Zamknij

Budowlaniec i artysta rzeźbiarz

Wiesław RogalaWiesław Rogala 10:10, 07.08.2024 Aktualizacja: 10:12, 07.08.2024
Skomentuj

Eugeniusz Ceirluk jest artystą rzeźbiarzem. Nigdy nie uważał się za profesjonalnego artystę, ale rzeźbienie w drewnie i kamieniu kocha. Swoje rzeźby dość często rozdaje, bo chce, aby sprawiały radość jak największej grupie ludzi. Kocha dzieci, którym w swej szkółce zdradza tajemnice rzeźbiarstwa. Jego pracę i zaangażowanie na rzecz lokalnej społeczności wysoko ceni burmistrz Miasta i Gminy Kunów – Lech Łodej.

Na Dolnym Śląsku

Eugeniusz Cierluk urodził się 18 stycznia 1947 roku w Wołowie, w obecnym województwie Dolnośląskim.

-Wołów zasłynął w 1962 roku, kiedy to złodzieje okradli miejscowy bank –mówi artysta rzeźbiarz. Napadu dokonała grupa bogatych ludzi, będących w zmowie z kasjerem. Ich łupem padło 12,5 mln złotych. Na ich nieszczęście większość gotówki stanowiły nowe, rejestrowane banknoty. Po miesiącu wszyscy już siedzieli za kratkami. „Gazeta Robotnicza”, która o tym napisała, była nie do zdobycia. Jako młody chłopak byłem dumny ze swojej miejscowości, bo cała Polska o niej mówiła.

Po ukończeniu Szkoły Podstawowej w Wołowie, uczył się Szkole Budownictwa Wiejskiego w Głogowie.

-W wojsku służyłem w jednostce inżynieryjno –budowlanej w Bolesławcu –mówi Eugeniusz Cierluk. Budowaliśmy wówczas Ośrodek Wczasowy dla Fabryki Narzędzi Precyzyjnych im. Karola Świerczewskiego w Warszawie. Ja odpowiadałem za rozliczenia materiałowo –finansowe tej budowy.

Po powrocie do cywila zatrudnił się w Zakładzie Remontowo –Budowlanym w Wołowie. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku pracował jako kierownik przy budowie m.in. Wytwórni Wód Gazowanych, Piekarni, Bazy Transportowej i Paliwowej oraz Rzeźni i Masarni wraz z Oczyszczalnią Ścieków (tzw. bioblok).

-Mieliśmy różnych pracowników, w tym więźniów z miejscowego Zakładu Karnego –mówi. Bywały okresy, że na stanie miałem 129 skazanych. Trzeba było z nimi umieć pracować. Plac budowy był więc ogrodzony, a na rogach stały budki dla strażników więziennych. Po prostu, żaden więzień –pracownik nie mógł nam uciec z placu budowy.

W Wołowie przebywał do 1980 roku. Wszystkie rozpoczęte budowy zostały ukończone i oddane do eksploatacji, zanim przeniósł się do Kunowa. W 1962 roku jego teść wybudował w Kunowie dom przy posesji swego brata, który stał pusty.

-Moja żona Irena podobnie jak ja urodziła się w Wołowie, jednak jej ojciec pochodził z Kunowa –mówi Eugeniusz Cierluk. W czasie wojny teść pracował u bauera w III Rzeszy Niemieckiej. Po wyzwoleniu przez pewien czas mieszkał w Wołowie. Był rolnikiem, hodował krowy, świnie oraz drób. Po przybyciu do Kunowa, przygotowałem dla nas dwa pomieszczenia do zamieszkania. Materiały budowlane i wykończeniowe przywiozłem z Wołowa.

Po trzech miesiącach remontów Eugeniusz Cierluk wraz z małżonką przenieśli się z domu stryja do swego własnego mieszkania.

-Krótko pracowałem w kunowskim Agromecie jako inspektor ds. budowlanych, jednak w grudniu 1980 roku przeszedłem do Urzędu Miasta i Gminy w Kunowie, gdzie pracowałem również jako inspektor ds. budowlanych -mówi. Zajmowałem się także wydawaniem pozwoleń na budowę, przydziałem materiałów budowlanych i rozpatrywaniem skarg ludności.

W 1985 roku Eugeniusz Cierluk zatrudnił się w Remontowo –Budowlanej Spółdzielni Pracy REMBUD przy ulicy Jana Kilińskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim. Był to dobry transfer, gdyż jego zarobki niejako z automatu wzrosły dwukrotnie. W tamtym czasie pracownicy zakładów samorządowych zarabiali marnie. Jednakże hossa trwała niecałe siedem lat, bo w 1992 roku musiał odejść z firmy na zasiłek dla bezrobotnych. Był to bowiem trudny okres dla tej ostrowieckiej spółdzielni pracy.

-W październiku 1992 roku ówczesny burmistrz Kunowa (obecny wicestarosta ostrowiecki), Andrzej Jabłoński, zatrudnił mnie do pracy z osobami bezrobotnymi w ramach prac interwencyjnych -mówi. Zostało mi powierzone tworzenie Zakładu Gospodarki Komunalnej przy Urzędzie Miasta i Gminy \Kunów. Ja taki zakład utworzyłem, po czym prowadziłem w ramach tego zakładu, prace remontowe z ludźmi, których kierował Powiatowy Urząd Pracy w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Przez zakład remontowy, którego siedziba mieściła się w dawnym kółku rolniczym, a którego kierownikiem został Andrzej Sarek, przewinęło się mnóstwo ludzi. Eugeniusz Cierluk był jego zastępcą. Zakład zajmował się m.in. prowadzeniem remontów szkół, układaniem chodników, porządkowaniem terenu i odśnieżaniem dróg.

W 2008 roku Eugeniusz Cierluk „dorobił się” kłopotów zdrowotnych. Lekarz doradził mu zwolnienie tempa życia. Posłuchał mądrej rady i przeszedł na emeryturę, do której, zresztą, miał prawo.

Kunowski artysta rzeźbiarz

Eugeniusz Cierluk jest z zawodu budowlańcem, ale z zamiłowania także artystą rzeźbiarzem.

-Gdy byłem małym chłopcem strugałem różne pistolety i karabiny z kawałków drewna –mówi. Odbiorcami tej mojej młodzieńczej twórczości byli koledzy, moi rówieśnicy z Wołowa. Zabawa w żołnierzyków była popularna w moich czasach. Mam tu na myśli okres od 1955 do 1965 roku. Urodziłem się w 1947 roku, miałem zatem wtedy kilka, kilkanaście lat.

Eugeniusz Cierluk nie wie, skąd ma ten swój talent. To zapewne dar Boży, w jego rodzinie nie było profesjonalnych artystów rzeźbiarzy.

-Kiedy byłem w wojsku w stopniu szeregowca trafiłem na kolegę, który również rzeźbił w drewnie –mówi. On już sporo wiedział na temat rzeźbienia w drewnie, sam wiele ciekawych figurek stworzył, no i mnie nauczył niektórych technik. Od tej pory – co mogę uroczyście zaświadczyć – scyzoryk nie odstępował ode mnie.

Kunowski artysta rzeźbił w zasadzie bez przerwy. Pracował zawodowo, ale po godzinach pracy, kiedy miał trochę wolnego czasu, brał do ręki kawałek drewna i scyzoryk, by tworzyć swą bliżej nieokreśloną sztukę. Rzeźbił to, co mu w danej chwili przyszło do głowy.

W 1969 roku Eugeniusz Cierluk strugał w drewnie już jako artysta rzeźbiarz. Nie miał wykształcenia akademickiego w tym kierunku, lecz jedynie samorodny talent płynący z zamiłowania do tej formy ekspresji autorskiej.

-Jestem samoukiem –mówi. Nikt mnie nie uczył rzeźbienia w drewnie. Nie terminowałem u żadnego artysty rzeźbiarza. To taki nawyk do scyzoryka, którym można było wykonać wiele ciekawych i przydatnych rzeczy. Swoją pierwszą wystawę miałem w Wołowie, mieście położonym w dawnym województwie wrocławskim, a obecnie dolnośląskim. Był to „Przegląd twórczości nieprofesjonalnej”.

Potem swoje małe rzeźby wystawiał także w mieście wojewódzkim – we Wrocławiu. Został dostrzeżony przez „Gazetę Robotniczą”, która opublikowała zdjęcia wykonanych w drewnie figurek.

-Jako dorosły artysta samouk nie strugałem już pistoletów czy karabinów, ale postacie starców, diabełków, aniołków, a nawet figurki erotyczne –mówi. Moje rzeźby trafiały do Warszawy i za granicę. Zainteresowanie moją sztuką stale rosło.

Eugeniusz Cierluk pochodzi z rodziny robotniczo –rolniczej. Jego ojciec Ignacy pracował na roli, a mama Aniela w fabryce. Zawsze pociągała go tzw. smutność, której nie brakowało w ludziach, ciężko kiedyś pracujących w polu czy w fabryce. Orka, siew, żniwa, czy wykopki nie należały do lekkich prac. Siła fizyczna i wytrzymałość na trud i znój potrzebne były w niejednej fabryce lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych ubiegłego wieku.

-Lubię malarstwo, ale także przyrodę, jestem bystrym obserwatorem otoczenia, w którym przychodzi mi pracować lub mieszkać –mówi. Patrzę na ludzi oraz na narzędzia, którymi się posługują. Potem przelewam te swoje obserwacje na swoje figurki, w zależności od tego, czy jest to figurka chłopa, smętka, diabełka czy aniołka. To już moja fantazja.

Wiele swoich dzieł Eugeniusz Cierluk, artysta rzeźbiarz, samouk, po prostu rozdał znajomym w formie upominków i prezentów. Jakąś niewielką ich część sprzedał, ale na pewno nigdy nie utrzymywał się ze swego rzeźbiarstwa.

-Najlepsze do rzeźbienia jest drewno lipowe –mówi artysta. Nie jest tajemnicą, że lipa jest miękka i daje się łatwo kształtować. Wiele figurek wykonałem także w topoli.

Początkowo rzeźbił scyzorykiem, ale z czasem dorobił się profesjonalnych narzędzi rzeźbiarskich. W 1974 roku, będąc na wycieczce w Krakowie, odwiedził składnicę harcerską, w której zakupił niemieckie dłuta. W zestawie było ich około dziesięciu. Służą mu one do tej pory, choć ma też inne profesjonalne narzędzia.

Rzeźbienie w drewnie, zwłaszcza w miękkim, nie wymaga specjalistycznego sprzętu. Artysta używa scyzoryka oraz dłuta i pobijaka.

Największa drewniana rzeźba Eugeniusza Cierluka miała trzy metry wysokości. Postać kunowskiego kamieniarza została ustawiona przed biblioteką w Kunowie. Niestety, już go nie ma, bo drewno, z którego go wyrzeźbił, zgniło.

Podpatrywał kolegę

Drewno nie jest jedynym materiałem, z którego powstają rzeźby Eugeniusza Cierluka. W latach 90. XX wieku kunowski artysta zaczął rzeźbić także w kamieniu.

-Do zainteresowania się rzeźbą w kamieniu nakłonił mnie Zbigniew Skwirowski –mówi. Ten mój kolega jest kamieniarzem i pracował w kamieniołomie w Nietulisku Małym. Tak się złożyło, że był u mnie w zakładzie jako pracownik interwencyjny. To za jego sprawą pokochałem również kamień jako tworzywo dla swoich rzeźb. Kamień na te moje rzeźby pozyskiwałem właśnie w Nietulisku Małym.

Na początku Eugeniusz Cierluk podpatrywał swego kolegę i starał się go naśladować. Zbigniew Skwirowski także rzeźbił w kamieniu. Jako kamieniarz robił renowacje różnych świętych figurek na terenie Kunowa i cmentarza. Niektóre wykonał razem z kamieniarzem Dominikiem Rolą.

-W kamieniu zaczynałem od rzeźbienia ludzkich twarzy –mówi. Nie były to portrety konkretnych osób, ale dzieła będące wytworem mojej fantazji. Lubię tworzyć coś od początku do końca, według mojej wyobraźni i pomysłu.

Eugeniusz Cierluk wystawiał swoje rzeźby na wystawach. Wiele z nich można obejrzeć w Małej Galerii w Kunowie.

Serce dla dzieci

Eugeniusz Cierluk jest samoukiem obdarzonym talentem. Spod jego ręki wyszło wiele dzieł w drewnie i kamieniu. Artysta chętnie dzieli się swoją wiedzą i umiejętnościami z młodym pokoleniem.

-Przychodziły do mnie dzieci z Kunowa –mówi. Ja dawałem im kamień i dłuta, a one mnie naśladowały. Wiele kamieni zostało przez nie popsutych, ale taka jest cena nauki. Ja byłem dla nich profesorem, jeśli chodzi o rzeźbę w kamieniu i drewnie. Przez moją szkółkę przewinęło się wiele dzieci.

Pierwsza szkółka powstała w latach 90. ubiegłego wieku przy parafii w Kunowie. Wśród uczniów były dzieci, ale nawet i ksiądz proboszcz Eugeniusz Orżanowski. Były momenty, kiedy to do jego szkółki przychodziło po kilkanaścioro dzieci. Rzeźbiły w kamieniu, ale również w korze, która jest materiałem łatwym do obróbki. Ich dorobek można oglądać w Małej Galerii do dziś.

Po pewnym czasie siedziba szkółki artysty rzeźbiarza została przeniesiona z plebanii do Szkoły Podstawowej w Kunowie. Od pewnego czasu szkółka funkcjonuje w Małej Galerii, mieszczącej się na zapleczu biblioteki w Kunowie.

-W przeszłości był to lokal dla osób poszkodowanych w pożarach lub innych klęskach żywiołowych –mówi Eugeniusz Cierluk. Pomieszczenia te zostały przez gminę wyremontowane i przekazane na Małą Galerię.

W Małej Galerii mieści się pracownia artysty, ale również muzeum.

-Po co te dzieci mają siedzieć tylko przy komputerze i marnować czas –mówi artysta rzeźbiarz. Lepiej żeby przyszły do mnie, do Małej Galerii. Ja im daję moje dłutka, a one zawsze czegoś się nauczą ode mnie. Jak jakaś rzeźba się nie uda, to ja służę im radą. Albo podpowiem, albo sam pokażę. Mówię: jeśli nie wiesz jak, to popatrz na moją twarz. Możesz to, co widzisz, przenieść na kamień lub drewno. Jeśli wolisz, najpierw narysuj sobie pożądany kształt twarzy lub figury ludzkiej na kartce papieru. Potem spróbuj to przenieść na drewno lub kamień.

Eugeniusz Cierluk lubi pracę z dziećmi. Niektóre z nich mają wrażliwość na otaczające nas piękno, łatwiej jest je zainteresować sztuką niż dorosłych.

Sztuka między ludźmi

Sztukę Eugeniusza Cierluka można było spotkać na dożynkach, festynach, Dniach Kunowa, gdzie artysta ją pokazywał. Pierwsze swoje prace pokazał w latach siedemdziesiątych w Centrum Kultury we Wrocławiu. Po przeprowadzce do Kunowa w 1980 roku wziął udział w Przeglądzie Plastyki Amatorskiej w Kielcach. Z chwilą powstania Małej Galerii jego rzeźby są zawsze dostępne dla wszystkich chętnych w Kunowie. Każdy może przyjść, popatrzeć, porozmawiać z artystą, a dzieci mogą obejrzeć artystę przy pracy, a nawet same spróbować własnych sił na tym polu.

Kunowski artysta rzeźbiarz został odznaczony przez Ministra Kultury i Sztuki odznaką Zasłużony dla Polskiej Kultury. Może też pochwalić się wieloma dyplomami od władz lokalnych czy od Strażaków Ochotników. Jako emeryt nie złożył broni, stara się być zauważany i pożyteczny dla swego lokalnego środowiska. Pracę i działalność artysty wysoko ceni burmistrz Kunowa, Lech Łodej.

-Należę także do Związku Niewidomych -mówi. Jestem nadzwyczajnym członkiem tego związku. Wykonałem wiele rzeźb dla podopiecznych, które były rozdawane podczas spotkań Białej Laski.

Eugeniusz Cierluk kocha ludzi. Jak mówi, życie człowieka trwa bardzo krótko.

-Wszyscy przemijamy, a starość przychodzi szybciej, niż się komuś wydaje -mówi. Nie wolno nikogo krzywdzić, bo nie da się czasem tych krzywd potem wynagrodzić. Czynienie dobra sprawia przyjemność nie tylko osobie obdarowanej, ale i tej, która obdarowuje drugiego człowieka. Czasem jedna mała, podarowana przeze mnie, rzeźba, zostanie zapamiętana na długo. Ustawiona na biurku lub w regale, żyje własnym życiem.

Eugeniusz Cierluk uważa się za kudowianina. Jak mówi, ma pełne prawo do tego po 42 latach zamieszkiwania na ziemi świętokrzyskiej. Przez trzy kadencje pełnił funkcję radnego Gminy Kunów, po raz pierwszy jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku, a kolejne dwa razy już w okresie wolnej Polski.

-Pragnę za pośrednictwem „Gazety Ostrowieckiej” podziękować wszystkim burmistrzom Kunowa – Andrzejowi Jabłońskiemu, Ireneuszowi Ożdżyńskiemu, Beacie Dudzie oraz Lechowi Łodejowi, za to, że pozwolili mi pokazywać moją sztukę dzieciom i młodzieży, a także przekazali pomieszczenia na Małą Galerię, w której nadal mogę tworzyć i przekazywać swą wiedzę młodemu pokoleniu -mówi kunowski artysta rzeźbiarz.

Ach, rodzina

Eugeniusz Cierluk ma czworo dzieci: Mirosława, Martę, Marcina i Konrada. Wszyscy są już dorosłymi ludźmi. Mirosław i Marta mieszkają we Wrocławiu. Konrad mieszka w Łodzi, a Marcin kręci filmy w ATM Grupa Bielany Wrocławskie także we Wrocławiu. Marcin jest operatorem ustawiania kamer. Tata nazywa go pieszczotliwie: „nosi kabel”.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%