Zaczynał jako budowlaniec. Spod jego ręki wyszły takie ostrowieckie osiedla jak Słoneczne czy Pułanki, a także – na budowie eksportowej – ukraińskie miasto Nietiszyn położone obok chmielnickiej elektrowni atomowej. Potem pracował na rzecz osób z niepełnosprawnościami. Ludzie byli i są dla niego najważniejsi. Jako emeryt szefuje społecznie Stowarzyszeniu na rzecz Warsztatu Terapii Zajęciowej „SZANSA”, pracuje też nad księgami rodowymi.
Praca zawodowa
Mieczysław Libuda zaczynał w 1961 roku jako uczeń Szkoły Podstawowej w Szumsku. Jest to mała miejscowość położona przy trasie między Łagowem a Rakowem (Gmina Raków).
- Niedawno odbył się zjazd absolwentów naszej szkoły, dokładnie po 56 latach -mówi.. We wrześniu 1969 roku rozpocząłem naukę w Zasadniczej Szkole Budowlanej działającej przy Kombinacie Budowlanym w Ostrowcu Świętokrzyskim. Przez trzy lata kształciłem się na kierunku mechanik maszyn budowlanych. Naukę kontynuowałem w technikum budowlanym także w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Pracę zawodową rozpoczął jako młodociany pracownik. Po ukończeniu 15 roku życia pracował i uczył się jednocześnie. Odchodząc na emeryturę mógł wylegitymować się 50-letnim stażem pracy. Część jego zatrudnienia odbywała się w warunkach szczególnych, co uprawniało go do wcześniejszego przejścia na emeryturę. Z tej możliwości jednak nie skorzystał. Będąc technikiem budowlanym podjął studia na Politechnice Świętokrzyskiej w Kielcach. Wybrał – jak łatwo się domyślić – kierunek budownictwo lądowe. Po ukończeniu tej uczelni uzyskał tytuł magistra inżyniera budownictwa.
- Pracę zawodową zaczynałem i przez wiele lat kontynuowałem (do 1983 roku) w Kombinacie Budowlanym w Ostrowcu Świętokrzyskim – mówi Mieczysław Libuda. Pracowałem na różnych budowach. Nie będzie żadną przesadą, jeśli powiem, że Ostrowiec rósł dzięki mojej pracy. Budowałem osiedle Słoneczne i Pułanki. Moje cegiełki można znaleźć praktycznie na każdym budynku. Zaczynałem jako młodzik od pracy łopatą, byłem technikiem, majstrem, kierownikiem budowy, pracowałem też w przygotowaniu produkcji.
W 1983 roku dostał propozycję pracy w Spółdzielni Remontowo-budowlanej. Zakład ten mieścił się przy ulicy Kilińskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim. Tym razem nie pracował łopatą, ale był prezesem spółdzielni. Zakład świadczył usługi remontowo –budowlane i prowadził tartak na Gutwinie.
W 1987 roku otrzymał od Kombinatu Budowlanego propozycję wyjazdu do pracy zagranicą. Firmą zatrudniającą był w tym przypadku Energopol Lublin. Był to wyjazd na budowę eksportową na Ukrainę. W miejscowości o nazwie Nietiszyn pracował jako kierownik budowy. Wyjechał na rok, ale kontrakt udało się przedłużyć o kolejne dwa lata.
- Miasto budowaliśmy praktycznie od podstaw – mówi. Wcześniej rozpoczęta została budowa Chmielnickiej Elektrowni Atomowej, z czasem przyszła kolej na miasto. Realizowałem tam wyłącznie budownictwo mieszkaniowe. Do Polski wróciłem we wrześniu 1990 roku.
Przez te trzy lata, kiedy pracował na budowie eksportowej, w kraju zaszyły ogromne zmiany. Powstawało społeczeństwo obywatelskie, następowały demokratyczne zmiany, ale też pojawiło się bezrobocie. Wiele firm dokonywało restrukturyzacji zatrudnienia, pojawiły się pierwsze upadłości. On na półtora roku zarejestrował własną działalność gospodarczą.
- Kiedy pojawiła się propozycja pracy w Rejonowym Przedsiębiorstwie Gospodarki Mieszkaniowej w Ostrowcu Świętokrzyskim (obecnie OTBS) szybko z niej skorzystałem - mówi. Zostałem zatrudniony w charakterze kierownika jednego z działów. Po trzech latach pracy przeszedłem do działu techniczno –inwestycyjnego Urzędu Miasta Ostrowca Świętokrzyskiego. Po wielu latach pracy na budowach krajowych i zagranicznych, zostałem urzędnikiem magistratu.
- Ktoś może pomyśleć, że było to coś zupełnie innego, odległego od mojego wykształcenia, ale tak nie było – mówi Mieczysław Libuda. Nadzorowałem bowiem sprawy budowlane, które realizowało miasto.
Kolejna zmiana w jego zawodowym życiorysie była związana z powstaniem powiatów w 1999 roku. Tym razem przeszedł na stanowisko pełnomocnika starosty ds. Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Po pewnym czasie trafił do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Na początku był kierownikiem jednego z działów, a z czasem został dyrektorem PCPR.
- Zajmowaliśmy się szeroko rozumianą pomocą dla osób niepełnosprawnych -mówi. Była to realizacja świadczeń i innych form pomocy zarówno finansowej jak i instytucjonalnej skierowanej do osób jej wymagających, które są zagrożone zjawiskiem wykluczenia społecznego poprzez m.in. dofinansowania ze środków PFRON – turnusów rehabilitacyjnych, likwidacji barier architektonicznych, w komunikowaniu się i technicznych, zaopatrzenia w przedmioty ortopedyczne, sprzęt rehabilitacyjny i środki pomocnicze, dofinansowanie sportu, kultury, rekreacji i turystyki osób niepełnosprawnych, ale również zapewnienie wsparcia finansowego dla placówek opiekuńczo-wychowawczych, rodzin zastępczych, pełnoletnim wychowankom oraz Domom Pomocy Społecznej.
W marcu 2018 roku został dyrektorem Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Grabowieckiej w Ostrowcu Świętokrzyskim. Ten okres swojej pracy wspomina bardzo ciepło. Nie był to łatwy kawałek chleba, ale bardzo wdzięczny. Wówczas miał już 18-letnie doświadczenie w pracy z osobami niepełnosprawnymi i starszymi. Przyznaje, że polubił tę pracę. Jego podopieczni byli zadowoleni.
Z Domu Pomocy Społecznej przeszedł do pracy w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, gdzie pracował przez ostatnie trzy miesiące do emerytury. Od listopada 2019 roku jest emerytem.
Prezes w stowarzyszeniu
Mieczysław Libuda jest prezesem Stowarzyszenia Na Rzecz Warsztatu Terapii Zajęciowej „SZANSA”. Warsztat Terapii Zajęciowej powstał przy Zakładzie Opiekuńczo - Rehabilitacyjnym w Ostrowcu Świętokrzyskim, działa od stycznia 2000 roku i nieprzerwanie służy podopiecznym.
- Stowarzyszenie ma możliwość pozyskiwania środków i cały czas to robi –mówi. Przed nami wyjazd na obóz sportowy do Zakopanego, na który pozyskaliśmy około 90 tysięcy złotych z Ministerstwa Sportu. Pozyskaliśmy też środki finansowe na remont i przystosowanie budynku przy ulicy Żabiej, który otrzymaliśmy po MOPS-ie, pod kątem osób niepełnosprawnych. Zamontowana została winda, wybudowane podjazdy dla wózków. Przygotowane i wyposażone zostały pracownie rehabilitacyjne. Częściowe dofinansowanie uzyskaliśmy z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Jesteśmy dumni z faktu, że nasi podopieczni osiągają spore sukcesy w zawodach sportowych. Ostatnio powodem do chluby jest Konrad Dębniak, który wystartował na olimpiadzie zimowej we Włoszech. W narciarstwie biegowym zdobył złoty i brązowy medal.
Samorządowiec
Mieczysław Libuda ma na swoim koncie pracę w samorządzie miejskim i powiatowym.
\- Do Rady Miasta wystartowałem w 2002 roku -mówi. Reprezentowałem mieszkańców osiedla Piaski – Henryków, aktywnie pracowałem w komisjach, brałem udział w posiedzeniach Rady Miasta. Był to trudny okres dla mieszkańców, gdyż w tym czasie upadłość ogłosiła Huta Ostrowiec SA. W kolejnej kadencji spróbowałem swych sił w Radzie Powiatu Ostrowieckiego. Byłem przekonany, że praca w powiecie ostrowieckim zwiększy moje możliwości w zakresie pozyskiwania wsparcia na działalność na rzecz osób niepełnosprawnych.
Był nie tylko radnym powiatowym, ale również sprawował funkcję wiceprzewodniczącego Rady Powiatu Ostrowieckiego.
Pracując w Radzie Miasta i Powiatu złożył kilkadziesiąt interpelacji, które zostały wdrożone do realizacji.
Drzewo genealogiczne
Mieczysław Libuda nie marnuje czasu jako emeryt. Wspólnie z żoną Marią, która po ukończeniu studiów na Wydziale Prawa i Administracji UMCS podjęła pracę w Urzędzie Miasta w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie pracowała 40 lat głównie w Wydziale Finansowym, badają korzenie swoich rodów.
- Poczułem się wyzwany przez żonę niejako do tablicy i zacząłem przyglądać się rodzinie mamy mojej żony oraz jej ojca, a obecnie rodzinie ze strony dziadka -mówi. Pierwsza księga rodowa powstała w 2023 roku, druga w 2024, a trzecia w 2025. Jeden taki album liczy średnio dwieście stron i cały jest zapełniony informacjami o członkach rodziny, zdjęciami, skanami świadectw aktów urodzenia i zgonów i wspomnieniami osób starszych. Po zakończeniu prac nad Księgą Rodową tradycyjnie już organizujemy rodzinne spotkania, na które zapraszamy żyjących członków rodzin. Odbywają się one w parafii, z której pochodzą nasi przodkowie. Najpierw jest Msza Święta, a potem zapalamy znicze na grobach naszych nieżyjących przodków. Prezentacja drzewa genealogicznego odbywa się już przy poczęstunku i rozmowie rodzinnej w wybranej restauracji.
Mój rozmówca dodaje, że drzewo genealogiczne jest trudne do ustalenia. Trzeba poszukiwać najstarszych, żyjących krewnych, którzy zapamiętali nie tylko ojców i dziadków, ale i pradziadków. Wiele czasu trzeba spędzić w archiwach, zwłaszcza w Archiwum Państwowym w Sandomierzu, gdzie jest możliwość dotarcia do wielu ksiąg. Nie trzeba mieć żadnej zgody na przeglądanie zasobów archiwów, trzeba tylko wiedzieć, czego się szuka.
- W pierwszym drzewie genealogicznym udało nam się odnaleźć przodków z rodziny Adamczyków tj. babci mojej żony od 1820 roku, w sumie osiem pokoleń – dodaje M. Libuda. W drugim drzewie odnaleźliśmy naszych przodków z rodziny Stanów i Kolasów tj. ze strony dziadka i ojca żony z domu Stan od 1795 roku, w sumie dziesięć pokoleń. W trzeciej księdze znajdują się przodkowie ze strony dziadka Gilewskiego i mamy z domu Gilewska od roku 1764, również dziesięć pokoleń. Ja także mam swoją księgę z rodziny Libudów, ale nie mojego autorstwa. Jest to księga bardziej w formie opisowej (relacje przekazywane od żyjących członków rodzin), zawiera też skany dawnych dokumentów i rodzinne zdjęcia. W ostatniej z ksiąg umieściliśmy dział pt. Wspomnienia, aby najstarsi żyjący członkowie rodzin mieli możliwość opowiedzenia o swoich zapamiętanych przodkach. Byli wśród nich kowale, młynarze, rolnicy. Prawie wszyscy zamieszkiwali głównie miejscowości w parafiach Malice Kościelne, Gierczyce, Stodoły w gminie Lipnik oraz okolice Ćmielowa i Ostrowca Świętokrzyskiego.
Żona Mieczysława Libudy – Maria pochodzi z Krzczonowic w okolicy Ćmielowa, a on z Szumska. W Ostrowcu Świętokrzyskim razem z żoną zamieszkują od 1979 roku. W tym czasie zaczęli budować swój dom w dzielnicy Piaski Henryków.
Maria i Mieczysław są szczęśliwymi rodzicami i dziadkami. Doczekali się dwóch synów i czworo wnucząt. Synowie po ukończeniu studiów pozostali w Warszawie i tam pracują.
W 2024 r. obchodzili 45 lecie małżeństwa – Szafirowe Gody.

Turystyka wspólną inwestycją w przyszłość
Możecie sobie pogadać, to Was nic nie kosztuje. Najpierw jako pierwsze pytanie powinniście sobie zadać: Czy w państwie tuskowym co kolwiek może się rozwijać? Zacznijcie od klubów swingersów, jachtów, ekspresòw do kawy, solariów w pizzeriach, czy wspierania bardziej natchnionych treści np śpieawnia z balkonów. Potem zatrudnijcie lewackich artystów, najlepiej takich którzy czują sie jakby ktoś na nich *%#)!& Bo podobno taka moda zapanowała wśród artystek wyjeżdzajacych na saksy do Dubaju. Po co nasze gwiazdy estrady mają płacić za wyjazd i tułać się po świecie gdzie nikt ich nie zna i znać nie chce, karpetrajdery mogą przyjeżdzać tutaj, zwalić nawóz na natchnione dusze lewackich artystek i przy okazji zostawić troche grosza w hotelach. A artystki po sesji zarobkowej, tym razem w zgodzie z powołaniem, będą ich zabawiać programem artystycznym do kotleta z kozy. Dla tego słusznie uważacie, że infrastruktura hotelowa jest niezbędna do tego aby ktoś tutaj w ogóle przyjechał. Jednak krajobrazy, ... to troche słaby argument bez żadnej infrasruktury trzymającej poziom zachęcajacy, nie mówiąc o wielogwiazdkowym. Jakieś krajobrazy są wszędzie. Dopiro ich wykorzystanie i podanie jak danie w drogiej restauracji może odnieść sukces Każdy chce być fajny i spostrzegawczy, przeto ktoś przecież przy kotlecie musi o czymś gadać, to krajobrazy wtedy mogą być zauważone, a może nawet docenione. Dla tego życze owocnej dyskusji, bo pogadać sobie to zawsze jakaś ulga.
Pogadaszka...
08:54, 2025-10-31
Turystyka wspólną inwestycją w przyszłość
Turystyka, czyli jak sprawnie wyjechać z tego miasteczka...
turysta
20:25, 2025-10-30
Króluj, nam Chryste!
Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi, Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi; I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął; Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota Długą czarną kolumną, jako lawa błota, Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy. Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona, Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona. Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą; I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą, Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy, Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy. Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza, Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza; Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci I ogromna łysina śród kolumny świeci. Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje. Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; - Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija, Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija. Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku, Po waleniu się trupów, po ranionych jęku: Gdy kolumnę od końca do końca przewierci, Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci. Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia? Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia? Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy, Król wielki, samowładnik świata połowicy; Zmarszczył brwi, - i tysiące kibitek wnet leci; Podpisał, - tysiąc matek opłakuje dzieci; Skinął, - padają knuty od Niemna do Chiwy. Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy, Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże, Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże, - Warszawa jedna twojej mocy się urąga, Podnosi na cię rękę i koronę ściąga, Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy, Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy! Car dziwi się - ze strachu. drzą Petersburczany, Car gniewa się - ze strachu mrą jego dworzany; Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara Jest Car. - Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara. Posłany wódz kaukaski z siłami pół-świata, Wierny, czynny i sprawny - jak knut w ręku kata. Ura! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy Walą się, na faszynę kładąc swe tułowy; Już czernią się na białych palisadach wałów. Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów, Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiaka Wrzucony motyl błyska, - mrowie go naciska, - Zgasł - tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało? Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał? Zgasnął ogień. - Już Moskal rogatki wywalał. Gdzież ręczna broń? - Ach, dzisiaj pracowała więcej Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej; Zgadłem, dlaczego milczy, - bo nieraz widziałem Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem. Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij; Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi; A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność; Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność, Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci, Żołnierz jako młyn palny nabija - grzmi - kręci Broń od oka do nogi, od nogi na oko: Aż ręka w ładownicy długo i głęboko Szukała, nie znalazła - i żołnierz pobladnął, Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął; I uczuł, że go pali strzelba rozogniona; Upuścił ją i upadł; - nim dobiją, skona. Takem myślił, - a w szaniec nieprzyjaciół kupa Już łazła, jak robactwo na świeżego trupa. Pociemniało mi w oczach - a gdym łzy ocierał, Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał. On przez lunetę wspartą na moim ramieniu Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu. Na koniec rzekł; "Stracona". - Spod lunety jego Wymknęło się łez kilka, - rzekł do mnie: "Kolego, Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale, Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?" - "Jenerale, Czy go znam? - Tam stał zawsze, to działo kierował. Nie widzę - znajdę - dojrzę! - śród dymu się schował: Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy Widziałem rękę jego, dającą rozkazy. - Widzę go znowu, - widzę rękę - błyskawicę, Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę, Biorą go - zginął - o nie, - skoczył w dół, - do lochów"! "Dobrze - rzecze Jenerał - nie odda im prochów". Tu blask - dym - chwila cicho - i huk jak stu gromów. Zaćmiło się powietrze od ziemi wylomów, Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone Toczyły się na kołach - lonty zapalone Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął. I nie było nic widać prócz granatów blasku, I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku. Spojrzałem na redutę; - wały, palisady, Działa i naszych garstka, i wrogów gromady; Wszystko jako sen znikło. - Tylko czarna bryła Ziemi niekształtnej leży - rozjemcza mogiła. Tam i ci, co bronili, -i ci, co się wdarli, Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli. Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza Moskiewska. tam raz pierwszy, cesarza nie słusza. Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona: Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona. On będzie Patron szańców! - Bo dzieło zniszczenia W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia; Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze. Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze, Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona Obleją, jak Moskale redutę Ordona - Karząc plemię zwyciężców zbrodniami zatrute, Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.
7
08:35, 2025-10-29
Króluj, nam Chryste!
Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi, Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi; I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął; Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota Długą czarną kolumną, jako lawa błota, Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy. Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona, Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona. Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą; I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą, Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy, Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy. Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza, Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza; Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci I ogromna łysina śród kolumny świeci. Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje. Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; - Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija, Pali piersią, rwie zębem,
Wiertarko-wkrętarka
08:35, 2025-10-29
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ostrowiecka.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz