Wykonywał zawód prokuratora, kierował prokuraturą rejonową, ale pozostał człowiekiem ciekawym świata i ludzi. Zwiedził kawał ziemskiego blobu, zgromadził wiele pamiątek, ale nigdy nie zapomniał, kim jest i gdzie są korzenie jego rodu. Kultywuje pamięć swoich sławnych i zasłużonych przodków, ale nie boi się tego, co niesie ze sobą rozwój i postęp.
Andrzej Hojnowski urodził się w Krakowie. Do Szkoły Podstawowej uczęszczał w Sandomierzu. Edukację od czwartej klasy, po przeprowadzce, kontynuował w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jego ojciec, Zdzisław, został szefem firmy, która dokonywała regulacji rzeki Kamienny. W Ostrowcu Świętokrzyskim ukończył II Liceum Ogólnokształcące im. Joachima Chreptowicza.
-Zaraz po ukończeniu liceum trafiłem do wojska –mówi były prokurator. Odbyłem dwuletnią zasadniczą służbę wojskową i dosłużyłem się stopnia starszego szeregowego. Dopiero po powrocie do cywila dostałem się na studia prawnicze. Studiowałem prawo na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie. Wybrałem specjalizację karną. Nie był to wybór przypadkowy, lecz przemyślany. Chciałem zostać prokuratorem.
Andrzej Hojnowski dodaje, że jego młodzieńczym marzeniem były studia na archeologii. Od dziecka miał pasję na punkcie archeologii i zabytków. Do dziś ta pasja go nie opuściła, o czym mogą świadczyć liczne eksponaty, które zgromadził w swoim mieszkaniu. Lubił i lubi nadal zwiedzać zabytki – zamki, pałace, dwory.
Domowa biblioteka pana Andrzeja jest wypełniona książkami z dziedziny archeologii, no i oczywiście prawa. Nie został archeologiem, bo rodzinie udało się wytłumaczyć mu, że chleba z tej jego pasji raczej nie będzie. W końcu się ugiął pod tymi argumentami i poszedł na prawo.
-Miałem szczęście, bo aplikację prokuratorską rozpocząłem w Ostrowcu Świętokrzyskim –mówi. Po zdaniu egzaminów trafiłem do pracy w Prokuraturze Rejonowej w Opatowie. Na początku byłem tam podprokuratorem, a po zmianach ustrojowych, czyli już w wolnej Polsce, zostałem szefem Prokuratury Rejonowej w Opatowie.
Jednostka, w której przyszło mu pracować, była specyficzną pod wieloma względami prokuraturą.
-Nie sposób o tym zapomnieć, bo mieliśmy bardzo dużo postępowań związanych z wypadkami drogowymi, które zdarzały się na tamtym terenie. O ile dobrze pamiętam, to sprawcy (kierujący pojazdami) wywodzili się najczęściej z Radomia i Warszawy. Nie wiem czym to było spowodowane, ale takie były fakty. Dużo notowaliśmy kradzieży drewna z lasów – prywatnych i państwowych. Zabójstwa też się zdarzały, ale raczej incydentalnie.
W tamtym czasie prokuratorzy prowadzili wszystkie rodzaje spraw – nie było podziału na kategorie przestępstw. Decydowało miejsce popełnienia przestępstwa.
-Jeśli coś wydarzyło się na moim terenie, to taką sprawę prowadziłem –mówi Andrzej Hojnowski. W mojej gestii był Ożarów, ale również Opatów. Potem, będąc już Prokuratorem Rejonowym, nie tylko zarządzałem Prokuraturą, ale także prowadziłem wiele spraw. Często występowałem przed sądem w charakterze oskarżyciela publicznego. Przyznam jednak uczciwie, że nie lubiłem przesiadywać w sądzie, wolałem prowadzić postępowania, uczestniczyć w oględzinach na miejscu zdarzenia przesłuchiwać osoby podejrzane i świadków.
Nie była to łatwa i przyjemna praca. Przestępcy nie należą do miłych pań i panów, Zdarzały się sytuacje groźne, ale zawsze udawało mu się wychodzić cało z opresji. Z czasem nabrał wprawy i dobrze radził sobie w każdej sytuacji.
W pewnym momencie Andrzej Hojnowski przestał być Prokuratorem Rejonowym i kontynuował pracę prokuratorską w Kielcach. Został odwołany z pełnionej funkcji podobnie jak pozostali szefowie prokuratur rejonowych. Już w okresie pracy w Opatowie został Prokuratorem Prokuratury Okręgowej w Kielcach, dlatego przeniesiono go do Kielc.
-W Prokuraturze Okręgowej w Kielcach pracowałem w wydziale sądowym –mówi. Ten okres mojej pracy zawodowej wspominam bardzo dobrze. Praca była odpowiedzialna, ale dużo mniej stresująca, w porównaniu do pracy prokuratora liniowego. W mojej gestii były m.in. sprawy odwoławcze
W 2017 roku Andrzej Hojnowski przeszedł na zasłużoną emeryturę.
Obce kraje
Andrzej Hojnowski lubi wycieczki zagraniczne. Jak mówi – zjeździł już pół świata.
-Znam całą Amerykę Południową – Chile, Argentynę, Peru, Boliwię, Brazylię -mówi. Zaliczyłem Przylądek Horn, gdzie mojej grupie udało się dopłynąć i zejść na ląd. Odwiedziłem wiele krajów położonych w Azji – Birmę, Kambodżę, Tajlandię, Sri Lankę. Byłem także w Chinach. Oglądałem na własne oczy Szanghaj, miasto gigant oraz wielką aglomerację Pekinu i wiele innych chińskich miast.
Ciekawość gnała go po świecie.
-Przeglądałem różne oferty biur podróży i w miarę posiadanych środków finansowych, wybierałem tę ofertę, która mi w danym momencie najbardziej odpowiadała -mówi. Wiele rzeczy mnie zauroczyło podczas tych moich wojaży – przyroda, zabytki, ludzie. Nie zapomnę mojego pobytu nad jeziorem Titicaca, które leży na terenie Peru i Boliwii. Jezioro znajduje się na wysokości 3812 m n.p.m., przeciętna głębokość 107 m, maksymalna 281, długość 190 km, największa szerokość 80 km. Były momenty, kiedy brakowało mi powietrza
Jego pasja do archeologii bardzo mu się przydała w tych podróżach po świecie. Z każdej z tych podróży przywoził jakieś pamiątki – oczywiście takie, które można było legalnie przewieźć przez granicę.
Andrzej Hojnowski był zachwycony Birmą, głównie z powodu niepowtarzalnej przyrody. Bieda najbardziej była widoczna w Peru czy Boliwii. Za to ludzie byli tam niezwykle sympatyczni, gościnni, uczynni, nie skażeni pogonią za bogactwem.
-Jeśli chodzi o Afrykę, to chciałbym wspomnieć o moim pobycie na Madagaskarze –mówi. Z jednej strony piękna przyroda, fauna i flora, ale brak dróg, nowoczesnych obiektów. Trakty, po których przyszło nam się poruszać, to pozostałości po drogach, które wybudowali jeszcze Francuzi. Wylądowaliśmy na jednej z wysp, gdzie jest lotnisko, a potem płynęliśmy statkiem na Madagaskar.
Duże wrażenie zrobiła na nim także Syberia. Opowiada o tym trochę z przekąsem, bo tak naprawdę, to jest jedyną osobą z rodziny, która na Syberię pojechała na własny koszt i z własnej woli. Przodkowie Andrzeja Hojowskiego byli zesłańcami, którzy Syberię oglądali pod przymusem.
-Zamiłowanie do przyrody podobnie jak zamiłowanie do podróży czy archeologii spowodowało, że w swoim domku na wsi urządziłem własny ogród botaniczny –mówi. Z dumą pokazuję moim gościom oliwki, figowce, drzewko granatu, jadalnego kasztana, miłorząb japoński. Część z tych roślin chowam na zimę, aby nie przemarzły. Miniona zima była łagodna, więc figa, którą wysadziłem do gruntu, przetrwała na powietrzu.
Teraz marzy mu się wyjazd do Nowej Zelandii i Australii, gdzie jeszcze nie był ani razu. Tego typu wyprawa stanowi spore wyzwanie nie tylko z racji kosztów podróży, ale i ogromnej odległości.
Sławni Hojnowscy
Rodzina Hojnowskich wywodzi się z województwa krakowskiego, ale mama Andrzeja Hojnowskiego pochodzi z Wileńszczyzny
-Najbardziej znanym przedstawicielem rodu Hojnowskich jest pułkownik Stanisław Hojnowski, który związał swój los z polską armią i w konsekwencji oddał życie za ojczyznę w 1939 roku –mówi Andrzej Hojnowski. To oficer zawodowy Wojska Polskiego, ostatni dowódca 45. Pułku Piechoty Strzelców Kresowych z Równego na Wołyniu. Na czele swego pułku osłaniał Tomaszów Mazowiecki. Niestety, wskutek chaotycznego dowództwa Wojska Polskiego i szybkich postępów niemieckiego XVI Korpusu Armijnego, jego pułk został zmuszony do odwrotu. Wycofując się ulicami miasta, pododdziały 45. pułku piechoty wpadły w zasadzkę przygotowaną przez członków V kolumny, w której skład wchodzili tomaszowscy Niemcy sympatyzujący z nazizmem.
W trakcie gwałtownych walk poległo wielu polskich żołnierzy, wraz ze swym dowódcą plk. Stanisławem Hojnowskim, który pochowany został na cmentarzu wojennym w Tomaszowie Mazowieckim.
-Moja mama, z domu Mituniewicz, pochodzi z Wileńszczyzny –mówi Andrzej Hojnowski. Mituniewicze mieszkali w powiecie Święciańskim. Niedaleko, w Zułowie, jakieś 10 kilometrów obok, urodził się Józef Piłsudski, o czym mama często nam przypominała. W Święcianach urodził się też pilot sportowy Franciszek Żwirko. Wujek mamy był proboszczem w Czarnej Wsi w gminie Sokółka. To on uratował kościół w Janowie przed wysadzeniem w powietrze podczas I Wojny Światowej. Mama razem z bratem na piechotę przedostali się do Polski do Czarnej Wsi.
Andrzej Hojnowski bierze udział w uroczystościach upamiętniających tamte wydarzenia z września 1939 roku.
-Następca mojego stryjecznego dziadka, płk Rudolf Ksieniewicz mamy, trafił do niewoli i został zamordowany w Charkowie -dodaje. Początków 45. Pułku Piechoty należy upatrywać we Francji, gdzie tworzyła się Armia Hallera.
W czasie wojny jego dziadek wylądował na Łotwie. Brat cioteczny, żołnierz Armii Krajowej, uczestniczył w akcji Ostra Brama, za co wylądował na Syberii, skąd już nie wrócił.
-Dziadek Józef był porucznikiem –mówi Andrzej Hojnowski. Po wojnie z bolszewikami w 1929 roku został zdemobilizowany i pracował jako nauczyciel. Jego brat Stanisław był w armii austriackiej i walczył pod Iłżą. Walczył też z bolszewikami i Czechami.
Tata Andrzeja Hojnowskiego, Zdzisław, oraz brat mamy byli wojskowymi.
-Tata dosłużył się stopnia kapitana i został zmuszony do odejścia z Wojska Polskiego w 1955 roku -mówi. Służył wówczas w jednostce w Sandomierzu. Po ślubie z moją mamą mieszkali w Jarosławiu, skąd trafili do Sandomierza. Zaczął pracować w Rejonie Dróg Wodnych w Sandomierzu. W 1963 roku dostał propozycję objęcia szefostwa firmy zajmującej się regulacją rzeki Kamienny w Ostrowcu Świętokrzyskim.
W taki oto sposób Andrzej Hojnowski znalazł się w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie meszka do dziś. Imię Andrzej nosi po swoim pradziadku. Jego mama była gospodynią domową, a potem pracowała w ostrowieckiej hucie. Z kolei jego siostra także mieszka w Ostrowcu Świętokrzyskim i jest notariuszem. Prawo ukończyła na UMCS w Lublinie.
Człowiek spełniony
Andrzej Hojnowski ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Jest przekonany, że swój zawód wykonywał sumiennie i uczciwie. Należy do grona prokuratorów, którzy – jeszcze przed reformą procedury karnej – stosowali tymczasowe areszty. Obecnie ten najsurowszy środek zapobiegawczy orzekają – na wniosek prokuratorów – sądy. Z dumą podkreśla, że nie należał do żadnej partii politycznej, co w warunkach słusznie minionego ustroju nie było mile widziane. Nie został zwolniony z pracy tylko dlatego, że brakowało w tym czasie prokuratorów.
-Nie żałuję swoich życiowych wyborów –mówi Andrzej Hojnowski. Nie zostałem archeologiem, ale może to i dobrze. Ukończyłem prawo i zostałem prokuratorem. Mogę sobie spojrzeć w twarz w lustrze przy goleniu, bo postępowałem zgodnie z prawem i moralnością. Miałem też sporo czasu na realizację swoich pozazawodowych zainteresowań. Zwiedziłem wiele zakątków na ziemi, zgromadziłem niemało pamiątek. Jednym z moich hobby jest zbieranie starej porcelany, ale nie tylko.
Nauczyciele nagrodzeni! (foto)
Gratulacje dla Pani Donaty Kulczyckiego,Pani Alicji Opałki oraz Pani Jolanty Ścibisz-Glibowskiej. Powodzenia i wytrwałości w dalszej pracy
Uczeń
15:42, 2025-10-16
„Viralowy” market na os. Stawki?
Dino jest fajne, jak nie mieszka się w pobliżu. Nocne głośne dostawy, "przerzucanie i szorowanie" paletami, duży ruch samochodów na parkingu też jest uciążliwy. Najbardziej dokucza latem. No i śmieci dookoła wraz z pustymi" małpkami", bo jedyny mały kosz na śmieci jest przy drzwiach.
Ostrowiak
21:31, 2025-10-14
Stawiamy na młodych! Znamy kandydatów
Gdzie.kiedy i jak można oddać głos? Czy mogą głosować wszyscy,tzn.i uczniowie i nauczyciele i inni dorośli nie związani ze szkołą?
Wyborca
12:31, 2025-10-14
Czy stary młyn zniknie z krajobrazu Śródmieścia?
Jako właściciel mogę robić co chce ze swoimi budynkami. I nie powinno to grona specjalistów z komentarzy interesować. Jeśli chce, aby się zawaliło to może się zawalić.
Prywaciarz
09:33, 2025-10-14
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz