którego szpitala, powiedziała, że mam dzwonić na pogotowie. Mama to starsza kobieta. Nie ma telefonu, tak to pewnie już dawno byśmy wiedzieli, gdzie jest. Na pogotowiu usłyszałam, że została zawieziona do szpitala w Opatowie. Wykonałam już czwarty telefon, tym razem na opatowski SOR, usłyszałam, że mama została przyjęta na oddział wewnętrzny. Moja rozmowa z dyspozytorem pogotowia trwała dosyć długo, musiałam podać nazwisko, miejsce zamieszkania, datę urodzenia mamy, aby mógł sprawdzić, gdzie trafiła. W tym czasie ktoś może wydzwaniać na pogotowie, bo może potrzebować pomocy.
Kobieta przyznaje, że ona jakoś sobie z tym wydzwanianiem poradziła. Przede wszystkim jeżeli chodzi o pozyskanie numerów telefonów. Ale są osoby, które nie dadzą sobie z tym rady, na przykład starszy współmałżonek. Nasuwa się pytanie, czy szpital, do którego w pierwszej kolejności trafi a chory, nie mógłby poinformować rodziny o jego odesłaniu? Zaoszczędziłoby to stresu wielu osobom, zarówno choremu, jak i jego rodzinie. Nie byłaby także blokowana linia pogotowia.

Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *