Zamknij

Solidarność „Czerwonego” Ostrowca dra Pawła Gotowieckiego. Wiemy kim był TW „Andrzej”!

Dariusz KisielDariusz Kisiel 21:42, 11.12.2024 Aktualizacja: 22:00, 11.12.2024
Skomentuj

-Pamiętam, że kiedy rozpoczynał pan doktor zbieranie materiałów do książki Solidarność „Czerwonego” Ostrowca, grupa działaczy solidarnościowych wręcz pytała: co ten młodzian chce osiągnąć? Czy to, że w książce opisuje pan fakty z czasów, kiedy był dzieckiem, przeszkadzało w twórczym dziele?

-Dobrego historyka przede wszystkim cechuje dobry warsztat badawczy, a wiek jest sprawą drugorzędną – mówi dr Paweł Gotowiecki, rektor Akademii Nauk Stosowanych im. J.Gołuchowskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim. –Zgadzam się jednak z tezą, że jak się ma 25 lat to pewne przemyślenia mogą być mniej dojrzałe niż te napisane 10 czy 20 lat później. Ja mam obecnie 41 lat i to chyba wystarczający wiek, by nie uważać mnie za młokosa. Oczywiście, ten zarzut części działaczy ostrowieckiej „Solidarności” znałem od chwili rozpoczęcia prac nad książką, wiele lat temu. Ale taki sam zarzut stawiano historykom, którzy publikowali książki w czasach PRL o II wojnie światowej i Powstaniu Warszawskim. Zawsze się będzie pojawiał, jeśli mamy zderzenie z jednej strony nauki, a z drugiej strony pamięci ludzi, którzy uczestniczyli w konkretnym procesie historycznym i chcieliby, aby był odtworzony na podstawie ich własnych doświadczeń. Tak się nie da. Nie oznacza to, że znakomitej książki nie jest w stanie napisać osoba, która uczestniczyła we wspomnianym procesie historycznym, jednak gdyby przyjąć perspektywę, że jeśli ktoś nie był naocznym świadkiem pewnego zjawiska historycznego nie jest w stanie napisać o nim książki, to już dzisiaj nie bylibyśmy w stanie pisać o czasach np. I i II wojny światowej.

-Opisuje pan doktor głęboki, wielopłaszczyznowy konflikt społeczny i polityczny dekady lat osiemdziesiątych. Konflikty te istniały nie tylko na linii obóz rządzący – „Solidarność”, ale także wewnątrz samej „Solidarności”, czy w strukturach PZPR, a także między „Solidarnością”, a tworzącymi się w podziemiu partiami politycznymi.

-Uchwycenie tego konfliktu nie było łatwą sprawą, gdyż wymagało głębokich studiów. Książka bowiem opiera się nie tylko na dokumentach archiwalnych różnej proweniencji, ale także na materiach pozyskanych z prywatnych kolekcji, dziennikach, wspomnieniach, prasie, wreszcie kilkudziesięciu rozmowach. Szerokie spektrum źródeł pozwoliło uchwycić linie podziałów, które często przebiegały w poprzek konkretnych środowisk, opcji politycznych i ideowych. Myślę, że pewnym sukcesem udało mi się zidentyfikować i opisać przynajmniej najważniejsze podziały w łonie „Solidarności” i PZPR. Szeroko starałem się opisać także trzeciego, zbiorowego gracza ówczesnej sceny publicznej, czyli społeczeństwo, które przeżyło rewolucję godnościową po wyborze Jana Pawła II, dawało wyraz swoim coraz większym nadziejom i aspiracjom, a które chciało żyć w kraju bogatszym, zasobniejszym, lepiej rządzonym, niż był wówczas PRL. To właśnie społeczeństwo stanowiło przestrzeń wzajemnej rywalizacji między  władzą i „Solidarnością”, czy też opozycją demokratyczną. „Solidarności” udało się tę bitwę dwukrotnie wygrać – w 1980 roku, kiedy powstał 10-milionowy ruch społecznych przemian i w 1989 roku, kiedy społeczeństwo, zmęczone PRL-owską stagnacją, postanowiło dać czerwoną kartkę rządzącym. Władzy na krótko udało się przejąć kontrolę po wprowadzeniu stanu wojennego, kiedy społeczeństwo wycofało się w krąg swego życia rodzinnego, domowego, zawodowego i powstało zjawisko tzw. emigracji wewnętrznej. Ale było to już tylko przejęcie kontroli nad rytuałem, gdyż raz utraconej legitymizacji władzy, ekipie Jaruzelskiego nigdy nie udało się odzyskać.

-Dekada lat osiemdziesiątych była dość smutnym okresem w historii naszego miasta, które już wówczas wpadło w kłopoty gospodarcze, czego przykładem jest wspomnienie przez pana doktora w książce o zadłużeniu huty ostrowieckiej, czy braku środków na rozwój budownictwa mieszkalnego. Czy ta sytuacja w powiązaniu z kontrowersyjnymi przekształceniami lat dziewięćdziesiątych  nie decyduje przypadkiem o miejscu Ostrowca w obecnym kształcie?

-Poniekąd tak, chociaż jest to szerszy i bardziej rozciągnięty w czasie problem. Formuła gospodarki socjalistycznej formalnie skończyła się w 1989 roku, ale proces strukturalnych przekształceń rozciągnięty był na całe lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte, a swą genezę miał dużo wcześniej. Natomiast faktycznie, lata osiemdziesiąte to paradoksalnie z jednej strony wciąż jeszcze demograficzny rozwój i rozbudowa Ostrowca, a z drugiej strony początek zmierzchu postindustrialnego miasta, którego i lokalizacja przestrzenna i model gospodarczy nastręczyły nam w czasach kapitalizmu duże trudności. Jak wiemy, forsowanie ciężkiego przemysłu, tworzenie molochów – przedsiębiorstw i  kombinatów prowadzących własne ośrodki wczasowe, kluby sportowe czy szkoły nie wytrzymało próby czasu, i choć system gospodarczy PRL, oparty na ręcznym sterowaniu, przedłużył monokulturę przemysłową miasta przynajmniej o dekadę, była ona skazana na ostateczny upadek w konsekwencji  przemian wolnorynkowych lat dziewięćdziesiątych.

-Na ten smutny obraz upadającego miasta nakładają się także społeczne postawy. Mamy cała rzeszę działaczy solidarnościowych i antykomunistycznych, w tym także księży, ale także osoby z tych środowisk, które donoszą na swoich kolegów i współpracują ze Służbą Bezpieczeństwa, jako TW. Czy w tamtych latach nie pogubiliśmy się także, jako społeczeństwo respektujące pewne oczywiste normy moralne?

-Generalnie donosicielstwo było wpisane w kod DNA bolszewizmu i nic dziwnego, że po 1944 r. przeszczepiono ten sposób kontroli społeczeństwa z gruntu sowieckiego na grunt polski. Z drugiej strony, według mnie w publiczny, a nawet naukowym dyskursie zbyt często mitologizuje się zjawisko agentury czy omnipotencję SB. Zjawisko donosicielstwa istniało, ale w realiach Ostrowca Świętokrzyskiego ludzi, którzy realnie rozpracowywali swoje środowisko  i którzy powodowali, że na przykład ich koledzy trafiali do więzienia było kilkanaście osób. Pozostali tajni współpracownicy tworzyli ewidencję, wykonując gorzej, lepiej, a czasem zupełnie źle różnego rodzaju działania, których od nich oczekiwano, a które nie zawsze, a nawet nie przede wszystkim komuś personalnie szkodziły. Taka była filozofia władzy w PRL, władzy – przypomnijmy – bynajmniej nie opartej na mechanizmach demokratycznych. Przy czym oczywiście trudno z punktu widzenia norm społecznych uznać takie postępowanie za coś dobrego i wartościowego.

-Czytając książkę poczułem się jednak dziwnie odnajdując informacje, że owymi tajnymi współpracownikami SB byli późniejszy radny powiatowy, prezes KSZO, uznany i lubiany historyk, czy też ksiądz, który uczył mnie religii…

-O tym, że ktoś podpisywał dokument o współpracy decydowały różne, czasami bardzo skrajne, motywacje. Począwszy od strachu, powodowanego także szantażem, przez poczucie lojalności względem PRL, pragmatyzm przechodzący niekiedy w oportunizm, skończywszy zaś na kwestiach materialnych. Nie wiemy o motywacjach wszystkich osób, które podpisały tego typu współpracę. W przypadku części z nich dokumenty zostały wybrakowane, innymi słowy zniszczone, a dzisiejsze relacje mogą być zupełnie niewiarygodne. W stosunku do osób, których teczki pracy jednak zachowały się, to nie wrzucałbym oceny ich działalności do jednego worka, a w książce staram się uwypuklać wszelkie niuanse współpracy. Przyznajmy, że informowanie o nieprawidłowościach w zakładzie pracy było czymś zupełnie innym, niż donoszenie na innych z zemsty lub w korzyściach majątkowych. Demitologizuję w książce takie postrzeganie rzeczywistości, że skoro ktoś był tajnym współpracownikiem, to na pewno był szują i zdradzał swoich kolegów. Owszem, takie przypadki były, ale naprawdę były stosunkowo nieliczne. Częściej mieliśmy do czynienia z szarą prozą życia, niekoniecznie o sensacyjnym wydźwięku.

-Jednak ostrowieccy działacze „Solidarności” przez wiele lat pytali się: kim był TW „Andrzej”. Panu doktorowi udało się to na łamach książki ujawnić!

-Tak, choć pamiętajmy że dziś personalia TW nie stanowią już jakiejś szczególnej tajemnicy, a w przypadku osób których teczki personalne i pracy zachowały się, można je zidentyfikować choćby przeglądając elektroniczny inwentarz IPN. A wracając do TW „Andrzeja”, był to pseudonim Janusza Gallewicza. Była to w łonie „Solidarności” postać z drugiego szeregu. Miał jednak kontakty z wierchuszką opozycji demokratycznej z kręgu KOR-u czy KPN-u, którą poznał przesiadując w więzieniu za – co ciekawe – próbę szpiegostwa na rzecz Stanów Zjednoczonych. Powodowało to, że był świetnym łącznikiem z tymi środowiskami często naiwnych młodych działaczy z Ostrowca. Gallewicz współpracował z SB dla pieniędzy, a jednocześnie był to agent niezwykle inteligentny i  zdecydowanie najgroźniejszy przeciwnik „Solidarności”, który odpowiadał za rozpracowanie kilku struktur zarówno w latach 1980-1981, jak i po 13 grudnia 1981 roku. Był wykorzystywany do gier kombinacyjnych, a także inspirowania oczekiwanych przez SB poczynań „Solidarności” czy opozycji. Jednym słowem, bardzo ciekawa postać, która wręcz zasługuje na oddzielne, wnikliwe studium.

-Przez opisywaną przez pana rektora dekadę, począwszy od karnawału „Solidarności” po okrągłostołowe zwycięstwo, nie udało się jednak w Ostrowcu wykreować z grona działaczy hutniczych zdecydowanych liderów ruchu społecznego, czy później związku zawodowego. Dlaczego hutnicza „Solidarność” oddała stery „Solidarności” oświatowej?

-To bardzo ciekawe zjawisko. Ponieważ Ostrowiec nie był miastem inteligenckim, od samego początku istniał podział na elitę „Solidarności” wywodzącą się z warstwy robotniczej i stojącą zawsze gdzieś z boku inteligencję nauczycielską.  „Solidarność” robotnicza dominowała, co naturalne, w latach 1980-1981, kiedy liczyło się oparcie o duży zakład pracy, ale też w okresie działalności w podziemiu. Natomiast w 1989 roku stery przeszły z rąk hutników, w ręce nauczycieli, czy też szeroko rozumianej solidarnościowej inteligencji. W moim przekonaniu przyczyna leżała w tym, że  ludzie, którzy kierowali „Solidarnością” w okresie podziemia solidarnościowego, byli dobrymi liderami na czas konspiracji, natomiast brakowało im zapewne i determinacji i pewnych zdolności kierowania formalnymi strukturami. To wszystko spowodowało, że w momencie przekształceń w obrębie ruchu i transformacji ustrojowej doszło do wymiany liderów. Odbyła się ona w zasadzie bez jakiejś wewnętrznej walki. Ludzie z „Solidarności” hutniczej sami ustąpili pola ludziom, którzy mieli tworzyć większość postsolidarnościowych inicjatyw na lokalnej scenie politycznej w latach dziewięćdziesiątych. To zjawisko w naszym mieście było zresztą zbieżne z tendencjami, które występowały w obrębie „Solidarności” w całym kraju. Mam tu na myśli samą ideę Komitetu Obywatelskiego, czy też rolę osób ze środowisk inteligenckich, którzy na początku lat osiemdziesiątych tworzyli grupą doradców Wałęsy, a w 1989 roku przeszli do pierwszego szeregu „Solidarności” i stali się liderami ruchu społeczno-politycznego.  To, co działo się w Ostrowcu nie było zatem niczym niezwykłym wobec tego, co się działo w pozostałych częściach kraju.

-Nie korci pana doktora, by napisać kolejną książkę, czy też następną jej część o losach „Solidarności” w latach dziewięćdziesiątych i tych bliższych współczesności?

-Ależ, oczywiście, że mnie korci. Już nawet mam roboczy tytuł – „Dynastie czerwonego Ostrowca”, z ukazaniem procesów transformacji w skali lokalnej. Być może uda mi się to kiedyś zrealizować, przy czym kolejną książką o Ostrowcu, którą będę chciał wydać w przyszłym roku, będzie głębsza monografia strajku z 13-15 grudnia 1981 roku, jedynego takiego strajku w ówczesnym województwie kieleckim. Jestem obecnie na etapie ciekawych rozmów i poszukiwań materiałów operacyjnych Wojska Polskiego. Będzie to rzecz o spotkaniu trzech rozsądnych osób: pułkownika Stanisława Iwańskiego, Andrzeja Dudka z „Solidarności” i dyrektora huty Adama Śniadowskiego – ludzi, którzy swą rozwagą być może uratowali Ostrowiec przed taką tragedią, jaka miała miejsce w kopalni „Wujek”.

-W książce „Solidarność Czerwonego Ostrowca” niezwykle interesujące są uwagi i odpowiedzi na konkretne pytania Mariana Cichonia – szefa ostrowieckiej SB oraz Wiesława Borcycha – byłego prezydenta Ostrowca i I sekretarza KM PZPR zawarte w jego prywatnym dzienniku…

-Tak, uważam że wielką wartością książki są komentarze i uwagi osób z obu stron barykady tamtego konfliktu sprzed lat i to osób pełniących rolę liderów. Do tych dwóch źródeł dodałbym choćby rozmowę z dyrektorem Adamem Śniadowskim, czy Jerzym Jabłońskim i Zbigniewem Walczykiem – liderami „Solidarności”. Myślę, nie bez pewnej satysfakcji, że kolejnej osobie chcącej badać tamten okres takich źródeł już nie uda się zdobyć.

-Czytając książkę odnoszę wrażenie, że pan doktor napisał książkę o historii Ostrowca przez pryzmat wielowątkowych losów ostrowieckiej „Solidarności”. Czyżbym się mylił?

-Tak, to po części historia naszego miasta w dekadzie lat osiemdziesiątych, która stanowi jakby rozszerzenie mojego rozdziału w  monografii „Dzieje Miasta Ostrowca Świętokrzyskiego”. Losy „Solidarności” są pewną osią narracyjną dla moich rozważań, które wykraczają poza zwykłą historię związku i opozycji podziemnej. Starałem się dużo miejsca poświęcić także zmianom w aparacie władzy, czy życiu społecznemu i gospodarczemu miasta, pewnym procesom społecznym, które wówczas zachodziły, no i wyciągać wnioski. Książka jest przesycona faktografią, także ze względu na czytelników, z których wielu pamięta ten okres i zna osoby, które przewijają się przez karty książki. Moją ambicją nie było jednak ustalenie samych faktów, ale opisanie i wyjaśnienie zjawisk, które jak pan redaktor zauważył, być może wymagają dalszych badań i kolejnego wydawnictwa.

-Dziękuję za rozmowę.

Promocja książki i wykład autora

Zapraszamy na promocję książki rektora Akademii Nauk Społecznych im. J.Gołuchowskiego dra Pawła Gotowieckiego  pt. Solidarność „Czerwonego” Ostrowca. Studium konfliktu społeczno-politycznego 1980-1990.

- Sporo lat mi nad tą książką zeszło, ale wreszcie jest. Nie jest to żadna laurka, więc wielu nie przypadnie do gustu, a niektórym się wręcz nie spodoba. Nie wiem, czy jest to książka dobra, myślę, że jest uczciwa.

Byliśmy jednymi z pierwszych, którzy przeczytali książkę zanim została jeszcze opublikowana. Z jej lektury możemy się m.in. dowiedzieć o personaliach słynnego TW „Andrzeja” i innych tajnych współpracownikach SB działających w dekadzie lat osiemdziesiątych w Ostrowcu.

Promocji książki będzie towarzyszył wykład dra Pawła Gotowieckiego pt. „Społeczeństwo stanu wojennego. Między młotem aspiracji, a kowadłem konformizmu”.

Promocja książki i wykład odbędą się 12 grudnia o godz. 16 w auli ANSG, blok B.

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

StasioStasio

0 0

Mnóstwo udokumentowanych faktów, przemyślanych opinii, super ksiązka o ważnej historii Ostrowca 08:14, 16.12.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%