-Dzięki temu, że związałem się z Solidarnością, prowadziłem działalność opozycyjną, nie popadłem jak wielu moich kolegów w pijaństwo, czy nawet bezdomność. To prawda, wiązało się z tym wielkie ryzyko, ale wyszło mi to na dobre. Znalazłem sens życia i nie żałuję obranej drogi –mówi Tadeusz Relikowski, były hutnik i przewodniczący związku zawodowego „Solidarność” w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji.
Korzenie patriotyzmu
Tadeusz Relikowski jest ostrowczaninem. Ukończył Szkołę Podstawową Nr 13. W latach 70. XX wieku była to największa szkoła w mieście. Dyrektorem był Józef Pazderski, uczył go języka polskiego. Szkoła ta wykształciła wielu przyszłych zacnych osób. Uczęszczałem w równoległej klasie z Włodkiem Pawlikiem, obecnie światową osobą w świecie muzyki. Już wtedy kiedy z powodu absencji nauczyciela klasy były łączone, Pani nauczycielka mówiła, Włodek dawaj do fortepianu i słuchaliśmy popisów Włodka.
-W tym czasie modne było wagarowanie –mówi. Tylko jeden raz byłem na wagarach i nigdy tego nie zapomnę. Kiedy bowiem wróciłem z wagarów, w domu zastałem swoją wychowawczynię. Odjęło mi mowę. Wszyscy się o tym dowiedzieli. Więcej już nie wagarowałem.
Potem przyszedł czas na Zasadniczą Szkołę Przyzakładową, której siedziba początkowo mieściła się w budynku Techniku Hutniczo –Mechanicznego przy obecnym Rondzie Republiki Ostrowieckiej. Ostatnią klasę kończył już w nowym budynku przy ulicy Sandomierskiej, gdzie obecnie mieści się Kompleks Centrum Przedsiębiorczości i Aktywizacji Zawodowej. Jednym z jego nauczycieli był Zygmunt Waszka, z którym po latach zetknął się podczas działalności związkowej.
-Jako uczeń przyzakładówki byłem pierwszy i ostatni raz na pochodzie 1-Majowym –mówi. Była to epoka Edwarda Gierka, ale ja nie należałem, jako jedyny w klasie, do Związku Młodzieży Socjalistycznej. Wychowanie patriotyczne wyniosłem z domu rodzinnego. Mój dziadek ze strony mamy, Stanisław Pikus, był żołnierzem w Armii Andersa, z którym przeszedł cały szlak. Walczył pod Monte Cassino, za co odznaczono go Krzyżem Monte Cassino. Do Polski wrócił ze względu na żonę, która została w kraju. Dziadek sadzał mnie na swoich kolanach i opowiadał o swoich przeżyciach. Szkoda, że na bieżąco ich nie spisywałem.
Wszystkie życiowe mądrości dziadka pozostały w jego sercu na zawsze. Dziś sam już będąc dziadkiem stara się przekazać patriotyzm swojemu wnukowi, ale ciężko to idzie. Nie tylko świat się zmienił – inna jest dziś młodzież.
-Mój stryj, Stanisław Relikowski, trafił do obozu w Oświęcimiu z powodów politycznych gdzie zmarł –dodaje mój rozmówca. Otrzymałem dokumenty z archiwum obozu na jego temat. Wartości patriotyczne przekazywali mi także rodzice – mama Janina Relikowska i tata Aleksander Relikowski. Mama wpajała mi miłość do Ojczyzny, zachęcała do nauki i rzetelności w pracy zawodowej. Tata brał udział w walkach o Berlin. Kiedy przeglądałem jego dokumenty, to znalazłem Krzyż za Walkę o Berlin.
Tadeusz Relikowski podjął naukę w technikum, ale jej nie ukończył. Wielu mówiło mu, po co się uczysz i tak na maszynie będziesz robił, takie były realia kto nie był w partii ten nie awansował. Po wielu latach, gdy gonił dzieci do nauki, usłyszał od córki, że sam skończył tylko przyzakładówkę. Zrobiło mu się głupio, zapisał się i skończył zaocznie liceum.
Wydział Obróbki Mechanicznej
Do pracy poszedł do huty. Przypadek sprawił, że trafił na Nowy Zakład na Wydział Obróbki Mechanicznej.
-W 1976 roku huta była molochem, w samym WOM-ie pracowało ponad siedemset osób –mówi Tadeusz Relikowski. Pamiętam wizytę Edwarda Gierka na Nowym Zakładzie. Było słynne sadzenie drzew, jednak nikt nie malował wówczas trawników zieloną farbą. Za to wszystkie obrabiarki musiały być włączone, dla lepszego efektu. Tymczasem I Sekretarz szybko przeszedł przez główną halę i to było na tyle. Życie toczyło się swoimi koleinami.
W czasie, gdy pracował na WOM-ie wybuchła Solidarność. Został członkiem tego wielkiego ruchu społecznego, który odmienił Polaków i Polskę. Wcześniej miał kontakt z kolegami z Radomia, gdzie prężnie działał Komitet Obrony Robotników. Niejednokrotnie zetknął się z prasą podziemną, w której propagowane były treści patriotyczne. Kiedy więc wybuchł strajk w Stoczni Gdańskiej, razem z kolegami przyłączył się do ruchu poparcia.
-Był to czas, kiedy niemożliwe, nagle stało się możliwe. –mówi. Nagle propaganda komunistyczna w stylu: socjalizm tak, wypaczenia nie, przestała działać. Robotnicy dostrzegli, że król jest nagi i że najwyższy czas, aby zaświtała jutrzenka wolności. Nie wszyscy o tym wiedzą, dlatego chcę to powiedzieć na łamach Gazety Ostrowickiej, że właśnie na Wydziale Obróbki Mechanicznej wybuchł strajk solidarnościowy ze Stocznią Gdańską. Był to pierwszy taki strajk na terenie województwa świętokrzyskiego. Mam to potwierdzone przez materiały otrzymane z IPN-u. Byłem inicjatorem i współorganizatorem tego robotniczego strajku solidarnościowego.
Tadeusz Relikowski był w stałym kontakcie z Andrzejem Dudkiem, późniejszym członkiem Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, internowanym po wprowadzeni stanu wojennego i później skazanym.
-Andrzej powiedział, żebym zapytał hutników, czy zgodzą się podjąć strajk solidarnościowy-mówi. Przed przerwą ok. godz. 18 obszedłem wszystkie pięć hal i zapytałem, czy przyłączą się do strajku? Wszyscy odpowiedzieli, że tak. Po przerwie zeszliśmy na płytę traserską, ustawiliśmy ludzi. Przemawiał Andrzej Dudek. Strajk ten został stosunkowo szybko stłumiony przez ówczesnego dyrektora huty. Pamiętam, że zaraz, jak tylko dostał informację o naszym strajku, przyjechał na wydział i dał podwyżki płac. W tamtym czasie załoga huty była liczna, ale brakowało liderów. Nie miał kto pociągnąć tego protestu.
Z materiałów otrzymanych z IPN wynika, że władza komunistyczna przygotowywała się do internowania działaczy Solidarności już od lutego 1981 roku, a nie jak niektórzy sądzili, dopiero bezpośrednio przez ogłoszeniem stanu wojennego.
-Na liście do internowania, już w lutym 1981 roku, zostali wytypowani także pracownicy WOM-u –mówi Tadeusz Relikowski. Figurowało na niej również moje imię i nazwisko. Powodem było to, że współorganizowałem strajk solidarnościowy ze Stocznią Gdańską w 1980 roku. Ostatecznie nie zostałem internowany, gdyż po legalizacji NSZZ „Solidarność” nie kandydowałem do władz. Byłem wtedy młodym człowiekiem, świeżo po ożenku.
Po wprowadzeniu stanu wojennego hutnicy strajkowali trzy dni. Początkowo atmosfera była bojowa, jednak w miarę napływania informacji o pacyfikacjach zakładów i kolejnych internowanych w kraju, zapał powoli wygasał.
-Ktoś puścił plotkę, że ZOMO-wcy ustawili erkaem na pierwszej bramie -mówi. Pobiegliśmy to sprawdzić, nic nie było. Znowu ktoś powiedział, że przenieśli ten erkaem na trzecią bramę. Ja byłem w grupie tych związkowców, którzy wytrwali na posterunku. Pamiętam, że Andrzej Dudek zorganizował zebranie całej załogi -na Stalowni w sprawie zakończenia protestu. Decydowała załoga, a nie kierownictwo. Władze zagwarantowały nam odwiezienie autobusami do miasta. Padło hasło: idziemy pieszo. Po północy wszyscy ruszyliśmy. Nie była nas garstka ludzi, ale prawdziwy pochód. W sumie ze strajku wracało około trzech tysięcy hutników. Sami byliśmy tym zdziwieni.
Przed wyjściem na ulicę każdy pracownik musiał otrzymać przepustkę. W czasie stanu wojennego obowiązywała godzina milicyjna. Władza miała więc dokładne informacje, kto brał udział w strajku. Hutnicy mieli zapewnienie, że represji za udział w strajku nie będzie, a tymczasem tym, którzy najdłużej strajkowali, zabrano tzw. czternastki.
-W rządowej telewizji mówili, że nikt nie zostanie ukarany za udział w strajku, postanowiliśmy to sprawdzić –mówi. Po naradzie z kolegami poszedłem do komisarza wojskowego huty i opowiedziałem mu o tym. Komisarz zapytał, który kierownik wydziału usunął nasze nazwiska z listy wypłat czternastek. Na drugi dzień kierownicy na wydziałach biegali za nami, abyśmy tylko podpisali listy do wypłaty.
W początkowym okresie stanu wojennego dalej prowadziliśmy działalność statutową. Grupowi na wydziałach zbierali składki. Wypłacali więc zasiłki statutowe.
-Ja byłem jednym z grupowych na drugiej hali–mówi Tadeusz Relikowski. Nazwaliśmy to Kasą Wzajemnej Pomocy. Zbieraliśmy pieniądze dla rodzin osób internowanych, w tym dla rodziny Andrzeja Dudka. Nawet osoby należące do partii deklarowali wpłaty i nikt nie sypnął. Była też równolegle prowadzona działalność opozycyjna. Spotykaliśmy się przeważnie w soboty lub niedziele i ustalaliśmy zadania do realizacji. Spotkania odbywały się w mieszkaniach – za każdym razem u innego z kolegów. Często uczestniczyłem w drukowaniu ulotek. Spotykaliśmy się w pasażu przy konkretnym sklepie. Tworzyliśmy tzw. piątki na wzór konspiracji AK-owskiej. Sami dbaliśmy o sprawność maszyny drukarskiej.
Maszyna do drukowania ulotek musiała co jakiś czas zmieniać miejsce lokalizacji.
-Kiedy wypadło na mnie, ukryłem ją u swego teścia w pomieszczeniu na węgiel –mówi Tadeusz Relikowski. Wydawało mi się, że zrobiłem to po mistrzowsku. Jednak gdy dostałem cynk, że maszynę trzeba oddać komuś innemu, z przerażeniem odkryłem, że skrytka, w której powinna być, jest pusta. Co tak naprawdę wtedy przeżyłem, to tylko ja sam wiem najlepiej, ponieważ zdobycie maszyny do pisania było bardzo trudne. Na szczęście teść zauważył moją smutną minę i zapytał, czego szukam? Bałem mu się o tym powiedzieć, bo nawet żonie nic nie powiedziałem. Wtedy teść spytał, czy nie szukam przypadkiem maszyny do drukowania? Powiedziałem, że tak. Teść mi mówi, że schowałem maszynę tak niefachowo, że musiał sam to zrobić. Wszystko dobrze się skończyło, ale mój sekret wyszedł na jaw.
Drukowanie ulotek to nie wszystko, dużą trudność sprawiał kolportaż. Trzeba było te ulotki wnieść na hutę – nie było to łatwe.
-Moja narzeczona, Wiesława, miała koleżankę, która uczyła się w liceum plastycznym w Ćmielowie –mówi Tadeusz Relikowski. Wpadliśmy na pomysł, aby pomogła nam opracować kilkanaście plakatów z ZOMO-wcem z pałą w ręku i z napisem: „Kto ty jesteś - świnia mała, jaki znak twój – pałka biała, komu służysz – generałom, w jaki sposób – leję pałą, kto twym wrogiem – naród cały, jak go niszczysz – ciosem pały”. Wszystko trzeba było robić ręcznie, każdy plakat oddzielnie, bo nie było ksera. Te plakaty wspólnie z Adasiem Stachurskim rozwieszaliśmy na przystankach autobusowych, a Adaś był z rowerem i udawał, że odprowadza mnie na przystanek, ponieważ było to przed świętem 1Maja i dużo milicji się kręciło po mieście.
W 1983 roku nastąpiła wielka wsypa. Do dziś nie wiadomo, czy ktoś zdradził, czy też Służba Bezpieczeństwa sama wpadła na ich trop.
-Pewnego dnia zobaczyliśmy, jak esbecy prowadzili naszego skarbnika, Adama Krawca, przez halę –mówi. Potem zatrzymano kolejnego naszego kolegę, a w końcu podjechała Nysa i wszystkich nas zabrano na komendę. Zatrzymania miały miejsce nie tylko w Ostrowcu Świętokrzyskim, ale w całym województwie. Później były kilkakrotne przesłuchania na komendzie w Ostrowcu i w Kielcach. Pewnie wszyscy trafilibyśmy do więzienia, gdyby nie to, że ogłoszono koniec stanu wojennego.
Prokuratura wydała postanowienie o umorzeniu postępowania w stosunku do nas w związku z amnestią. W kraju następowały zmiany, o których nie wszyscy wiedzieli. Toczyły się rozmowy między opozycją a rządem. Szykowany był Okrągły Stół. Andrzej Dudek został zwolniony z więzienia i wyjechał za granicę. Do Polski już nie powrócił.
Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji
W 1984 roku padło hasło – zwalniamy się z huty. Był to czas, kiedy okres wypowiedzenia wynosił pół roku. Gdy przyszło co do czego, tylko Tadeusz Relikowski i jeden z jego kolegów złożyli takie wypowiedzenie. Dzięki pomocy szwagra znalazł pracę w MPK. Jak się okazało, został w tej firmie do emerytury.
-W 1988 roku zorganizowaliśmy akcję o odwołanie dyrektora -mówi. Akcja nie powiodła się, ale w tym czasie zaczęły się rozmowy o reaktywacji Solidarności. Odbywały się spotkania w kościele na os. Ogrody i u św. Michała. Wtedy doszło do mojego spotkania z Zygmuntem Waszką, moim profesorem z przyzakładówki. Pamiętam, że obaj udaliśmy się do władz miasta, aby prosić o lokal dla związku „Solidarność” na ulicy Górzystej.
W MPK od 1988 do 2022 roku Tadeusz Relikowski pełnił funkcję przewodniczącego Solidarności. Przed samym odejściem udało mu się stworzyć jeden związek zawodowy „Solidarność” był to ewenement w skali kraju, ale wspólnie z Krzyśkiem Stacherą udało się.
-Po pewnym czasie otrzymałem materiały z IPN-u, z których wynikało, że kiedy pracowałem w MPK donosiła władzom o tym, co robiłem osoba o pseudonimie „Lidia” -mówi. Gdybym poprosił o odtajnienie pseudonimu, to bym poznał donosiciela, ale jak wielu innych kolegów z tego zrezygnowałem.
Kiedy wyszła ustawa o działaczach opozycji antykomunistycznej razem z kolegami działa w Stowarzyszeniu Działaczy Opozycji Antykomunistycznej "Wolni i Solidarni 1980 -1989". Obecnie jest ich dwunastu, przewodniczącym jest Jerzy Jabłoński.
-W 2024 roku, z okazji 40-lecia męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki sprowadziliśmy do kościoła przy ul. Sandomierskiej relikwie ks. Jerzego –mówi Tadeusz Relikowski. W tym kościele w okresie stanu wojennego był przechowywany Sztandar Solidarności hutniczej. Każdego 19 dnia miesiąca odbywa się tam adoracja przy relikwiach, a pomagają Panie emerytki z „Solidarności” Oświaty. W tym roku obchodziliśmy uroczyście święto robotnicze 1 Maja przez zorganizowanie mszy świętej, a zainteresowanie przeszło nasze oczekiwania.. Przed nami uroczystości 45-lecia istnienia „Solidarności”. W Kałkowie chcemy odsłonić pamiątkową tablicę z tej okazji.
Tadeusz Relikowski działa też w Samorządowej Radzie Osiedla Denków. Jej skład został całkowicie odświeżony. Do końca minionego roku był przewodniczącym rady, w tym roku ustąpił miejsca Agnieszce Gwałt.
-W tym roku będzie organizowany Jarmark Denkowski -mówi i będzie to już wpisana na stałe coroczna impreza organizowana przez MCK. W 2024 roku zorganizowaliśmy dwudniowy Jarmark Denkowski. W pierwszym dniu odbyła się wystawa archiwaliów garncarskich w PSP Nr 9. Drugi dzień był rozrywkowy dla mieszkańców (grała kapela z Sienna), zespół muzyczny i były oryginalne pokazy garncarskie oraz dużo straganów z wielu miejscowości z Polski.
Tadeusz Relikowski jest członkiem Komisji Statutowej Rady Miasta, która pracuje nad nowym statutem Rad Osiedlowych. Twierdzi, że rady Osiedlowe są upolitycznione i należy je odpolitycznić . Nie powinni w nich zasiadać pracownicy magistratu, jak również sami Radni, same zaś wybory powinny być powszechne. Czy to się uda, już widać wielki opór.
- Obecnie działa również w Honorowym Komitecie poparcia kandydata na Prezydenta RP Karola Nawrockiego, w którym uczestniczy około 100 osób różnych profesji i stowarzyszeń.
Turystyka wspólną inwestycją w przyszłość
Możecie sobie pogadać, to Was nic nie kosztuje. Najpierw jako pierwsze pytanie powinniście sobie zadać: Czy w państwie tuskowym co kolwiek może się rozwijać? Zacznijcie od klubów swingersów, jachtów, ekspresòw do kawy, solariów w pizzeriach, czy wspierania bardziej natchnionych treści np śpieawnia z balkonów. Potem zatrudnijcie lewackich artystów, najlepiej takich którzy czują sie jakby ktoś na nich *%#)!& Bo podobno taka moda zapanowała wśród artystek wyjeżdzajacych na saksy do Dubaju. Po co nasze gwiazdy estrady mają płacić za wyjazd i tułać się po świecie gdzie nikt ich nie zna i znać nie chce, karpetrajdery mogą przyjeżdzać tutaj, zwalić nawóz na natchnione dusze lewackich artystek i przy okazji zostawić troche grosza w hotelach. A artystki po sesji zarobkowej, tym razem w zgodzie z powołaniem, będą ich zabawiać programem artystycznym do kotleta z kozy. Dla tego słusznie uważacie, że infrastruktura hotelowa jest niezbędna do tego aby ktoś tutaj w ogóle przyjechał. Jednak krajobrazy, ... to troche słaby argument bez żadnej infrasruktury trzymającej poziom zachęcajacy, nie mówiąc o wielogwiazdkowym. Jakieś krajobrazy są wszędzie. Dopiro ich wykorzystanie i podanie jak danie w drogiej restauracji może odnieść sukces Każdy chce być fajny i spostrzegawczy, przeto ktoś przecież przy kotlecie musi o czymś gadać, to krajobrazy wtedy mogą być zauważone, a może nawet docenione. Dla tego życze owocnej dyskusji, bo pogadać sobie to zawsze jakaś ulga.
Pogadaszka...
08:54, 2025-10-31
Turystyka wspólną inwestycją w przyszłość
Turystyka, czyli jak sprawnie wyjechać z tego miasteczka...
turysta
20:25, 2025-10-30
Króluj, nam Chryste!
Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi, Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi; I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął; Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota Długą czarną kolumną, jako lawa błota, Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy. Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona, Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona. Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą; I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą, Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy, Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy. Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza, Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza; Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci I ogromna łysina śród kolumny świeci. Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje. Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; - Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija, Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija. Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku, Po waleniu się trupów, po ranionych jęku: Gdy kolumnę od końca do końca przewierci, Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci. Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia? Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia? Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy, Król wielki, samowładnik świata połowicy; Zmarszczył brwi, - i tysiące kibitek wnet leci; Podpisał, - tysiąc matek opłakuje dzieci; Skinął, - padają knuty od Niemna do Chiwy. Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy, Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże, Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże, - Warszawa jedna twojej mocy się urąga, Podnosi na cię rękę i koronę ściąga, Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy, Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy! Car dziwi się - ze strachu. drzą Petersburczany, Car gniewa się - ze strachu mrą jego dworzany; Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara Jest Car. - Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara. Posłany wódz kaukaski z siłami pół-świata, Wierny, czynny i sprawny - jak knut w ręku kata. Ura! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy Walą się, na faszynę kładąc swe tułowy; Już czernią się na białych palisadach wałów. Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów, Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiaka Wrzucony motyl błyska, - mrowie go naciska, - Zgasł - tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało? Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał? Zgasnął ogień. - Już Moskal rogatki wywalał. Gdzież ręczna broń? - Ach, dzisiaj pracowała więcej Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej; Zgadłem, dlaczego milczy, - bo nieraz widziałem Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem. Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij; Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi; A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność; Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność, Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci, Żołnierz jako młyn palny nabija - grzmi - kręci Broń od oka do nogi, od nogi na oko: Aż ręka w ładownicy długo i głęboko Szukała, nie znalazła - i żołnierz pobladnął, Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął; I uczuł, że go pali strzelba rozogniona; Upuścił ją i upadł; - nim dobiją, skona. Takem myślił, - a w szaniec nieprzyjaciół kupa Już łazła, jak robactwo na świeżego trupa. Pociemniało mi w oczach - a gdym łzy ocierał, Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał. On przez lunetę wspartą na moim ramieniu Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu. Na koniec rzekł; "Stracona". - Spod lunety jego Wymknęło się łez kilka, - rzekł do mnie: "Kolego, Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale, Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?" - "Jenerale, Czy go znam? - Tam stał zawsze, to działo kierował. Nie widzę - znajdę - dojrzę! - śród dymu się schował: Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy Widziałem rękę jego, dającą rozkazy. - Widzę go znowu, - widzę rękę - błyskawicę, Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę, Biorą go - zginął - o nie, - skoczył w dół, - do lochów"! "Dobrze - rzecze Jenerał - nie odda im prochów". Tu blask - dym - chwila cicho - i huk jak stu gromów. Zaćmiło się powietrze od ziemi wylomów, Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone Toczyły się na kołach - lonty zapalone Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął. I nie było nic widać prócz granatów blasku, I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku. Spojrzałem na redutę; - wały, palisady, Działa i naszych garstka, i wrogów gromady; Wszystko jako sen znikło. - Tylko czarna bryła Ziemi niekształtnej leży - rozjemcza mogiła. Tam i ci, co bronili, -i ci, co się wdarli, Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli. Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza Moskiewska. tam raz pierwszy, cesarza nie słusza. Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona: Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona. On będzie Patron szańców! - Bo dzieło zniszczenia W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia; Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze. Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze, Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona Obleją, jak Moskale redutę Ordona - Karząc plemię zwyciężców zbrodniami zatrute, Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.
7
08:35, 2025-10-29
Króluj, nam Chryste!
Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi, Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi; I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął; Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota Długą czarną kolumną, jako lawa błota, Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy. Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona, Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona. Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą; I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą, Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy, Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy. Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza, Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza; Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci I ogromna łysina śród kolumny świeci. Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje. Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; - Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija, Pali piersią, rwie zębem,
Wiertarko-wkrętarka
08:35, 2025-10-29
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz