Pracują w jednej firmie już dwadzieścia cztery lata i dobrze się uzupełniają. Obaj postawili na specyficzny i trudny rodzaj działalności gospodarczej, jakim jest ochrona osób i mienia. Paweł Delegiewicz bardziej odnajduje się w prowadzeniu spraw organizacyjnych, natomiast Andrzej Kobylański, gwiazda piłkarstwa, w pozyskiwaniu klientów.
Paweł Delegiewicz urodził się w Ostrowcu Świętokrzyskim. Po ukończeniu Szkoły Podstawowej Nr 4, do której uczęszczali również jego ojciec i siostra oraz jedno z dzieci, uczęszczał do Zespołu Szkół Mechanicznych w Ostrowcu Świętokrzyskim. Życie zawodowe zaczynał w Warszawie, pracując w handlu. Po powrocie do rodzinnego miasta otworzył Biuro Ochrony Osób „Scorpion”.
Andrzej Kobylański także urodził się w Ostrowcu Świętokrzyskim. To znany piłkarz grający na pozycji pomocnika, reprezentant Polski, srebrny medalista olimpijski z Barcelony. Po ukończeniu szkoły podstawowej uczęszczał do szkoły budowlanej, którą ukończył w Sandomierzu. Było to związane z uprawianą przez niego dyscypliną sportu, a ,mianowicie piłką nożną.
-Swoją karierę rozpoczynałem w sezonie 1988/1989 występując w zespole KSZO Ostrowiec Świętokrzyski –mówi Andrzej Kobylański. Następnie grałem w Siarce Tarnobrzeg, do której sprowadził mnie trener Janusz Gałka, w FC Köln, Tennis Borussia Berlin, Hannover 96, Widzewie Łódź, SV Waldhof Mannheim, Energie Cottbus i Wiśle Płock. Przed sezonem 2004/2005 przeniosłem się do Wuppertaler SV. Od sezonu 2005/06 występowałem w niemieckim SV Rot-Weiß Bad Muskau.
Z reprezentacją olimpijską Polski zdobył wicemistrzostwo olimpijskie w Barcelonie w 1992 roku. W styczniu 2013 został dyrektorem sportowym w Koronie Kielce. Syn Andrzeja Kobylańskiego - Martin także został piłkarzem.
Andrzej Kobylański opuścił Ostrowiec Świętokrzyski w wieku 19 lat. Na obczyźnie grał w piłkę nożną przez dwadzieścia lat. Z Pawłem Delegiewiczem spotkał się w Mannheim w Badenii Wirtembergii w 1996 roku. Od tego czasu zaczęła się ich znajomość, a od 2000 roku stał się jego wspólnikiem. Odkupił bowiem część udziałów w spółce Scorpion, którą razem prowadzą.
-Nie czuję się gwiazdą, lecz człowiekiem, który stara się pomagać innym ludziom –mówi Andrzej Kobylański. Spotkanie z Pawłem sprawiło, że jego pomysł na życie zawodowe, a mówił o prowadzeniu firmy ochroniarskiej, bardzo mi się spodobał. Kiedy więc jeden z udziałowców chciał sprzedać swoje udziały, skorzystałem z okazji. Nie żałuję swojej decyzji.
W firmie znany piłkarz zajmuje się praktycznie wszystkim. Są to wyjazdy do klientów, rozmowy biznesowe, załatwianie spraw bieżących, w tym pilnowanie finansów. Współpraca z Pawłem Delegiewiczem układa się bardzo dobrze.
„Scorpion” ich domem
Paweł Delegiewicz zaczynał w 1997 roku od uzyskania koncesji na prowadzenie działalności ochroniarskiej. Najpierw była to spółka cywilna, a później spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. „Scorpion” jest agencją ochrony, działającą głównie na terenie województwa świętokrzyskiego. Mają oddziały w Ostrowcu Świętokrzyskim, Starachowicach i w Lipsku. Swoje usługi świadczą od 1999 roku.
-Kiedy zaczynaliśmy naszą działalność istniała potrzeba powstania firmy ochroniarskiej na terenie Ostrowca Świętokrzyskiego –mówi Paweł Delegiewicz. Był to czas trudny już choćby z tego powodu, że wiele spraw nie było uregulowanych przez polskie prawo. Byliśmy zainteresowani prowadzeniem działalności w sposób profesjonalny, w oparciu o obowiązujące przepisy prawa, w taki sposób, abyśmy mogli się z niej utrzymać. Na początku większość firm ochroniarskich była zakładana przez byłych pracowników Milicji Obywatelskiej lub PRL-owskich służb bezpieczeństwa. Ja i mój wspólnik jesteśmy całkowicie spoza tego środowiska.
Problematykę związaną z ochroną osób oraz mienia reguluje Ustawa z dnia 22 sierpnia 1997 r. o ochronie osób i mienia. Ten akt prawny określa m.in. obszary, obiekty oraz urządzenia podlegające obowiązkowej ochronie, zasady tworzenia i działania wewnętrznych służb ochrony, zasady prowadzenia działalności gospodarczej w zakresie ochrony osób oraz mienia, kwalifikacje i uprawnienia pracowników ochrony, zasady nadzoru nad systemem ochrony osób oraz mienia, a także zasady ochrony transportowanej broni, amunicji, materiałów wybuchowych, uzbrojenia, urządzeń i sprzętu wojskowego.
-Przez pewien czas brakowało aktów wykonawczych do tej ustawy, a nawet koncesje nie były wydawane –mówi Paweł Delegiewicz. Na początku były to koncesje uznaniowe i trzeba było naprawdę dobrze wypaść na rozmowie kwalifikacyjnej, aby taką koncesję otrzymać. Sprawy te były decydowane w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji w Warszawie. Sam byłem mocno zaskoczony, że taką koncesję dostaliśmy. Obecnie jest to o wiele łatwiejsze. Wystarczy bowiem mieć odpowiednie uprawnienia, otworzyć działalność i zdobywać klientów.
Tworząc firmę musieli zakupić oprogramowanie do stacji monitorowania. Działalność usługową zaczęli od ochrony obiektów, tj. montażu systemów alarmowych, kamer, domofonów, samochodowych GPS-ów. Potem doszła ochrona fizyczna, czyli ochrona obiektów. Wykonywali to ich pracownicy, specjalnie do tego celu przeszkoleni.
-Nie będę ukrywał, że to trudny sposób zarabiania na życie –mówi Paweł Delegiewicz. Świat idzie do przodu. W tej branży coraz większą rolę odgrywa elektronika. Czynnik ludzki jest siłą rzeczy wypierany z wielu miejsc. Kamery, które posiadają mocno rozbudowaną analizę obrazu, potrafią być bardziej pomocne niż patrol, który można w jakiś sposób zmylić.
Ich agencja ochrony to połączenie profesjonalnego przeszkolenia, natychmiastowej reakcji i najwyższej technologii systemów zabezpieczeń.
-Zatrudniani przez nas agenci to młody, dynamiczny zespół -mówi. Zajmujemy się ochroną imprez masowych, wydarzeń i koncertów. Montujemy systemy alarmowe, w tym między innymi urządzenia antywłamaniowe i przeciwpożarowe.. Oferujemy też wynajem samochodów, montaż kamer i TV przemysłowej, video domofonów, monitoring pojazdów.
Najważniejszy klient i pracownicy
Andrzej Kobylański mówi, że obaj podjęli się trudnej działalności gospodarczej, jaką jest sprzedaż bezpośrednia.
-Wiele zależy tu od bezpośredniego kontaktu z klientami, którym chcemy zaoferować nasze produkty i usługi –mówi były piłkarz. W obecnych czasach, gdy ludzie żyją Internetem i nikogo nie słuchają, nie jest to łatwe zadanie. A przecież warto posłuchać rady fachowców, aby zaoszczędzić sobie mnóstwa problemów. Nasi pracownicy znają się na oferowanych na rynku systemach ochrony, potrafią dopasować możliwości danego sprzętu do potrzeb klientów. Wiemy, jakie systemy można zamontować na konkretnym obiekcie.
Biuro Ochrony Osób „Scorpion” zatrudnia kilkadziesiąt osób. Są wśród nich byli policjanci, ale nie tylko. Szkolą także młodych pracowników.
-Osoba, która chce pracować jako agent ochrony, musi przejść specjalistyczne szkolenie na pracownika kwalifikowanego –mówi Paweł Delegiewicz. Szkolenie obejmuje zadania z zakresu treningu fizycznego, jak i teoretyczne. Zajęcia są prowadzone również na obiektach, które trzeba rozpoznać i dowiedzieć się, na czym polega jego prawidłowe zabezpieczenie. Są zajęcia z technik samoobrony, które też trzeba zaliczyć. Następnie trzeba zdać egzamin państwowy.
Kolejnym etapem jest uzyskanie pozwolenia na pracę z bronią. Najpierw trzeba wystrzelać odpowiednią ilość godzin na strzelnicy. Zalicza się je po wystrzeleniu odpowiedniej ilości punktów. To szkolenie także kończy się egzaminem państwowym, po którym dana osoba otrzymuje zaświadczenie, że może pracować z bronią.
Firma „Scorpion” posiada statut SUFO, czyli Specjalna Uzbrojona Formacja Ochrony. Statut ten daje uprawnienia do pracy z bronią ostrą. Niektórzy pracownicy posiadają taką broń na wyposażeniu podczas ochrony obiektów.
Pod ochroną „Scorpiona” znajdują się nie tylko obiekty cywilne, ale również sakralne. Niektóre przedmioty związane z kultem mają dość dużą wartość i muszą być strzeżone. Jest jeszcze wartość historyczna, religijna, sentymentalna, której nie sposób wycenić w pieniądzach.
Firma potrzebuje pewnej stabilizacji prawnej, stąd postulat pod adresem rządzących, aby prawo było w miarę stabilne i nie było zaskakujących nowelizacji. Z drugiej strony - prawo musi nadążać za zmianami technologicznymi (drony, inteligentne kamery i systemy alarmowe), w przeciwnym razie hamuje, a nawet uniemożliwia rozwój. Sztuczna inteligencja powinna być umiejętnie skojarzona z czynnikiem ludzkim, który zawsze będzie potrzebny.
Ciągnie wilka do lasu
Andrzej Kobylański ma kontakt ze sportem. Najbardziej jest dumny z tego, że jego syn, Martin, poszedł w ślady ojca i gra w piłkę nożną.
-W 2013 roku pracowałem w Koronie Kielce, wcześniej z Dariuszem Pasieką w Krakowie, jednak ostatecznie doszedłem do wniosku, że czas zostać wyłącznie kibicem, a nie czynnym działaczem sportowym –mówi Andrzej Kobylański. Doradzam synowi, do tego się przyznam. Ma on ciężki charakter, ale pewne rzeczy sobie przyswaja. Jeśli chodzi o KSZO to czasem serce mi się kraje. Przydałoby się lepsze zarządzanie i dopływ gotówki, na co na razie się nie zanosi. Co roku jest zapowiadany awans do drugiej ligi, a w końcu znowu gramy w III lidze. Pozbywamy się starszych i doświadczonych zawodników, gramy młodymi. Powinniśmy wziąć przykład z Siarki Tarnobrzeg, która awansowała do drugiej ligi czy ze Stali Stalowa Wola, która weszła do I ligi.
Zdaniem Andrzeja Kobylańskiego KSZO nie ma obecnie szans na awans wyżej niż do II ligi. Nie stać jest sponsorów ani miasta na grę ich drużyny w wyższej klasie rozgrywek piłki nożnej. Życzyłby sobie, aby na 100-lecie klubu KSZO w Ostrowcu Świętokrzyskim grała II liga.
Andrzej Kobylański mógłby być trenerem piłkarskim. P:apiery posiada. Przyznaje jednak, że dość długo nie pracował w tym zawodzie, a piłka bardzo się zmieniła na przestrzeni ostatnich lat.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz