Zamknij

Jan Olczyk – hutnik, policjant, emeryt

10:27, 23.10.2024 . Aktualizacja: 10:28, 23.10.2024
Skomentuj

Kariery zawodowej nie da się zaplanować. Jan Olczyk zaczynał jako hutnik, a kiedy jego wydział miał zostać rozwiązany uciekł do milicji. Trafił na wielkie przemiany polityczne i niepodległościowe w kraju, które na długo ustawiły go na bakier do aktualnych trendów. Jako emeryt policjant pracował w Anglii i Polsce. Dziś stara się nadrobić czas skradziony rodzinie w czasie, kiedy był aktywny zawodowo.

Jan Olczyk urodził się w dniu 5 lutego 1956 roku w Kielcach. Od szóstego roku życia mieszka w Denkowie, skąd pochodzą jego rodzice. Matka Janina mieszkała na Podstawiu, a ojciec Marian na Tomaszowie.

-Mama pracowała w Ostrowieckich Zakładach Gastronomicznych – w restauracji Ostrowianka, Parkowa, Zacisze, a także w Krakusie –mówi. Mój tata, Marian, mając średnie wykształcenie, został zwerbowany do pracy w Resorcie Spraw Wewnętrznych, a następnie pracował na kierowniczych stanowiskach do 1963 roku. Potem pracował w Koneckich Zakładach Przemysłu Terenowego, a na koniec kariery zawodowej w Hucie Marcelego Nowotki, gdzie był kierownikiem magazynów inwestycyjnych .

Siostra Stefania, nauczycielka, uczyła w I Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Staszica oraz w Szkole Podstawowej Nr 11, była też zastępcą oraz dyrektorem w Szkole Podstawowej Nr 6 w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Jan Olczyk ukończył Szkołę Podstawową Nr 9 w Denkowie. Po ukończeniu Zasadniczej Szkoły Zawodowej przy ulicy Sandomierskiej, uczył się w wieczorowym technikum. Ukończył je jako specjalista maszyn hutniczych. Początkowo pracował w hucie jako tokarz.

-Na Starej Hucie zatrudniłem się w 1975 roku –mówi. Pracowałem w Oddziale Pieców, gdzie prasowaliśmy blachy dla bojowych wozów pancernych -mówi. W 1977 roku, po odbyciu obowiązkowej służby wojskowej, wróciłem do huty.

W 1978 roku zawarł związek małżeński z Ireną, denkwianką i nauczycielką. Obecnie pani Irena jest już na emeryturze. Urodziło im się dwoje dzieci. Syn Piotr mieszka i pracuje firmie prywatnej razem z synową w Kielcach, a córka Agnieszka mieszka i pracuje w Katowicach. Agnieszka poszła w ślady taty, jest policjantką w Katowicach.

-Dla mnie było to wielkim zaskoczeniem –mówi Jan Olczyk. Agnieszka ukończyła socjologię oraz prawo na Uniwersytecie Śląskim. Podjęła pracę w Korpusie Służby Cywilnej. O tym, że przechodzi do pracy w Policji, dowiedziałem się, gdy przesłała mi wyniki swoich testów dla kandydatów. Na cztery testy trzy były: dwieście na dwieście, a czwarty - 187 na dwieście. Chodzi tu o punkty możliwe do zdobycia. Obecnie Agnieszka pracuje w Sztabie Komendanta Wojewódzkiego Policji w Katowicach.

Wiosną 1981 roku Jan Olczyk pracował jako brygadzista na Montowni na Starej Hucie. Był jednym z najmłodszych brygadzistów w Polsce. W chwili, gdy objął to stanowisko, miał skończone 21 lat.

-Ci, którzy mi podlegali służbowo, mieli dłuższy staż prac niż ja miałem skończonych lat życia -mówi. Było to dla mnie ciekawe doświadczenie zawodowe, ale potrafiłem sobie z tym poradzić. Ja, po prostu, uczyłem się od swoich pracowników i wiedziałem jak wykorzystać ich dobre pomysły.

W tym czasie zaczęły krążyć pogłoski, że niektóre wydziały huty mogą zostać zlikwidowane. Bojąc, że może zostać na lodzie, powiedział ojcu, który mieszkał po sąsiedzku w Denkowie, że będzie starał się o pracę w milicji. Żona nie sprzeciwiła się. Powiedziała: rób tak, żeby tobie i nam było dobrze.

Pracując na Montowni zarabiał stosunkowo dobrze. Miał dobrych pracowników i przełożonych. Stefan Kochański był starszym mistrzem, Wojciech Kobuszewski kierownikiem oddziału.

Od milicji do policji

W lutym złożył dokumenty, ale dopiero w dniu 16 października 1981 roku przyjęto go do służby w milicji. W międzyczasie był wiele razy sprawdzany, zbierano o nim opinie w miejscu pracy i miejscu zamieszkania.

-W dniu 24 października 1981 roku rozpocząłem naukę w Podoficerskiej Szkole Policyjnej w Słupsku –mówi Jan Olczyk. Po roku stawiłem się do pracy w Komendzie Milicji Obywatelskiej w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jako sierżant trafiłem do Sekcji Kryminalnej, gdzie przepracowałem siedem lat. Pracowałem z dobrymi gliniarzami, jak Zygmunt Pastuszko, Edward Matuszewski, Andrzej Gablewski, Sławomir Skrok. Zajmowaliśmy się sprawami kryminalnymi, dotyczącymi kradzieży, włamań, rozbojów. Do dyspozycji mieliśmy techników kryminalistycznych i to bardzo dobrych. Wszystkie ślady kryminalistyczne, jakie zabezpieczaliśmy na miejscu przestępstwa, były przesyłane do laboratorium przy Komendzie Wojewódzkiej Policji w Kielcach. Tam pracowali mundurowi fachowcy, którzy na tych sprawach się znali. W naszej komendzie mieliśmy Ryszarda Wójcika, bardzo dobrego kryminalistyka.

Prawda o tamtych czasach była prozaiczna. Pracując w pionie operacyjnym musieli sami wszystko wydeptać. Komputerów nie było. Każdy funkcjonariusz musiał mieć komputer w swojej głowie. Niezbędne było dobre rozeznanie terenu i ludzi. Wszystko o wszystkich potencjalnych sprawcach musieli wiedzieć.

-Cierpiały na tym nasze rodziny, gdyż do pracy wychodziłem o godzinie szóstej rano, a wracałem po dwudziestej, a czasem nawet później –mówi Jan Olczyk. Nieraz zdarzało się, że żona podała mi tzw. obiadokolację, jeszcze nie zdążyłem zjeść zupy, a tu wezwanie i trzeba było zasuwać z powrotem do roboty.

Początkowo mieszkali u teściowej, która nie miała telefonu. Dopiero po sześciu latach, gdy przeprowadzili się do służbowego mieszkania w bloku, założyli im telefon.

W 1986 roku Jan Olczyk znowu trafił do Szkoły Oficerskiej w Szczytnie. Po trzech latach wrócił w stopniu podporucznika.

-Trafiłem na reorganizację w komendzie -mówi. Mój kolega Zygmunt Pastuszka został naczelnikiem Wydziału Ruchu Drogowego, ja przeszedłem do Referatu Operacyjno –Dochodzeniowego. We trzech mieliśmy zajmować się pracą sensu stricte operacyjną (praca w terenie). Pozostali mieli zajmować się pracą dochodzeniową (dochodzenia, śledztwa).

Na początku lat 90. XX wieku, kiedy komendantem powiatowym policji był Jan Kocjan, dostał od chorążego Ireneusza Ołowni, wcześniej inspektora ds. nieletnich, propozycję objęcia stanowiska zastępcy naczelnika Wydziału Prewencji w Komendzie Powiatowej Policji w Ostrowcu Świętokrzyskim. Co prawda był od niego starszy stopniem, ale jemu to nie przeszkadzało.

Kiedy KSZO awansował w lidze piłkarskiej najpierw do drugiej, a potem do pierwszej ligi rozgrywek, ostrowieccy policjanci musieli zabezpieczać mecze piłkarskie. Były to imprezy masowe. Zabezpieczali je we dwóch: on oraz naczelnik Zygmunt Pastuszko. Kolejny komendant Andrzej Broda powołał do życia Referat Sztabu Komendanta Powiatowego Policji. Zabezpieczali już nie tylko mecze piłkarskie, ale również tzw. długie weekendy, w tym Wszystkich Świętych, kiedy to do miasta zjeżdżały wielkie tłumy ludzi.

-Miasto musiało być na to przygotowane pod kątem bezpieczeństwa –mówi Jan Olczyk. Robiliśmy plany dla wszystkich imprez o podwyższonym ryzyku. Jeden dla komendanta Wojewódzkiego Policji w Kielcach, a drugi dla komendanta Powiatowego Policji w Ostrowcu Świętokrzyskim. Ja i Zygmunt Pastuszko zajmowaliśmy się zabezpieczeniem prewencyjnym miasta. Nie byliśmy szkoleni do tych zadań, wielu rzeczy uczyliśmy się niejako z marszu. Najważniejsze było rozeznanie terenu, bo wtedy było wiadomo, gdzie rozlokować i jak, dostępne nam siły. Wiedząc, gdzie może wystąpić potencjalnie największe zagrożenie, można było zabierać się do pracy. Miałem dobrych dowódców, którym nie trzeba było dwa razy powtarzać, co mają robić.

Na mecz międzypaństwowy Polska Azerbejdżan zjechała cała krajowa świta, w tym generał Policji ze Sztabu Komendanta Głównego Policji w Warszawie. Wszyscy przyglądali się pilnie naszej pracy, zadawali szczegółowe pytania. Owszem, plan był, ale tak naprawdę cały plan miałem w głowie, a nie na papierze, bo inaczej co chwilę musiałbym przewracać kartki.

Do 2007 roku meczów oraz imprez masowych było sporo. Jednak wtedy nastał czas kolejnej reorganizacji, tym razem w Policji. Na emeryturę odszedł komendant Andrzej Broda. Po nim odeszło z Policji wielu innych funkcjonariuszy. Jan Olczyk w zasadzie mógł pozostać i dalej pracować, Ponieważ miał uprawnienia emerytalne, postanowił z tej szansy skorzystać. Był luty 2007 roku.

Radny miejski

W latach 2002 -2006 Jan Olczyk był radnym miejskim.

-Jestem człowiekiem o lewicowych przekonaniach i to nawet obecnie –mówi. Jednak kiedy zwróciłem się do kierujących ostrowiecką lewicą w tamtym czasie, aby dali mi jako policjantowi szansę ubiegania się o mandat radnego z ramienia lewicy, to mi odmówiono. Nie stawiałem żadnych wymagań, gdyż zależało mi tylko na tym, aby Komenda Powiatowa Policji miała, gdyby zdobył zaufanie wyborców, swojego radnego.

Do porozumienia z lewicą nie doszło, ale z propozycją startu w wyborach do Rady Miasta z czwartego okręgu zwrócił się do niego przewodniczący Stowarzyszenia Samorządność i Przedsiębiorczość, Robert Minkina.

-Zostałem wybrany i to z bardzo dużą przewagą nad innymi kandydatami –mówi Jan Olczyk. Pamiętam, że z samego Denkowa uzyskałem 188 głosów poparcia. Co ciekawe, jako człowiek o lewicowych przekonaniach znalazłem się grupie radnych opozycyjnych wobec rządzącej miastem lewicy. Chcąc nie chcąc, byłem konstruktywną opozycją. Zresztą inaczej bym nie mógł, gdyż nie dałbym sobie narzucić cudzych poglądów, które byłyby sprzeczne z moimi, lub wbrew, wartościami, które podzielam.

Podczas zebrania w Stowarzyszeniu Samorządność i Przedsiębiorczość Jan Olczyk jasno przedstawił swoje poglądy, aby nikt mu nie zarzucił potem, że kogoś zdradził lub oszukał. Pod tym względem nie ma sobie nic do zarzucenia.

Pracował w komisji samorządowej i spraw społecznych, której przewodniczył Zbigniew Moskalewicz, a także w komisji oświaty i kultury której przewodniczyła Barbara Kluba. Przewodniczącym Rady Miasta był Wojciech Kotasiak, a prezydentem Jan Szostak.

Dla miasta Ostrowca Świętokrzyskiego nie był to łatwy czas, gdyż wiele zakładów pracy upadło, w tym Huta Ostrowiec. Rosło lawinowo bezrobocie, a budżet miasta zwyczajnie się nie domykał. Na szczęście, w tej kadencji nie było jeszcze ostrych kłótni o władzę między swoimi.

Na ziemi Albionu

W 2007 roku Jan Olczyk odszedł na emeryturę.

-Najbardziej z tego faktu cieszyła się moja żona, bo mówiła, że wreszcie będzie miała mnie w domu -mówi. Przyznaję, że jako policjant byłem raczej gościem w domu. Takie to już jest to „pieskie” życie - policjanta, sługi narodu. Starałem się jakoś odnaleźć w nowej roli, ale ile razy można chodzić do tego samego ogródka, by sadzić, pielić i podlewać roślinki? Wytrzymałem tak cztery miesiące, po czym czmychnąłem do Anglii.

Telefon od brata Zbigniewa był dla niego prawdziwym wybawieniem. Zbigniew znalazł firmę w Penrif na granicy Anglii i Szkocji i poprosił go o pomoc.

-Pracowałem w firmie, która produkowała olej z odpadów mięsnych dla znanego producenta kosmetyków, a także olej opałowy oraz inne dodatki do różnych produktów –mówi. Nie była to lekka praca. Razem ze mną pracowało kilku innych, dużo młodszych ode mnie, ostrowczan. Najbardziej jednak we znaki dawała nam się pogoda, która zmieniała się cztery razy w ciągu jednego dnia.

Po roku pobytu na ziemi Albionu, a raczej ciężkiej pracy w angielskiej firmie, w czerwcu 2008 roku wrócił do Ostrowca Świętokrzyskiego.

Kolejna praca

Jak Olczyk nie wytrzymał długo jako emeryt Szybko zatrudnił się w firmie ochroniarskiej jako ochroniarz, gdyż miał niezbędne uprawnienia. Niestety, po niecałych dwóch latach zachorował. Była to cukrzyca. Schudł 23 kilogramy, brał insulinę.

-W końcu pokonałem chorobę i po półrocznej rekonwalescencji wróciłem do aktywności zawodowej –mówi. Przez ponad rok byłem szefem ochrony w jednym z zakładów w mieście. Tej pracy nie wspominam jednak miło. Pewne sprawy nie zostały załatwione tak jak powinny.

Potem przydarzył mu się wypadek. Jadąc rowerem zderzył się z autem osobowym. Kierowca uciekł z miejsca zdarzenia i do dnia dzisiejszego nie został ustalony. Jemu pozostała pamiątka w postaci dziewiętnastu szwów na głowie.

Po dojściu do siebie znowu wrócił do pracy. Przez ponad rok pracował jako ochroniarz i konwojent. Jednak od pandemii COVID-19 już nie pracuje zawodowo.

-Oboje z żoną spędzamy czas raczej w domu -mówi. Przyszła pora na to, abyśmy zadbali w końcu o swoje zdrowie. Kocham Denków i to nasze miejsce na ziemi, w którym przyszło nam żyć. Prezydent zrobił nam drogę, mamy więc łatwy dostęp do ludzi i świata.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%