Zamknij

Zdolności oratorskie nie są najważniejsze

Wiesław RogalaWiesław Rogala 11:57, 30.12.2024 Aktualizacja: 12:03, 30.12.2024
Skomentuj

Olgierd Miedzybłocki to znany adwokat, fachowiec z klasą, jakich nie za wielu w naszych czasach, a jednocześnie człowiek taktowny i kulturalny. Choć od urodzenia jest kielczaninem, to zawodowo związał się przede wszystkim z Ostrowcem Świętokrzyskim.

-Kiedy miałem cztery lata rodzice wyjechali z Kielc na tzw. Ziemie Odzyskane –mówi adwokat. Wyjazd był związany z pracą ojca. W Słupsku uczęszczałem do szkoły podstawowej, a potem do liceum. Po skończeniu dziesiątej klasy wróciłem do Kielc. A konkretnie do mojej babci, która mieszkała w dawnej, przedwojennej wilii. Po śmierci dziadka babcia zaczęła chorować. Ktoś z rodziny musiał wrócić, aby opiekować się nią.

Od dzieciństwa przejawiał zdolności w kierunku nauk humanistycznych. Wybór kierunku studiów był więc niejako konsekwencją tego, co wcześniej polubił.

-Po uzyskaniu matury dostałem się na studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego w Warszawie –mówi. Wówczas dziekanem wydziału prawa był Witold Ludwik Wołodkiewicz, profesor nauk prawnych, specjalista w zakresie prawa rzymskiego i europejskiej kultury prawnej, znawca kultury antycznej, adwokat, specjalista w zakresie historii prawa cywilnego. Dla mnie był to piękny okres w życiu, ale minął bardzo szybko.

Jego praca magisterska związana była z prawem pracy, a dotyczyła pracy w godzinach nadliczbowych. Promotorem był prof. Zbigniew Salwa, specjalista z zakresu prawa pracy, późniejszy doradca strony rządowej w sierpniu 1980 roku, a także członek Trybunału Stanu. Tytuł magistra prawa uzyskał w 1974 roku.

W tamtych czasach ukończenie prawa, na znanym uniwersytecie, dawało spore możliwości na przyszłość. Można było pracować w zawodzie sędziego, prokuratora, adwokata, ale nie tylko. Wielu przedstawicieli tzw. wolonych zawodów skończyło właśnie prawo.

-Po studiach dostałem się na dwuletnią aplikację sędziowską w Sądzie Wojewódzkim w Kielcach –mówi. Jak każdy aplikant uczyłem się prawa od nowa, ale już pod kątem wykonywania zawodu sędziego. Ostatecznie do pracy w zawodzie sędziego nie poszedłem, lecz po ukończeniu aplikacji sędziowskiej rozpocząłem trzyletnią aplikację adwokacką. Wtedy to Okręgowa Rada Adwokacka przyjmowała na aplikację adwokacką. Byłem jednym z sześciu szczęśliwców. Rada zdecydowała również o tym, że ja i Edward Rzepka, urodzony w Busku Zdroju, późniejszy obrońca działaczy opozycji demokratycznej w PRL, a także poseł i zastępca Przewodniczącego Trybunału Stanu, a także dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Kielcach, trafiliśmy do Ostrowca Świętokrzyskiego.

Po pewnym czasie adwokat Edward Rzepka przeniósł się do Kielc, a Olgierd Miedzybłocki – po przeniesieniu się do Kielc jedynie na krótko – wrócił do Zespołu Adwokackiego w Ostrowcu Świętokrzyskim. Mimo, że był i pozostaje kielczaninem, zaprzyjaźnił się z Ostrowcem i tu pozyskiwał wielu klientów, których sprawy prowadził.

„Wespół w zespół”

Olgierd Miedzybłocki mówi, że tamten Ostrowiec był straszny, ale tylko z wyglądu, zwłaszcza od strony drogi wjazdowej z Kielc. Stojące przy ulicy Traugutta domy z czerwonej cegły nie robiły na przyjezdnych najlepszego wrażenia. Jednak ludzie byli mili i szybko zdobył sobie wielu znajomych, przyjaciół oraz klientów.

-Wtedy nie było indywidualnych praktyk adwokackich, a adwokaci tworzyli Zespół Adwokacki z kierownikiem na czele –mówi adwokat Olgierd Miedzybłocki. Każdy z adwokatów przyjmował sprawy na swoje nazwisko, natomiast wspólnie łożyliśmy na koszty utrzymania lokalu oraz sekretarki.

Pracując w tym zespole podejmował się prowadzenia zarówno spraw cywilnych, jak i karnych, a to dlatego, że takie było zapotrzebowanie. Na początku lat 80. sytuacja na rynku pracy, o ile z takim w ogóle mieliśmy do czynienia, była w miarę stabilna. Dopiero, gdy upadały pierwsze zakłady pracy, a potem w hucie zaczęły się redukcje, sprawy pracownicze trafiały także do adwokatów.

-Dominowały sprawy cywilne, co mnie, specjaliście z zakresu prawa pracy, było na rękę –mówi. Procesy cywilne dotyczyły głównie podziału majątku dorobkowego (jako pokłosie spraw rozwodowych), a także podziału spadku. Sprawy cywilne wymagają zbadania. Trzeba dotrzeć do dokumentów, przepytać świadków, napisać pozew, obmyślić strategię procesową. Rola sądu w procesach sprzed 2004 roku była większa niż obecnie, ale to kwestia oceny. Także obecnie sędzia musi zbadać sprawę dogłębnie i ocenić dowody zanim wyda wyrok.

Zmianę modelu procesu cywilnego przyniosła nowelizacja z 2 lipca 2004 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw, która weszła w życie 5 lutego 2005 r. Skreślono przepis § 2 art. 321 Kodeksu postępowania cywilnego oraz zmieniono brzmienie art. 4771 § 1 k.p.c., tak że zasadą w procesie cywilnym jest związanie sądu zakresem przedmiotowym sporu, jako determinującym zakres przedmiotowy orzeczenia merytorycznego. Wyrazem tego jest także zmiana brzmienia art. 224 § 1 k.p.c. Aktualnie warunkiem zamknięcia rozprawy jest przeprowadzenie dowodów, nie zaś uznanie przez sąd sprawy za dostatecznie wyjaśnioną.

W aktualnym modelu polskiego procesu cywilnego obowiązuje zasada kontradyktoryjności bez ograniczeń. Wyjątki od niej związane są z utrzymaniem w treści art. 232 k.p.c. zdania drugiego tego przepisu. Daje on wprawdzie możliwość dopuszczenia dowodu z urzędu, ale winien mieć zastosowanie w sytuacjach wyjątkowych.

Procesy pod rządami starego prawa trwały zbyt długo, dlatego obecnie już nie można cały czas zgłaszać nowych wniosków dowodowych. Trzeba to uczynić na początku, wnosząc sprawę i prezentując wszystkie dowody. Jeśli strona o czymś zapomni, to sąd może nowego wniosku nie dopuścić.

Sprawy o zabójstwo

Sprawy karne pozornie wydają sie dużo prostsze, bo to prokurator „pracuje” dla adwokata. Zbiera dowody, stawia zarzuty, zamawia opinie u biegłych, formułuje akt oskarżenia. Adwokat niejako szuka dziury w całym i to pod tym kątem, aby jego klient otrzymał jak najniższy wyrok, a najlepiej aby został uniewinniony.

-Prowadziłem sprawę o usiłowanie zabójstwa, która toczyła się przed sądem w Opatowie –mówi adwokat. Udało mi się podważyć zarzut prokuratorski i zamiast zarzutu usiłowania zabójstwa wywalczyłem zarzut spowodowania niewielkich obrażeń ciała. Prokurator żądał 10 lat więzienia dla mojego klienta. Sąd uwzględnił moją argumentację, dokonał zmiany kwalifikacji prawnej czynu i za spowodowanie uszkodzenia ciała wymierzył oskarżonemu karę 1 roku pozbawienia wolności.

Adwokat opowiada, że dramat rozegrał się na kanwie zawiedzionych uczuć. Odrzucony partner, który nadużywał alkoholu, nie mógł pogodzić się z utratą „swego szczęścia”, przyszedł do partnerki, zarzucił jej sznurówkę na szyję, ale nie uczynił tego zbyt mocno, nie naciskał tchawicy, tak że kobieta mogła oddychać. W rezultacie tego ataku kobieta odniosła niewielkie obrażenia ciała. Co prawda oskarżony groził jej słownie, ale to nie wystarczyło do skazania go za usiłowanie zabójstwa, lecz za niewielkie uszkodzenie ciała.

-Nowa opinia lekarska, przeprowadzona na mój wniosek już w toku postępowania sądowego, uratowała mojego klienta przed karą za usiłowanie zabójstwa –mówi adwokat.

W innej sprawie o zabójstwo oskarżony, w wieku powyżej siedemdziesięciu lat, został początkowo skazany na karę 25 lat pozbawienia wolności.

-Ojciec i syn oraz sąsiad pili razem alkohol –mówi adwokat. Nie był to jakiś sporadyczny wypadek, gdyż wszyscy bohaterowie tej sprawy nadużywali alkoholu. Popijawa odbywała się w mieszkaniu ojca. W pewnym momencie sąsiad, występujący w roli gościa, powiedział do gospodarza: „Brudno tu u ciebie, jak w kurniku”. Gospodarz tak się zdenerwował, że wziął do ręki tłuczek do ziemniaków i uderzając w głowę swego gościa, zabił go. A gdy już było po wszystkim ojciec i syn wzięli denata i wrzucili do szamba.

Sąd Apelacyjny uznał go za winnego i skazał go na karę 15 lat pozbawienia wolności. Z kolei syn, który nie brał udziału w zabójstwie, a jedynie pomagał w ukryciu zbrodni, początkowo usłyszał wyrok 10 lat pozbawienia wolności. Sąd Apelacyjny w Krakowie obniżył mu wyrok o pięć lat.

Trzecia sprawa, ze Starachowic, dotyczyła zabójstwa żony przez jej męża. Sprawca udusił kobietę i powiesił jej ciało na kaloryferze. Potem usiłował popełnić samobójstwo.

-Początkowo przyjęto wersję o samobójstwie, z którą nie chciała zgodzić się rodzina ofiary -mówi adwokat. Po dwóch latach mężczyzna został oskarżony o zabójstwo. W toku procesu przeprowadzono ekshumację zwłok. Sąd skazał go na karę 25 lat pozbawienia wolności. Przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie wywalczyłem obniżenie wyroku do 15 lat pozbawienia wolności. Wyrok sądu krakowskiego nie spodobał się ministrowi Zbigniewowi Ziobro, który nakazał wniesienie kasacji. Z konieczności występowałem także przed Sądem Najwyższym, który oddalił kasację i utrzymał wyrok w mocy.

Olgierd Miedzybłocki mieszka w Kielcach, a pracuje w Ostrowcu Świętokrzyskim. Od pewnego czasu raz w tygodniu przyjmuje interesantów także w Kielcach. W latach 80. i 90. XX wieku klienci umawiali się telefonicznie na wizytę lub przychodzili do zespołu, szukając porady prawnej. Nie było Internetu, telefonów komórkowych.

Zmiany, zmiany

Wiele zamieszania w adwokaturze wywołali politycy. Rozpętano walkę o wolny dostęp do zawodów prawniczych, w tym do zawodu adwokackiego. Działania te były wspierane głównie przez młodych absolwentów prawa.

-Przed 2005 r. istniała jedna ścieżka dostępu do zawodu, tj. zdawało się egzamin zorganizowany przez jedną z 24 okręgowych rad adwokackich lub 19 okręgowych izb radców prawnych –mówi Olgierd Miedzybłocki. Po zmianie przepisów egzaminy na aplikację przeprowadzają państwowe komisje, a egzaminy w całym kraju wyglądają tak samo. Nowelizacja z 2005 r. umożliwiła podejście do egzaminu zawodowego nie tylko osobom po aplikacji, ale także magistrom prawa z odpowiednio długą praktyką czy doktorom nauk prawnych, zniesiono też limity przyjęć.

Kolejna tura deregulacji – już mniej spektakularna – nastąpiła w 2009 r. (skrócono aplikację do trzech lat), a także w 2013 r. (gdy zwolniono z wymogu odbycia aplikacji adwokackiej i złożenia egzaminu m.in. komorników z trzyletnim stażem).

-Zmiany przepisów spowodowały, że dostęp do zawodu adwokata stał się łatwiejszy, ale coraz mniej osób decyduje się ten zawód wykonywać –mówi adwokat. Świeżo upieczeni adwokaci szybko porzucają wymarzony zawód, bo nie maja klientów. W moim zespole nie mamy już sekretarki, a oprócz mnie pracuje jeszcze dwóch adwokatów: Andrzej Kotwa oraz Krzysztof Nowak. Sprawy finansowe ogarnia księgowa.

Przed zmianą przepisów ojciec adwokata nie mógł być sędzią w tym samym okręgu, teraz nie ma takich zakazów.

-Znam przypadek, że żona Prezesa Sądu jest adwokatem –dodaje adwokat. Dawniej adwokatem można było zostać po upływie co najmniej dwóch lat od zakończenia sędziowania lub bycia prokuratorem, obecnie taki wymóg nie obowiązuje.

Obecnie, chcąc zostać adwokatem, trzeba przed Okręgową Radą Adwokacką zdać egzamin na aplikację adwokacką. Nie ma już wymogu wcześniejszego odbycia aplikacji sędziowskiej. Można też dostać się na aplikację adwokacką po przepracowaniu wymaganego okresu w charakterze asystenta w sądzie i zdaniu egzaminu.

Trudny kawałek chleba

Adwokaci zawsze stanowili wolny zawód. W czasach komuny adwokat nie mógł mieć własnej kancelarii adwokackiej, choć sam płacił składkę na ZUS, obecnie większość zespołów została zlikwidowana, a prawie każdy adwokat ma swoją kancelarię i sam opłaca ubezpieczenie.

-Długie i ładne mowy mogą robić wrażenie na kliencie, ale nie na sądzie –mówi adwokat. Do Sądu bardziej od popisów oratorskich przemawiają argumenty prawne i merytoryczne. Sąd musi odróżnić ziarno od plew, adwokat zaś dotrzeć do sedna sprawy, by po wyłuskaniu korzystnych dla klienta dowodów, umiejętnie zaprezentować je przed sądem.

Olgierd Miedzybłocki dodaje, że obecnie przepisy (kodeksy, ustawy) i orzecznictwo Sądu Najwyższego znajdują się w Internecie – nie trzeba więc szukać i sprowadzać aktów prawnych publikowanych w Dziennikach Ustaw. Wystarczy mieć odpowiedni program komputerowy, który – gdy się umiejętnie nim posłużyć – prawie wszystko zrobi za adwokata.

-Decyzję o zostaniu adwokatem podjąłem świadomie i gdyby mi przyszło raz jeszcze ją podjąć, w takich samych warunkach jak przed laty, to nie wahałbym się ani chwili –stwierdza mecenas. Jeśli jednak miałbym to uczynić przy aktualnych wymogach i obecnym stanie prawnym, to bym się mocno zastanowił.

Przez dwie kadencje Olgierd Miedzybłocki był członkiem Naczelnej Rady Adwokackiej w Warszawie. W tym czasie działał jeden z najwybitniejszych obrońców politycznych w PRL, związany z polską chadecją, mecenas Władysław Siła –Nowicki. Wtedy też, a chodzi o lata 1983 -1995, prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej była mecenas Maria Budzanowska.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%