Jej prawdziwą, życiową pasją było i pozostanie, żywe słowo, obecne w ludziach kochających teatr. Sama stworzyła amatorski zespół, z którym wystawiała wyreżyserowane przez siebie sztuki z repertuaru znanych twórców polskich i obcych.
Dzięki wsparciu Unii Europejskiej odnowiła i w dużym stopniu odrestaurowała poariański zbór w Ublinku. Na emeryturze nie przestała być aktywna, dzieli się swoim doświadczeniem z młodymi.
Elżbieta Baran urodziła się w Ostrowcu Świętokrzyskim. Po ukończeniu Szkoły Podstawowej Nr 13, uczyła się w III Liceum Ogólnokształcącym im. Władysława Broniewskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim. Po zdaniu matury studiowała pedagogikę w zakresie pracy kulturalno –oświatowej na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie.
-Pierwszy kierunek, który wybrałam to kulturoznawstwo na Uniwersytecie Łódzkim, bo chciałam zostać teatrologiem czyli krytykiem profesjonalnego teatru -mówi. Nie udało się to, zostałam więc praktykiem teatru, który robiłam głównie z amatorami.
Po powrocie do rodzinnego miasta podjęła pracę w oddziale Wojewódzkiego Domu Kultury. Była urzędnikiem, jeździła po gminnych ośrodkach kultury i udzielała fachowych wskazówek osobom zajmującym się działalnością kulturalną. Była też konsultantem zespołu z Jeżowa, który miał wyjechać na festiwal teatralny. Do Garbacza na próby dojeżdżała autobusem, a dalej wozem drabiniastym. Pewnego razu nie zdążyła na autobus powrotny i do miasta odwieziono ją tymże wozem drabiniastym.
Na tym stanowisku wytrzymała rok.
Własny teatr
W tym czasie Elżbieta Baran założyła własny zespół teatralny, który miał swą siedzibę w Urzędzie Miasta. Próby odbywały się w Muzeum Historyczno –Archeologicznym w Częstocicach.
-Byłam organizatorem i reżyserem -mówi. Pierwszym spektaklem, który zrobiliśmy, był „Nowy świętoszek” Stanisława Dygata i Jana Kotta, komedia w pięciu aktach. Ci, którzy oglądali nasz spektakl opowiadali, że były to dwie i pół godziny duchowej uczty wyreżyserowane przez Elżbietę Baran. Scenografię opracował Jacek Dąbrowski, który grał w tym spektaklu.
Scena tego amatorskiego teatr znajdowała się w Dziecięcym Domu Kultury na osiedlu Słonecznym, a był wtedy rok 1987.
-Zainteresowanie teatrem było ogromne tak wśród młodzieży, jak i osób starszych –mówi Elżbieta Baran. Podczas jednej z prób odwiedził nas Jan Rybkowski. Znany reżyser filmowy był zachwycony zapałem aktorów amatorów, którzy na ten moment dali z siebie wszystko.
Ten spektakl grali kilka razy. To jedyna sztuka, w której była reżyserem oraz jedną z aktorek. Twierdzi, że jej miejsce jest po drugiej stronie sceny, a nie na deskach.
-W tym spektaklu zagrali zarówno starzy aktorzy, którzy grali jeszcze w teatrach powojennych, jak Maria Ślęzakowa, Kazimierz Kutyła, Roman Kubasiński (brat Miry), Zbigniew Przygoda oraz Witold Pater, a także nowi, tworzący zespół młodzieżowy - Edyta Lenartowicz, Roman Kubasiński. Byli z nami także Barbara Dudek, z Osiedlowego Domu Kultury i Stanisław Korybut –Daszkiewicz, dyrektor MOSiR-u, a także Marek Stonik z MCK-u i Marzena Ślęzak, którą do teatru przyprowadziła mama Maria.
Zespół ten powstał z okazji 80-lecia Towarzystwa Kultury Teatralnej.
Kolejną sztuką w wykonaniu aktorskiej drużyny Elżbiety Baran, były „Jaja jak berety” Stanisława Tyma.
-Napisaliśmy do autora prośbę o wyrażenie zgody na przedstawienie tego spektaklu –mówi Elżbieta Baran. Sztuka, na podstawie tekstu Stanisława Tyma, cieszyła się ogromną popularnością. Było o niej głośno, między innymi dlatego, że zagrała w nim rodzina Stoników: matka, syn i synowa. Z tą sztuką w 1998 r. zostaliśmy zaproszeni przez Halinę i Jana Machulskich do Teatru Ochoty w Warszawie. Oni prowadzili tam „Scenę amatora”. Spotkaliśmy się tam z wyjątkowo pozytywnymi recenzjami.
W 1989 roku Elżbieta Baran wyreżyserowała „Dom na Granicy” Sławomira Mrożka. W sztuce, w której śmiech przeplata się z absurdem, kryje się głęboka refleksja nad sensem istnienia granic, nie tylko tych fizycznych, ale i mentalnych. Konsultantem przy sztuce „Jaja jak berety” była Grażyna Kłodnicka, aktorka z Ostrowca Świętokrzyskiego, a „Domu na Granicy” Anna Lutosławska, szekspirowska aktorka z Krakowa, obchodząca w 2022 roku 95-lecie swoich urodzin.
Dzięki wstawiennictwu Anny Lutosławskiej ostrowieccy amatorzy wraz z Elżbietą Baran pojechali na festiwal Mrożkowski do Krakowa. Uczestniczyło w nim kilka teatrów amatorskich, w tym ostrowiecki. Mieli zaszczyt wziąć udział w warsztatach, które prowadziła Pani Anna.
Warto dodać, że cały czas Elżbieta Baran pracowała na etacie i nie zaniedbywała swoich obowiązków zawodowych. Prowadzenie amatorskiego zespołu teatralnego było częścią jej pracy.
-Każdego dnia chodziłam do pracy na godz. 7.30 i pracowałam do godz. 15.30 -mówi. Organizowałam wiele imprez, a niektórych sama byłam pomysłodawczynią. Chodzi np. o przeglądy teatralne dla dzieci, Konkurs Recytatorski Literatury Współczesnej, czy też o Scenę Monodramu.
Dla dzieci i młodzieży
Działał też zespół dziecięcy aktorski. Wszystkie dzieci były mocno zainteresowane tym, co robiły. Przygotowywała również młodzież do udziału w konkursach recytatorskich. Robiła to od początku swej pracy zawodowej. Nie tylko reżyserowała sztuki teatralne, ale również uczyła sztuki oratorskiej.
-Muszę się pochwalić, że Albert Opolski, uczeń samochodówki, wygrał prawie wszystkie konkursy recytatorskie, w tym ten najbardziej renomowany w Polsce, który w tym roku miał swoją 67. edycję –mówi Elżbieta Baran. Konrad Góra, jeden z uczestników konkursu, z Włostowa, zakwalifikował się w tym roku do centralnych eliminacji w Ostrołęce.
Z młodszym zespołem była dwukrotnie na festiwalu „Dziatwa” – raz z „Królem bólem”, a raz z „Dziejami pewnej pracowni naukowej”.
Ostatnim spektaklem, który wyreżyserowała w dekadzie lat 80., była sztuka Aleksandra Fredy pt. „Gwałtu, co się dzieje”. To rzecz o tym, jak to kobiety w Osieku przejęły władzę, chodziły w spodniach, a mężczyźni w tym miasteczku założyli spódnice.
Czas niepewności
W kulturze nigdy nie było dobrego okresu, takiego w którym na wszystko by wystarczało pieniędzy. Zawsze tę złotówkę trzeba było obracać na wszystkie strony, zanim się ją wydało.
-Miejskie Centrum Kultury mieściło się na 11 piętrze wieżowca na osiedlu Pułanki –mówi Elżbieta Baran. Zajęcia teatralne były prowadzone w Dziecięcym Domu Kultury gościnnie. Utrzymanie obiektów nas niewiele kosztowało, ale i tak nie na wszystko można sobie było pozwolić. Mimo to na wyjazdy na warsztaty teatralne zawsze znalazły się pieniądze.
Elżbieta Baran mówi, że okres, w którym realizowała się jako instruktor teatralny, był najlepszym okresem jej pracy zawodowej.
-W 1990 roku startowałam w konkursie na dyrektora Miejskiego Centrum Kultury, ale przegrałam –mówi. –Zakończyło się to dla mnie zmianą miejsca pracy – zostałam kierownikiem Osiedlowego Domu Kultury „Malwa”. W świeżo oddanym do użytku obiekcie pracowałam przez rok. Przez kolejny rok pracowałam w Domu Kultury w Ćmielowie. W grudniu 1992 roku wróciłam do Miejskiego Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim na stanowisko instruktora ds. teatru i recytacji.
Dla Elżbiety Baran zaczął się jakby drugi etap jej działalności w obrębie teatru. Teatr dorosłych miał się coraz gorzej, gdyż ludzie, po przemianach ustrojowych, zaczęli mieć coraz mniej wolnego czasu. Trzeba było postawić na młodzież.
-Wspólnie ze Stanisławem Korybutem -Daszkiewiczem zrobiliśmy „Tango” Sławomira Mrożka -mówi. Tym razem z udziałem młodzieży, która chętnie garnęła się do teatru amatorskiego, jak Albert Opolski, Aneta Lisowska, Agnieszka Kłodnicka. Pracowaliśmy na dole browaru przy ul. Polnej.
W kolejnym roku Elżbieta Baran wyreżyserowała dwie jednoaktówki Jerzego Szaniawskiego: „Most” oraz „Matkę”, która pierwotnie ukazała się pod tytułem „W lesie”. W tym czasie grali: Magdalena Chlebna, Małgorzata Połetek, Stanisław Korybut -Daszkiewicz, Anna Nowak i Krzysztof Dyk.
Niewygodny stołek
Elżbieta Baran pełniła obowiązki dyrektora Miejskiego Centrum Kultury po zwolnieniu stanowiska przez jej poprzedniczkę. Dała się przekonać i w 1999 roku wystartowała w konkursie na dyrektora.
-Tak się złożyło, że nie miałam żadnej konkurencji i byłam niejako skazana na sukces –mówi. Szybko się zorientowałam, że to nie jest wcale lukratywna posada. Nagle musiałam zajmować się przeciekającymi oknami i dachami, wymianą starego ogrzewania na centralne, a nawet przepełnionym szambem. Było to związane po części z tym, że w 1998 roku Miejskie Centrum Kultury przejęło historyczny Zakładowy Dom Kultury. W browarze trzeba było prowadzić kolejne prace, a w ZDK doglądać pilnych remontów. Wywalić stamtąd zbiorniki na olej opalowy oraz szambo, a budynek podłączyć do sieci ciepłowniczej i kanalizacyjnej. Wyrzucić fotele z sali teatralnej, zmienić ekran i projektor. Pomagali mi specjaliści od finansów i spraw technicznych, ale i tak pracy miałam aż nadto.
Przez pewien czas Elżbieta Baran próbowała prowadzić zajęcia teatralne i recytatorskie, ale nie dało się robić jednocześnie teatru i zarządzać kulturą w mieście. Zawsze były jakieś inne obowiązki, pilne wyjazdy, ważne spotkania, telefony do odebrania, itp. A jak już udało się jej zejść na dół na próbę, to za chwilę był telefon i musiała wracać do gabinetu.
-Na szczęście miałam zastępców, bo na umowę zlecenie została zatrudniona Urszula Bilska, a także Albert Opolski, który wyreżyserował jedną ze sztuk –mówi.
W sensie artystycznym czas dyrektorowania był dla Elżbiety Baran czasem straconym. Tak przynajmniej ona sama twierdzi.
Powrót do ukochanego teatru
Kiedy w 2017 roku wróciła do swego ukochanego teatru i konkursów recytatorskich, musiała uzupełnić lektury. Kiedy bowiem podziękowano jej za pracę na stanowisku dyrektora Miejskiego Centrum Kultury objęła swoje dawne stanowisko.
-W tym czasie furorę zrobił mój pierwszy spektakl pt. „Osiem kobiet” Roberta Thomasa –mówi Elżbieta Baran. To rzecz o domu na pustkowiu, w którym osiem kobiet – matka, żona, szwagierka, siostra, dwie córki, dwie pokojówki – podejrzane są o zabójstwo pana domu. Każda miała motyw, by zabić, każda miała alibi. Spektakl był biletowany, ponieważ w tym czasie nie było dla nas żadnych pieniędzy. Na szczęście, w dniu premiery były kolejki do kasy, a sama premiera została opóźniona o piętnaście minut.
Wypełniona po brzegi widownia napawała optymizmem, ale rodziła też strach przed jakąś nieprzewidzianą wpadką. W końcu na scenie występowali amatorzy, a nie zawodowcy. Jednak panie aktorki były dobrze słyszane na widowni, a sama komedia spodobała się ostrowczanom. Sztuka ta była grana kilka razy.
Kolejną sztuką, którą przygotował zespół kierowany przez Elżbietę Baran, był „Dom kobiet” Zofii Nałkowskiej.
-To trudna, zdecydowanie odmienna od poprzedniej, sztuka teatralna -mówi. Wcześniej była komedia, teraz zaś dramat. Ogromne różnice w słownictwie, napisanych rolach. W dodatku zespół pracował nad tym spektaklem w okresie pandemii i zajęcia były prowadzone w większości na messengerze.
Również i ta premiera cieszyła się dużym powodzeniem. Ku zdumieniu Elżbiety Baran wielu widzów mówiło, że ta jej druga sztuka była lepsza od poprzedniej.
Obecny skład teatru to same panie: Jagoda Dadia, Ewa Gawlik, Bożena Gniazdowska, Grażyna Jedlikowska, Bożena Krajewska, Alicja Major -Salwierz, Marzena Piotrowska, Oliwia Sadłos oraz Małgorzata Golis i Katarzyna Chaber.
Ukochany Ublinek
W 1997 roku Elżbieta Baran i Waldemar Bylak zakupili zbór poariański w Ublinku. Obiekt z 1630 roku, będący pod kontrolą konserwatora zabytków, dość długo stał pusty i był zamknięty dla zwiedzających. Według przekazu księdza Wiśniewskiego, z Dekanatu opatowskiego, był to zbór ariański. Nie ma jednak innych źródeł, które by to potwierdzały.
-Długo poszukiwałam środków niezbędnych na przeprowadzenie kosztownego remontu tego zabytku –mówi. Drogie były materiały, trudno było znaleźć wykonawcę, a wszystko musiało być wykonane tak, jak zdecydował konserwator zabytków.
W 2016 roku otworzyła się możliwość skorzystania z pieniędzy z programu Leader+ na rozwój obszarów wiejskich. Po różnych perypetiach przyznano jej 237 tys. złotych. Deklarowany przez nią wkład własny w wysokości 10 proc. już na starcie wzrósł trzykrotnie. Po prostu, wszystko podrożało.
-Prace, zaplanowane w tym projekcie, zostały wykonane -mówi. Został zmieniony dach, teraz obiekt jest pokryty gontem. Zamontowano drzwi i okna dębowe oraz parapety z piaskowca. Zrobiono iniekcję ciekło - krystaliczną chroniącą mury od wilgoci. Została wykonana nowa kanalizacja, elektryka i łazienka. Wymieniono także przewody kominowe i wentylacyjne. Do wykonania, już poza projektem, pozostały tynki zewnętrzne i wewnętrzne oraz posadzki.
Elżbieta Baran udostępnia obiekt zwiedzającym, oprowadza turystów, opowiada historię zboru, prosi gości o wpisanie się do Księgi Pamiątkowej.
Aktywna emerytka
Na emeryturę przeszła w październiku 2021 roku.
-Tylko trzy miesiące wytrzymałam jako stuprocentowa emerytka, mimo że na początku wolność bardzo mi się podobała -mówi. Nic nie musiałam robić, sama zarządzałam każdym kolejnym swoim dniem. Ale bezczynność nie jest dla mnie.
Cały czas prowadzi zajęcia z teatrem w ostrowieckiej Malwie. Z kolei w Wojewódzkiej Bibliotece Pedagogicznej prowadzi zajęcia z recytacji. Poza tym od niedawna pracuje w Gminnym Ośrodku Kultury we Włostowie i Centrum Kształcenia w Lipniku, gdzie zajmuje się utalentowanymi dziećmi i młodzieżą.
1 sierpnia 1944 - Pamiętamy!
Tak, folksdojcze z tvnu próbowali kiedyś w lesie obchodzić urodziny pewnej szumowiny, ale zostali zdemaskowani. A u nas, czerwonobrzuche wieprze 1maja wciąż jeszcze składają hołdy do miejsca po pomniku. Pewnie liczą jeszcze na jakieś zlewki. Dwieście tysięcy ludzi w powstaniu oddało życie, bez namysłu i strachu o samego siebie. Jak zwykle zdradzonych, przez sojuszników i sajuszników, bez pomocy z nikąd, zdani sami na siebie, zerwali sie aby walczyć o ten kraj. Walczący własnoręcznie zdobyczną na niemcach bronią i chałupniczo produkowaną w piwnicznych manufaktórach. Choć na sześćdziesiąt trzy dni wywalczyli sobie wolność. Wszyscy, starzy, młodzi, kobiety i dzieci. Przegrali, w nierównej walce, ale choć przez chwile byli wolni, w okupowanej europie. W europie w której nikt oprócz polaków nie miał odwagi nawet głośno *%#)!& Poza nielicznymi przypadkami. Które też zasługują na szacunek. Bo to jest właśnie torzsamość narodowa. O której zdajesz się niemieć zielonego pojęcia. Ten heroizm, nie tylko wzrusza, ale też jest warty tak wielkiego szacunku dla poświęcenia, wiary, siły bycia wolnym Polakiem. Wolnym Polakiem, nawet za cene życia. Tylko oszołomy uważają że powstanie było błędem. Nie powiodło sie, to fakt, ale gineli z Polską na ustach. Jeśłi nie mieli broni to z Polską flagą. W świat poszła wieść że Polska nigdy się nie podda. Byli wtedy wolni i wiedzieli o co walczą. Nie bali się. A za to że kacapy mieli w planach zastąpić okupacje niemiecką kacapską i nie pomogli, tylko dogadali sie z niemcami i dali im czas na wykończenie powstańców, to już winić ich nie można, tak samo nie można ich winić za to że anglicy udławili się flegmom gdy trzeba było pomóc, a tych pare zrzutówi tak lądowało po ruskiej lub niemieckiej stronie. Już wtedy znali plany kacapów, więc żuli flegme udając że są zajęci. To osobna historia, równierz warta pamiętania. Sami na placu boju, wolność albo śmierć. Powstańców cieszyła choć chwila tej wolności. Byli dumni do końca. Byli wolnymi Polakami. Pewnie można to było lepiej zorganizować, ale nikt nie chciał czekać. Pewnie można było się lepiej zabezpieczyć i przygotować, ale obawiano się folksdojczów i utrate elementu zaskoczenia. Co przy nierównych proporcjach sił przyniosło by jeszcze pewniejszą klęske i represje. Folksdojczów których również nie brakuje dzisiaj. Marnych miałkich du-po włazów. Tak odpowiadam Ci obchodzi się również inne zrywy o wolność. Gdybyś zerwał się z łóżka i zrobił coś, to może poczuł byś jakąś siłe tworzenia, zamiast tak dziubać u folksdojczów. Jeśli kpisz z ludzi którzy walczyli rowież o twoją wolnoś jako polak jesteś dla mnie zerem. Zmień sobie ksywke na polaczek gdybaczek. Cieszy to że młodzież chce pamiętać i celebrować naszych bohaterów. To znak że wróg darmo nas nie weżmie. Niestety znależli nowy sposób, wykorzystując sprzedajne świnie i karmienie propagandą oszołomów. Gratuluje popisałeś się, już wszyscy wiemy kim jesteś.
Dla mnie są wielcy.
17:00, 2025-08-06
Kibice KSZO przeciw imigrantom (zdjęcia)
Uderz w stół a nożyce sie odewią. Słuchajcie pedziachy; Spodziewacie sie po nich united colour of baleton, a może sìę okazać że będą Was kastrować jak barany. Czy tam coś innego co się zwykłe zapobiegawczo kastruje. Przyjeżdżają tu sami młodzi męszczyżni w sile wieku, nie po to żeby pracować tylko po zasiłki, które chojną ręką oferuje im chora władza Uni z naszych wypracowanych pieniędzy. Mamy wystarczająco swoich potrzebujących, których ten równie chory Rząd jak ten unijny nie traktuje jak ludzi, wręcz dyskwalifikuje z życia społecznego. Pokażcie mi choć jeden powód dla którego mam pomagać karpetrajderom, czy innym śniadeckim, pokazującym mi na granicy że mnie zarżna i głoszą na swoich transparentach, że nasze córki będą już nedługo musiały nosić chusty, a nie dawnemu sąiadowi. Który zlapał cuga, bo stracił prace i z tego wszystkiego stracił również zdrowy rozsądek, a jego dzieci wpadają z wolna w ćpańsko, bo stary na rauszu nie zauważa dzieci na haju. Gdyby tu przyjeżdżały wyłacznie ich kobiety, uznać by można że im sie pomaga bo, bo w tym kraju mogły by sie czuć i były by traktowane godnie, lepiej niż osły,czy kozy. A przynajmnien nikt by ich za to nie wymieniał żeby zrobić rodzinny biznes. Mogły by pracować, zrobić prawo jazdy, chodzić do szkoły, ubierać się jak lubią i być traktowane godnie, a nie jako urzyreczność domowa. Mogły by nawet wierzyć w to co im się wydaje bliższe. Mogły by planować roziny zamiast słuzyć swemu panu jako urzywki, usłużki, lub zarodowe nie powiem co bo nie chce nikogo obrazić. Co kraj to obyczaj i to chyba możemy zrozumieć. Jednak ich obyczaje nie pasują do naszego kraju i przyjeżdżanie tu z okrzykiem na ustach że będą tu zasiewać własne porządki moga powodować sprzeciw młodych chłopców, którzy nie chcą konkurować z ichnią mętalnością, która zatrzymała się w rozwoju trzysta lat temu. Bo coś takiego wczesniej, czy pózniej, może skończyć się rozróbą. Nikt w tych protestach nie jest przeciwny emigracji. To naturalne zjawisko od tysiecy lat, a nasz kraj był zawsze pod tym względem wzorem tolerancji dla innych. Nawet nie asymilowanie sie, ..tylko próby narzucania nam w tym nowym dla nich kraju swoich prawideł życiowych, zawsze powodowało rozruby, a nawet wojny. Jesteśmy lużmi fajnymi, tak fajnymi że poezja, gościnnymi, spokojnego usposobienia, życzliwymi dla innych, zwłaszcza tych w potrzebie, ale gdy nas ktoś dobrze wk--wi, to niech go lepiej ma w opoiece ten do którego się modlą. Bo to do kogo się modlą również nam nie wadzi. A bardzo nie lubimy gdy nam ktoś próbuje mówic jak mamy żyć. Wystarczy nam nasz chory Rząd, który zreszta już nie długo się doigra. Ale to czego sie po nie których z tych tzw biednych ludzi można spodziewać, to dla ich własnego bezpieczeństwa, lepiej niech tutaj przyjeżdzaja z paszportem i gotowością zaakceptowania panujących tu obyczajów. Nawet jeśli nasi ambasadowi spryciaże bedą z pośród nich selekcjonować i wydawać im te tak zwane sprzedawane na bazarze wizy, to też to jest lepiej chyba niż nielegalnie. Czy wtłaczanych nam przez, dojrzałych już do tego stanu doświadczeniami Niemców, między sztachetami. Bo to też lepiej gdy pieniądze trafiają do polskich kieszeni, nawet cwaniaczków, a nie jakichś niewiadomego pochodzenia przemytników. Loluś taki jesteś tolerancyjny, to zaoferuj tu wszem i wobec ilu z nich jesteś gotowy przyjąć pod własny dach. I będzìesz im zapewniał: dach nad głową, utrzymanie w zdrowiu i chorobie, pomożesz znależć im prace i będziesz odpowiedzialny za ich wybryki. A zpewniam Cie, że nikt nie powie ci zlego słowa. Wręcz bedą Cię wszyscy chwalić że pomagasz. A nie siej tu propagandy sukcesu tej skorumpowanej Uni. Tak własnie polacy wjeżdżali za granice, na zaproszenia, bo widze że bodzie cię że ktoś miał ochote zmienić sobie życie, klimat, kraj, czy warunki życia, w których swego czasu nawet wykwalifikowani, czy nawet wysoko wykształceni nie mogli znaleźć u nas pracy. Miej pretensje do Balcerowicza i tamtej kryminalnej Śmietanki w Rządach, a nie do ludzi, którzy mieli dość tamtego matactwa i postanowili szukać sobie czegoś normalniejszego, czegoś na swoim poziomie. Boli cie że zostałeś w d-pie i jeszcze jesteś gotowy ją wystawiać dalej pod pręgież nowych obcych nam obyczajów? Które z okrzykami tego, nawet już nie skrywanymi, stoją u naszych granić, bo Niemcy już z wolna zaczynają wracać do zdrowia psychicznego i zaczynają kontrolować przepływ emigrantów? Odsyłając selekcyjnie po sąiadach tych którzy nie są zdolni do asymilacji z ich społeczeństwem? Czy nie nadają się nawet do trzęsienia gruszek. W ich przypadku do zbierania szparagow. Czekamy na deklaracje przyjmowania do własnych domów z zagwarantowaniem świadczeń z własnej kieszeni, nie naszej, tylko waszej własnej. Pomóżcie tym biednym ludziom jesli chcecie, a nie siejcie tu jakiejś chorej propagandy.
Ech, oszołomstwo
12:28, 2025-08-06
Kibice KSZO przeciw imigrantom (zdjęcia)
....brunatne gówniarstwo...., ruskie zielone "brązowe" ludziki....
woland
16:30, 2025-08-05
Kibice KSZO przeciw imigrantom (zdjęcia)
Oglądałem fotki i muszę powiedzieć że rozpoznałem kilka osób …ale to nie są inteligentni ludzie , a conajmniej jeden z tych patriotów jest ,, delikatnie” upośledzony . Żenada komuś pomylił się patriotyzm ze skrajnym nacjonalizmem . Żeby było jasne - to sam jestem przeciwny nielegalnej imigracji oraz sprzedawaniu polskich wiz na bazarach w Azji i Afryce .
Maxx
08:10, 2025-08-05
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz