Wiele lat swego życia oddał hucie, którą do dziś nazywa „matką”. Bo rzeczywiście huta była dla Ostrowca Świętokrzyskiego jak matka. Te czasy dawno minęły, lecz uczucie do huty-matki pozostało w jego sercu. Nawet lata spędzone za oceanem nie zerwały tej niewidzialnej więzi.
Leszek Rogala urodził się w 1948 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim. Uczył się w szkołach podstawowych - nr 4 oraz 11, a potem w Technikum Hutniczo –Mechanicznym, w którym zdał egzamin maturalny. Zdobył specjalność obróbka skrawaniem.
-Karierę zawodową zaczynałem pracując przy tokarce w Wydziale Budowy Maszyn Hutniczych na Starej Hucie –mówi. Potem pracowałem na urządzeniach dźwigowych, na suwnicach ciężkich, m.in. na największej „pięćdziesiątce”. Byłem mechanikiem od napraw maszyn pozostających na wyposażeniu WBMH. Potem pracowałem jako technik dokumentacji warsztatowej na Wydziale Mechanicznym. w 1972 roku przeszedłem do Działu Głównego Technologa pracując jako technolog, starszy technolog, samodzielny technolog, specjalista technolog obróbki wiórowej i budowy maszyn, w dziale technologicznym do końca 1999 roku.
-Praca głównego technologa polegała na opracowaniu technologii i norm czasowych do wykonania detali i podzespołów do urządzeń oraz ich późniejszego montażu, a także nadzór nad wykonywanymi robotami -mówi.
Przez trzy do czterech lat pracował przy przygotowaniu obróbki podzespołów, które były wysyłane do Stalowej Woli. Była to produkcja związana z wojskowością. Konkretnie chodziło o projektowanie jednorazowych wozów bojowych dla dowódców poszczególnych jednostek wojskowych.
Po powrocie do sekcji obróbki skrawaniem wykonywał technologię i sprawował nadzór nad wykonaniem prasonożyc dla Lindemanna i Svenske. Jedna prasonożyca została w hucie, druga trafiła do Piaseczna, a trzecia - na Wybrzeże. W tej produkcji ostrowieccy hutnicy byli pionierami w Polsce. Urządzenia były wykorzystywane do zgniatania złomu, prasowania w kostki. Sprasowany złom trafiał do wielkiego pieca hutniczego.
W tym czasie Leszek Rogala otrzymał Zloty Krzyż Zasługi.
-Kiedy pracowałem w Wydziale Budowy Maszyn Hutniczych zakład był w rękach państwa. W latach 90. XX wieku huta została podzielona, a na terenie Starej Huty powstało wiele podmiotów gospodarczych. Z jego zakładu wydzielono cztery spółki – narzędziownię, zakład mechaniczny, WBMH i konstrukcyjny. Po jego odejściu z huty w 2000 roku została założona spółka Grant. W początkowych latach funkcjonowania działalność operacyjna obejmowała usługi dedykowane regeneracji sprzętu lejniczego oraz obróbki mechanicznej odkuwek dla pobliskiej Huty „Ostrowiec”.
Tamten Ostrowiec
Leszek Rogala urodził się w szpitalu przy ulicy Focha, a mieszkał początkowo na ulicy Czystej. W 1961 roku rodzice – Czesław i Stefania otrzymali mieszkanie i przenieśli się do bloku przy Palcu Wolności (obecnie Rynek).
-Był to najładniejszy budynek przy pasażu -mówi. Tata, Czesław, pracował w Miejskim Przedsiębiorstwie Remontowo -Budowlanym, obecnie Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych. Tata miał trzy lub cztery zawały i z czasem przeszedł na rentę. Zmarł w 1990 roku. Mama, Stefania, była łączniczka w Batalionach Chłopskich. Zajmowała się wychowywaniem trzech synów – Leszka, Zenona i Zbigniewa, z konieczności pracowała dorywczo w Cukrowni „Częstocice” oraz w Drukarni na ulicy Czystej oraz w Częstocicach.
W 1972 roku Leszek Rogala wyprowadził się do Starachowic. Było to związane z poślubieniem Anny.
-Tamten Ostrowiec Świętokrzyski był pod wieloma względami nie do zapomnienia -wspomina. To prawda, czasy były trudne, ale miasto żyło dzięki swoim mieszkańcom. Wszędzie pełno było ludzi. Zachwycała Aleja 1 Maja, którą nazywaliśmy „aleją kasztanów”. Co prawda ptaszki mianowały porucznikiem każdego pechowego przechodnia, ale mało kto zwracał na uwagę. Ludzie spacerowali od Placu Wolności do mostu na Kamiennej, rozmawiali ze sobą. Drugą, także niezapomnianą, zieloną atrakcją miasta była ulica Henryka Sienkiewicza. Tam się poznawało kolegów i koleżanki. W Zakładowym Domu Kultury odbywały się zabawy, na których grali moi koledzy. Działała kawiarnia Oaza, gdzie poznałem swoją przyszłą żonę. Działała też słynna Kryształowa.
Swoją przyszłą żonę poznał w Oazie. Był wówczas uczniem technikum wieczorowego.
-Byłem tam z Wieśkiem i Andrzejem, kolegami -mówi. Tak się złożyło, że Ania była tam na kawie ze swoimi koleżankami. Jedną z tych dziewczyn znałem. Dwie z nich miały to samo nazwisko, a były siostrami stryjecznymi. Jedna ze Starachowic, a druga z Ostrowca Świętokrzyskiego. Dosiedliśmy się do nich i wtedy zobaczyłem, że Ania to fajna dziewczyna. Uczyła się w Studium Nauczycielskim w Ostrowcu Świętokrzyskim, a pochodziła ze Starachowic.
Potem był czas narzeczeństwa, a w 1972 roku ślub i przeprowadzka do Starachowic. Ich córka urodziła dwóch wnuków i jedną wnuczkę.
-W Starachowicach mieszkaliśmy około siedmiu lat -mówi. Do Ostrowca Świętokrzyskiego wróciliśmy, kiedy otrzymaliśmy mieszkanie na osiedlu Pułanki. Ania pracowała w Urzędzie Miasta w Ostrowcu Świętokrzyskim jako kadrowa. Kiedy prezydentem miasta został Jan Szostak, przeszła do tworzącego się Starostwa Powiatowego w Ostrowcu Świętokrzyskim. W starostwie pracowała również jako kadrowa.
Przygoda za oceanem
Piętnaście dni po upadku huty Leszek Rogala wyleciał do Stanów Zjednoczonych, gdzie już przebywała jego szwagierka i brat Zenon oraz najmlodszy z braci – Zbigniew.
-Nie pojechałem na saksy, ale zobaczyć wielką Amerykę –mówi. Mieszkałem u Zenka na Brooklynie w Nowym Jorku. Zwiedzanie Nowego Jorku zajęło mi pół roku. Dużo by opowiadać o tym mieście, ale słowa nie oddadzą tego, co tam jest. Nowy Jork trzeba, po prostu, zobaczyć. Widziałem Statuę Wolności, Times Square określane mianem skrzyżowania świata, Wall Street w Lower Manhattann, Chinatown, a także Brooklyn.
Po pierwszym wyjeździe był drugi, a potem trzeci. Ten kolejny raz okazał się być dłuższym pobytem. Poleciał na wiosnę, a żona Ania przyleciała do Nowego Jorku jesienią. Do Polski wrócili w 2006 roku. Było to związane z wyjazdem zięcia do Irlandii.
-Zięć jest z zawodu mechanikiem samochodowym i w Ostrowcu poszukiwał pracy -mówi. Zdecydował się na wyjazd do Irlandii. Dziadkowie, ja i zona, mieli zająć się trojgiem wnucząt. W tym czasie oboje byliśmy na pomostówkach. Jak się okazało nie było dla niego pracy w Irlandii, zdecydował się zatem na wyjazd, wspólnie z żoną i jednym wnukiem, do Stanów Zjednoczonych. Druga wnuczka została z nami, kończyła szóstą klasę szkoły podstawowej w Ostrowcu Świętokrzyskim. Kolejny wnuczek uczył się jeszcze w technikum budowlanym. Po skończeniu pierwszej klasy poleciał do rodziców do Nowego Jorku. Pamiętam jak na lotnisku w Krakowie zapewniał, że na pewno wróci, bo chce skończyć szkołę w Polsce. Został jednak z rodzicami za oceanem na stałe.
Wiele w życiu Leszka Rogali od tego czasu się zmieniło. Wnuki dorosły, mają już dziewczyny. Obaj trenują sporty walki – Jiu-Itsu brazylijskie oraz boks tajski. Jiu-Itsu brazylijskie to brazylijski sport walki wywodzący się z ju-jitsu, zapasów i judo, który wyróżnia się naciskiem na walkę w parterze. Celem jest powalenie przeciwnika na matę i zmuszenie go do poddania się za pomocą chwytów, dźwigni czy duszenia. To dyscyplina sportowa unikalna w swoim podejściu do pozycji obronnej — walki z pleców, określanej jako walka gardą. Z kolei boks tajski to sport walki kładący nacisk na walkę w klinczu z wykorzystaniem uderzeń łokciami, nogami i kolanami.
-Obaj moi wnukowie pracują – jeden w Nowym Jorku, a drugi w stanie Utah –mówi Leszek Rogala. Wnuczka zaś wyszła za mąż za Amerykanina. Obecnie kończy szkołę medyczną. Mają córkę, dla mnie to prawnuczka. Spodziewają się kolejnego potomka. Mieszkają poza Nowym Jorkiem w swoim domu, który kupili.
Głęboko w sercu
Leszek Rogala zawsze czuł się i był hutnikiem. Huta stanowiła serce Ostrowca Świętokrzyskiego. On pracował tylko w hucie.
-Podział huty był dla mnie ogromnym szokiem i wielkim przeżyciem -mówi. To był taki ciąg fatalnych zdarzeń. Padła Huta Stalowa Wola, zerwany został łańcuch dostaw, a w hucie ostrowieckiej spadła produkcja. Wtedy zaczęliśmy produkcję prasonożyc. Pracowaliśmy już nie pod szyldem wielkiej huty, a jakiejś tam spółki. Ten nowy podmiot także upadł.
Z końcem 1999 roku odszedł na świadczenie przedemerytalne, czyli tzw. pomostówkę. Na emeryturę przeszedł dopiero po ukończeniu sześćdziesięciu lat, w 2008 roku.
-Jak opuściłem swoją hutę wraz z końcem drugiego millenium, to pojawiłem się tam tylko jeden jedyny raz –mówi Leszek Rogala. Nie poszedłem tam z własnej woli, lecz na prośbę kolegi. Chciał żebym pomógł mu dostać się na dawny wydział technologiczny. Miał tam swoje własne książki i nie był w stanie dostać od syndyka klucza. Miałem pewne znajomości z dawnych lat i zgodziłem się mu pomóc. Kolega książki odzyskał, ale od tej pory moja noga tam już nie stanęła. Żal mi Wydziału Mechanicznego, żal mi Wydziału Budowy Maszyn Hutniczych, żal mi Tłoczni, żal mi Montowni, żal mi Wydziału Technologicznego. Wszystko gdzieś przepadło, pozostała kupa gruzu i wspomnienia.
Jak mówi, Stara Huta w jego czasach żyła, pracowało w niej dziesięć tysięcy ludzi. W najlepszym okresie wraz z Nowym Zakładem zatrudniała około 17 tysięcy pracowników. Praktycznie nie było rodziny w mieście i okolicy, żeby ktoś nie pracował w hucie. Huta była, bez żadnej przesady, „matką tamtego Ostrowca”.
-Były to piękne czasy dla wielu ostrowczan, w tym dla mnie -mówi. Żyło się niezbyt dostatnio, ale pewność zatrudnienia dawała stabilność finansową i życiową. Miasto żyło do późnych godzin nocnych. Dziś miasto nam wypiękniało, ale ubyło ludzi. Największą bolączką jest brak miejsc pracy. Pod wieczór ulice pustoszeją, czasem nie ma żywego ducha. Ludzi poza garstką bogatych nie stać na pójście do lokalu, alternatywą pozostają imprezy o charakterze masowym, organizowane za pieniądze rad samorządowych, miasta lub powiatu.
Moje KSZO
Leszek Rogala jest kibicem KSZO, takim na dobre i na złe. Jego młodszy brat Zbigniew grał w pierwszej drużynie KSZO jako napastnik.
-Gdy miałem siedem lat tata zaczął zabierać mnie na mecze pierwszej drużyny KSZO -mówi. Nie tylko na te, które były rozgrywane na boisku przy Świętokrzyskiej, ale również wyjazdowe. Pamiętam, że byliśmy na meczach wyjazdowych w Suchedniowie, Pionkach, Skarżysku –Kamiennej i Kielcach. Mój brat, Zbyszek, który grał w pierwszej i drugiej drużynie KSZO, miał pseudonim „Guma”, bo w akcjach podbramkowych, potrafił „rozciągnąć” swoje ciało tak, by głową dosięgnąć wysoko lecącej piłki.
Leszek Rogala nie przestał kibicować swojej drużynie. Nadal chodzi na mecze trzecioligowego KSZO. Kibicuje swoim zawodnikom, choć czasem bardzo się denerwuje.
-Przeżywam każdy mecz -mówi. Denerwuje się, gdy moja drużyna przegrywa. Martwi mnie ta trzecia liga, ale w sytuacji, gdy nie ma sponsora, więcej chyba nie da się osiągnąć. Pieniądze, we współczesnym sporcie, a zwłaszcza w piłce nożnej są bardzo ważne. KSZO nie ma głównego sponsora, który by zapewnił klubowi i zawodnikom stabilizację. Sam zarząd nie wystarczy, bo rachunki i wynagrodzenia trzeba płacić. Potrzebne jest zaplecze, bo kupowanie zawodników to droga zabawa, nie dla nas. Musimy szkolić własnych piłkarzy i może z czasem uda nam się wejść do II ligi, bo wyżej to już nie na nasze możliwości.
Kibicowanie drużynie pilkarskiej to nie jest lekka praca. Czasem trzeba mieć stalowe nerwy i heroiczną wiarę w swoją drużynę. Jemu tego nie brakuje, bo gdy tylko zbliża się kolejny mecz, on stawia się na trybunach przy Świętokrzyskiej.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz