Po marzenia! Korulczykowie w Abu Dhabi! (zdjęcia)

Aleksandra Korulczyk w triathlonie i jej mąż Rafał Korulczyk w  aquathlonie wystąpią na mistrzostwach świata. Finały tych zawodów odbędą się na wyspie Yas w Abu Dhabi w dniach od 23 do 26 listopada, a są organizowane przez Radę Sportu Abu Dhabi. Finały mistrzostw to klejnot w koronie corocznego kalendarza World Triathlon. Oczekuje się, że wielodniowy festiwal triathlonu powita w stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich ponad 5000 międzynarodowych triathlonistów, a także 2500 lokalnych triathlonistów, a mistrzowie świata zostaną koronowani zarówno w kategoriach elitarnych, jak i grup wiekowych. Oprócz wyścigów o mistrzostwo świata, wydarzeniem będzie również organizacja wyścigów community open dla triathlonistów w każdym wieku i o różnych umiejętnościach. W ten sposób organizatorzy zapewniają wyjątkową okazję do rywalizacji w ten sam weekend i w tym samym miejscu, co najlepsi na świecie. W Abu Thabi można więc wziąć udział w otwartym wyścigu społeczności. Start w tych zawodach dla państwa Korulczyków jest spełnieniem marzeń… Aquathlon, w którym będzie rywalizował Rafał Korulczyk, jest nową formułą zawodów. Zawodnicy tylko płyną i odbywają jazdę na rowerze. Nasz zawodnik będzie startował na dystansie standard czyli półtora kilometra pływania i 40 km roweru. Rafał Korulczyk wygrał w tym roku mistrzostwa Polski w aquabike na dystansie długim w Malborku. Wygrywając we wszystkich kategoriach wiekowych jest wyjątkowo mocnym kolarzem.

-Jak długi okres czasu poświęciliście państwo na przygotowania do mistrzostw i jaką obraliście ich strategię? Czy trenowaliście słabsze swoje strony, np. w myśl zasady słabiej jeżdżę na rowerze, to intensywniej pokręcę, czy raczej był to trening wszechstronny rozkładający się na wszystkie specjalności triathlonu? Była pani pływaczką, czy w takim razie na trening pływacki poświęca mniej czasu, a na np. trening kolarski zdecydowanie więcej?

-Trenujemy triathlon od 7 lat – mówi Aleksandra Korulczyk. -Każdy rok złożył sie na przygotowania do tych mistrzostw. Kwalifikacja, którą otrzymaliśmy jest zwieńczeniem ciężkiej pracy, jaką wykonaliśmy przez wiele lat. Rafał kontynuował treningi po sezonie triathlonowym i ukierunkował je pod dyscyplinę aquabike, w której wystartuje w Abu Dhabi. Ja starałam sie nadrobić od września stracony czas spowodowany wypadkiem na rowerze, do którego doszło w lipcu przez co przez ostatnie trzy miesiące bardzo mocno zwiększyłam obciążenia treningowe i ich objętość. Ostatni więc okres był ukierunkowany pod te zawody. Trening do triathlonu jest wszechstronny, więc skupiamy sie na wszystkich konkurencjach. Jeśli, w której jesteśmy lepsi, to warto o nią dbać z racji tego że to właśnie tą konkurencją możemy sobie wypracować przewagę nad rywalami.

-Czego spodziewa się pani po tych zawodach. Czy mogą okazać się specyficzne z racji klimatu, czy z powodu innych niespodzianek czyhających na triathlonistów, jak np. opracowane przez organizatorów profile tras?

-Zarówno trasa jak i klimat będą dla nas stanowiły problem. Trasa biegnie głównie przez miasto i ma wiele zakrętów, co sprawia, że pod kątem jazdy rowerowej robi sie mocno techniczna. Na mistrzostwach świata niedozwolone jest korzystanie z pianek neoprenowych, które w pewnym stopniu pomagają nam na etapie pływackim, zatem zarówno trasa jak i warunki atmosferyczne będą wymagające. W szczególności dla nas, lecących z zimnej strefy klimatycznej. Podczas startu temperatura będzie wynosiła ponad 30 stopnie Celsjusza, więc na pewno dam nam sie we znaki.

-Podkreśla pani, że w triathlonie w każdym starcie największą zmienną niezależną jest stan techniczny i jakość roweru, której nie da się porównać do znajomości własnego organizmu i jego możliwości. Jaki znalazła pani sposób na to, by zminimalizować te zmienne niezależne?

-To prawda. Stan techniczny i jakość roweru ma duże znaczenie, ale nie kluczowe w tym sporcie. Ścigamy sie na rowerach czasowych, które są tak zaprojektowane, aby minimalizować opory powietrza, takie same na jakich kolarze ścigają sie w Pro Tourze na odcinkach czasowych. W odróżnieniu do swojego organizmu, który znam dobrze i na którego symptomy umiem zareagować na bieżąco, niektórych rzeczy na rowerze nie da sie przewidzieć. Na przykład możemy złapać gumę, a może się też zdarzyć, że przerzutki nam się popsują. Ściganie się na rowerze szosowym z zawodnikami na czasówkach na starcie obniża nasze szanse na wygraną. Minimalizowanie tych zmiennych polega na porządnym serwisowaniu roweru, przygotowaniu go do startu, zadbaniu o wszystko, ale tym zajmuje sie mój mąż. Rowery to jego pasja i dba o nie na co dzień.

-Czy start w Abu Dhabi wiązał się z koniecznością pozyskania nowych sponsorów? Jak wyglądała logistyka  przedstartowa? Czy łatwo było pogodzić czas na przygotowania, życie rodzinne i zawodowe?

-Tak, zdecydowanie tak. Niestety, takie imprezy kosztują nas dużo finansowo. Jesteśmy zatem bardzo wdzięczni za wsparcie finansowe, które uzyskaliśmy od naszego głównego sponsora czyli od SGP Industria. Wsparła nas także Gmina Bałtów i powiat ostrowiecki. Logistyka przedstartowa trwa i jest bardziej stresująca, niż sam start. Zostawiamy dzieci po raz pierwszy z babcią wiec dużo stresu wokół tego jest w mojej głowie. Egzotyczna destynacja też nie ułatwia życia, bo inaczej podróżuje sie po Europie a inaczej lecieć po raz pierwszy do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Nigdy nie jest łatwo, ale to kwestia priorytetów i logistyki. Jeśli nam na czymś zależy, to zawsze znajdziemy sposób, by to zrobić.       

-Jakie cele startowe zakłada sobie pani? Jest pani tak przygotowana, że będzie akcent na próbę bicia rekordów życiowych, czy raczej określenie tych celów nastąpi już niejako w boju, w trakcie rywalizacji, w czasie pokonywania tras step by step w zależności od różnych uwarunkowań?

-To są mistrzostwa świata, nie ma tam nikogo na starcie z przypadku, więc sam udział jest dla nas ogromnym wyróżnieniem. Myślę, że obydwoje zakładamy cel na bicie rekordów życiowych, obydwoje jesteśmy w najlepszej formie. Damy z siebie tyle, na ile nas stać, będziemy walczyć o najlepsze możliwe lokaty.

-W czasie zawodów będą temperatury sięgające 29-30 stopni Celsjusza. Jak znaleźć się w takiej rzeczywistości po jesiennych treningach przy 10 stopniach Celsjusza? Aklimatyzacja chyba niezbędna…

-W idealnym świecie powinniśmy mieć 12 dni aklimatyzacji na miejscu. Jednak jesteśmy rodzicami i nie mogliśmy sobie pozwolić na taki scenariusz. Robimy więc co możemy tu na miejscu. Dużo jednostek treningowych wykonuje w domu na trenażerze w pokoju, w którym bez otwierania okien temperatura sięga ponad 20 stopni. Staram sie też biegać na bieżni w domu bez wentylatora, by przyzwyczajać organizm. Na miejscu będziemy mieli trzy dni na to, żeby się zaaklimatyzować. Musi nam wystarczyć.

-Na czyje wsparcie będzie pani mogła liczyć na trasie?

-Na trasie zawodów jestem już zdana sama na siebie, więc muszę słuchać swojego organizmu, pilnować założeń, które ustalamy z trenerem przed każdym wyścigiem. Mam nadzieję, skoro są to mistrzostwa świata, cieszyć się po prostu tymi okolicznościami. Mój mąż również startuje tego samego dnia, a dokładnie godzinę później, więc nie będzie mi w stanie powiedzieć, ile czasu straty mam do prowadzących zawodniczek. Jedziemy całą kadrą narodową age group, zatem liczę, że znajdą się dobre dusze, które krzykną mi na trasie gdzie mniej więcej się plasuje. Ponadto startujemy falami w swoich grupach wiekowych. Rywalizacja zapowiada się mocno bezpośrednia.

-Pani Olu, dlaczego triathlon? Co jest w nim tak fascynującego? Przecież to pot, łzy, nieogarnięta nigdy do końca walka z samym sobą?

-Triathlon jest wyjątkową dyscypliną sportową. Wymaga dużego zaangażowania, ale jest bardzo różnorodny. Podczas rywalizacji cały czas coś się dzieje. Mamy trzy dyscypliny, w których cały czas możemy się doskonalić. Łączy moje ukochane pływanie z mocno wydolnościowym rowerem i bieganiem. Sprawia, że całe ciało pracuje. Pozwala nam zachować zdrowie i dobrą sylwetkę, uczy bardzo dużo pokory, cierpliwości i samodyscypliny. Ponadto, przez to, że trenujemy triathlon, to pokazujemy naszym dzieciom, że sport jest fajny, wyjątkowy i wiąże się z wieloma, fantastycznymi emocjami. I od malutkiego zaszczepiamy ten sport w nich. Faktycznie, triathlon rodzi łzy i walkę z samym sobą, ale stwarza też możliwość spotkań z cudownymi ludźmi, dzielącymi tą samą pasję i triumfy, zwycięstwa, które nieraz było mnie i mężowi dane doświadczyć. Triathlon, to także trochę nasza odskocznia od codzienności i rutyny, no i wspólna pasja.

-W jaki sposób –przygotowując się do startu w mistrzostwach, znajdujecie motywację do treningów, jaką rolę spełnia trener i jak układa się z nim współpraca? Z jakimi marzeniami staniecie na starcie?

-W lipcu tego roku uległem wypadkowi. Przewróciłam się na rowerze i złamałam obojczyk. Przeszłam operację tzw. zespolenia obojczyka. Od tamtej pory motywacja po prostu sama jest we mnie.  Wiedziałam, że bardzo chcę wystartować na tych mistrzostwach świata i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby małymi krokami dotrzeć tam na start. Moja współpraca z trenerem jest bardzo ważna dla mnie. Ma on nie tylko wyczucie co do mojej formy fizycznej, ale jest też wsparciem psychologicznym. Wie, kiedy zmotywować, wie kiedy ochrzanić. Wierzy we mnie i w moje możliwości i to też na pewno daje mi dużo siły. Marzenia… Myślę, że każdy marzy o medalu z mistrzostw świata. Ostatni raz startowałam w lipcu, a więc ciężko jest mi określić, jak się zachowa moje ciało po kilku miesiącach bez startów. Jedna rzecz, o której marzę z całego serca, to żeby w dniu startu dopadł mnie tzw. dzień konia, żeby wszystko zagrało, żebym czuła się w wyśmienitej formie, żebym wreszcie dała z siebie wszystko, a miejsce wtedy będzie tylko formalnością. Jeśli będę czuła, że dałam z siebie maksa, to będę zadowolona z każdego miejsca na mecie.

-Czy start w Abu Dhabi planujecie Państwo połączyć z dłuższym pobytem w Emiratach i ich zwiedzaniem?

-Pierwotnie mieliśmy jechać tylko na cztery dni, ponieważ po raz pierwszy stawiamy dzieciaki na tak długo same z babcią. Ale przedłużyliśmy pobyt i będziemy przez tydzień w Emiratach po zawodach. Zostaną nam trzy dni, żeby odpocząć i pozwiedzać. Bardzo się cieszymy, że podjęliśmy taką decyzję, bo będzie to taka wisienka na torcie za te wszystkie ciężko przepracowane miesiące.

-Dziękuję za rozmowę.

Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *