Grzegorz Firmanty, leśnik, malarz, muzyk i rolnik. Wszystkie te profesje są mu jednakowo bliskie, każdej poświęca serce i sporo energii. Wydaje się, że to zwykły, zda się przeciętny człowiek, ale chyba tak nie jest do końca.
Leśnik z zamiłowania
Urodził się w 1974 roku w Opatowie. Szkołę Podstawową ukończył w Baćkowicach. Następnie uczył się w Technikum Leśnym w Zagnańsku. Studiował leśnictwo na Uniwersytecie Rolniczym im. Hugona Kołłątaja w Krakowie. Ta państwowa uczelnia powstała w 1953 jako Wyższa Szkoła Rolnicza ze zlikwidowanych dwóch wydziałów Uniwersytetu Jagiellońskiego: Rolniczego i Leśnego.
-Od dziecka interesowałem się przyrodą –mówi leśnik. Ojciec uczył mnie rozpoznawania roślin, owadów, zwierząt żyjących w pobliskim lesie. Dziadek również zabierał mnie do lasu, gdzie był inny świat, bliski odwiecznym prawom natury. Z kolei technikum leśne i studia na wydziale leśnym przygotowały mnie do pracy w zawodzie leśnika.
Studia ukończył w 1999 roku. Pozyskał wiedzę fachową, już nie emocjonalną, na temat lasu i jego mieszkańców.
-W 2000 roku rozpocząłem staż w Nadleśnictwie Ostrowiec, którego historia datuje się od 1945 roku -mówi. Nadleśnictwo Ostrowiec Świętokrzyski jest jedną z 23 jednostek organizacyjnych Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu. Powierzchnia gruntów zarządzanych przez Nadleśnictwo wynosi 17.408 ha (dwa obręby leśne – Ćmielów i Ostrowiec, 746 kompleksów). Położone jest ono na terenie województwa świętokrzyskiego w zasięgu terytorialnym 13 gmin, w tym z powiatu: opatowskiego (gminy: Ożarów, Tarłów, Sadowie, Wojciechowice) ostrowieckiego (gminy: Ostrowiec Świętokrzyski, Kunów, Bałtów, Ćmielów, Bodzechów, Waśniów) sandomierskiego (gminy: Dwikozy, Zawichost) starachowickiego (gmina Brody). W skład Nadleśnictwa wchodzi 16 leśnictw terenowych oraz leśnictwo ds. szkółkarstwa, nasiennictwa i selekcji.
Po stażu wyjechał do Skandynawii, gdzie przebywał przez rok. Po powrocie kontynuował pracę zawodową. Na początku pracował w Leśnictwie Jeleniec. Potem było Leśnictwo Janik, Sadłowizna, Skałecznica, Bałtów. W sumie pracował w siedmiu lennictwach jako podleśniczy oraz leśniczy. Obecnie pracuje w Leśnictwie Jeziórko jako podleśniczy.
-Pracujemy po dwóch w zespole w systemie zadaniowym –mówi Grzegorz Firmanty. Jest leśniczy i podleśniczy. Leśniczym jest Marek Szyszko. Leśnictwo Jeziórko obejmuje ponad tysiąc hektarów powierzchni. Do zakresu naszych obowiązków należą wszystkie czynności związane z ochroną przyrody i gospodarką leśną. To naprawdę szeroki zakres zadań, które trzeba wykonać, aby substancja leśna była zadbana i rozwijała się w sposób prawidłowy. Zadania do wykonania na terenie leśnictwa, zlecamy prywatnym firmom specjalistycznym.
Leśnicy działają w oparciu o dziesięcioletni plan urządzenia lasu. Zadania ujęte w tym planie trzeba rozłożyć na poszczególne lata. Rodzaj i zakres tych zadań jest uzależniony od kompleksu leśnego, którego on dotyczy. Nie ma w leśniczówce sekretarki. Sporo czasu trzeba więc spędzać przy komputerze – to dawna praca papierkowa.
Największym zagrożeniem dla substancji leśnej nie tylko w Polsce są – widoczne na całym globie – zmiany klimatyczne. To nie są zmiany na lepsze, lecz na gorsze. Najbardziej cierpi na tym drzewostan, który atakowany jest m.in. przez jemiołę. Walka z tym organizmem polega, niestety, na wycince chorych drzew. Ostatnio mamy również problemy z kornikiem ostrozębnym.
-Innym, niebezpiecznym dla lasów zagrożeniem, jest ciągle zbyt mała wilgotność gleby –mówi podleśniczy. Zimy są teraz mało śnieżne, wiosna, lato i jesień suche.
Na szczęście lasów w Polsce przybywa z roku na rok. Plan urządzania lasu jest tak skonstruowany, że wycina się poniżej 70 proc. tego, co w danym roku przyrasta. Obiegowe opinie, że lasy są wycinane i że ich ubywa, nie są prawdziwe.
Magia lasu
Grzegorz Firmanty mieszka w lesie w Kurzaczach. Jak mówi, tym, co chyba najbardziej przyciąga ludzi do lasu, jest swoisty mikroklimat oraz spokój. Ludzie, którzy żyją w zatłoczonych osiedlach, pracują w hałasie, po wejściu do lasu, czują się zrelaksowani przez ciszę, jaka w nim panuje.
-Tego nastroju nie jest w stanie zmącić nawet obawa, że w lesie człowiek jest zupełnie sam –mówi. Wbrew pozorom zwierzęta, które żyją w naszych lasach, nie są groźne dla ludzi. Tak naprawdę groźni są tylko niektórzy ludzie. Jeśli chodzi o mnie, to czuję się w lesie bardzo swobodnie i bezpiecznie.
Podleśniczy posiada dubeltówkę, ma pozwolenie na broń myśliwską. Nie tylko jest podleśniczym, ale również myśliwym. Posiada też sztucer na grubego zwierza. Leśnik, który chciałby polować na leśną zwierzynę, musi być członkiem Polskiego Związku Łowieckiego. Nie każdy leśnik to myśliwy.
-Nie należę do ludzi, którzy, mając pozwolenie na odstrzał zwierząt, wyciągają broń i strzelają –mówi. Ja zawsze, zanim nacisnę na spust, zastanawiam się, jaką istotę żywą mam przed sobą. Strzelanie do zwierząt nie może być rodzajem sportu czy też przyjemności. To duża odpowiedzialność, która musi być pod kontrolą, no i oczywiście to związana z tym niesamowita kuchnia myśliwska. Sami przyrządzamy dziczyznę od momentu jej pozyskania do sporządzenia posiłku.
Grzegorz Firmanty polował na dziki i jelenie. Łosie są jeszcze większymi zwierzętami, ale na łosie się nie poluje w Polsce.
Malarz surrealista
Grzegorz Firmanty jest również malarzem. Już w szkole średniej nie rozstawał się z ołówkiem. Robił różne szkice tyle, że nie ludzi, zabytków, czy też przyrody, lecz surrealistyczne. Często w jego obrazach wkomponowane są różne organizmy – rośliny i zwierzęta .Surrealizm to kierunek w sztuce, który powstał w 1920 roku we Francji. Początkowo występował wyłącznie w literaturze, później również w sztukach plastycznych, filmie i teatrze. Termin ten stworzył w 1917 roku Guillaume Apollinaire.
-Surrealistyczne obrazy olejne zacząłem tworzyć po 2000 roku –mówi podleśniczy. Poznałem ludzi ze Stowarzyszenia Kulturotwórczego Nie z tej bajki. Stowarzyszenie stawia sobie za cel dbanie o zachowanie wielokulturowej hutniczej historii Ostrowca Świętokrzyskiego. Od kilku lat prowadzi ono projekt ożywienia postindustrialnego terenu Huty Ostrowiec, między innymi poprzez realizację projektu „Kolacja na Hucie”. We wrześniu 2013 roku otworzono na tym terenie Pracownię Otwartą „Kontrola Jakości” – przestrzeń, która stała się miejscem dla pracowników, artystów, warsztatów, wystaw.
Jego twórczość malarska została z czasem dostrzeżona. Pierwszą wystawę swoich obrazów miał w 2009 roku w browarze Saskich. Potem były kolejne. Brał też udział w wielu konkursach dla twórców.
-W mojej rodzinie nikt nie parał się sztuką czy też malarstwem –mówi. Mama trochę tańczyła w balecie a siostrzenica śpiewa. Siostrzeniec jest na studiach muzycznych. Moja partnerka Sylwia zajmuje się ceramiką. Nawzajem się inspirujemy. Po prostu, poczułem w sobie taką potrzebę. Obrazy powstają w mojej duszy, a ja przelewam te moje obserwacje i doznania na płótno. Staram się pokazywać zależności międzyludzkie. Każdy mój obraz ma swój tytuł, który stanowi jego integralną część.
Tytuł i obraz powstają w duszy artysty równocześnie, choć samo malowanie jest procesem dużo dłuższym. Najpierw nanosi na płótno warstwę farby, która stanowi tło dzieła. Potem powstają kolejne jego elementy, czytelne razem z tytułem. W zasadzie maluje tylko w czasie wolnym od pracy. W praktyce są to weekendy, głównie niedziele. To dlatego proces twórczy pochłania mu tak dużo czasu.
Grzegorz Firmanty malował dla siebie, nie planował kariery artystycznej. Dopiero gdy jego obrazy zobaczył Wojciech Mazan, zrozumiał, że mogą one mieć wartość także dla tych, którzy zechcą na nie spojrzeć okiem odbiorcy.Każde takie dzieło może być różnie odbierane przez różne osoby.
-Nie sprzedaję swoich obrazów -mówi. Jakakolwiek działalność komercyjna w moim przypadku jest wykluczona, chociażby z tego względu, że maluję średnio jeden, dwa obrazy rocznie. Ciężko byłoby się z tej profesji utrzymać. W sumie dorobiłem się już ponad trzydziestu obrazów olejnych o tematyce surrealistycznej. Wszystkie moje dzieła są niepowtarzalne, nikogo bowiem nie kopiuję ani nie naśladuję.
Grzegorz Firmanty mówi, że podobają mu się dzieła Zdzisława Beksińskiego i jednego z najbardziej znanych surrealistów - Salvadora Dali.
-Swoje dzieła pokazywałem na wystawach w Ostrowcu Świętokrzyskim i w Domu Kultury Opatowie, ale dumny jestem również z udziału w zbiorowych wystawach w Ośrodku Kultury Leśnej w Gołuchowie pod Poznaniem –mówi. Ośrodek ten działa w strukturze Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe. Na terenie XIX-wiecznego założenia zamkowo –parkowego działa Muzeum Leśnictwa. Wystawy twórczości artystycznej leśników (malarstwa, rzeźby, tkaniny artystycznej) odbywają się tam co trzy lata. Staram się uczestniczyć w nich osobiście.
Ponadto jego obrazy trafiająna coroczne konkursy malarstwa taternika Ignacego Bieńka do Bielska Białej. To „Konkurs Malarstwa Nieprofesjonalnego im. Ignacego Bieńka”, organizowany przez Dom Kultury Włókniarzy. Imprezą o charakterze ogólnopolskim skierowana jest do artystów różnych środowisk twórczych. Ma na celu wspieranie rozwoju amatorskiego ruchu artystycznego. Po jednym z takich konkursów, w 2012 roku, otrzymał wyróżnienie za obraz „Apetyt”.
Non OmnisMoriar
Grzegorz Firmanty kocha również muzykę tyle, że nie taką łatwą i przyjemną ani nie disco polo, lecz metalową. Heavy metal pochodna muzyki rockowej powstałej na przełomie lat 60. i 70. XX wieku. Gatunek ten charakteryzują ciężkie i ostre brzmienia, przesterowane solówki gitarowe, dynamiczna sekcja rytmiczna i wielość technik wokalnych.
-W klasie pierwszej Technikum Leśnego w Zagnańsku zaczęliśmy z kolegami słuchać muzyki metalowej –mówi. Potem zaczęliśmy grać w zespole pod nazwą „Non OmnisMoriar”. Dwaj moim koledzy grali na gitarach, ale brakowało im perkusisty. Chcąc nie chcąc, musiałem zacząć uczyć się gry na perkusji. Moim nauczycielem był wychowawca w technikum. Pokazał mi pierwszy rytm, a potem to już sam się uczyłem. Mam poczucie rytmu, a to jest bardzo ważne dla perkusisty.
Nie było to jakieś granie wyłącznie dla siebie. Zespół „Non OmnisMoriar” występował bowiem podczas koncertów, m.in. w hali Wisły Kraków. Utwory komponowali sami. Po dwudziestu latach od rozpadu zespołu wydana została płyta z ich utworami pt. „Czas cierpienia”. Co prawda wielu ludzi, nie tylko młodych, słucha metalowej muzyki, ale nie była to działalność dochodowa. Grzegorz Firmanty posiada własną perkusję, i bardzo rzadko na niej gra. Próba powołania do życia nowego zespołu nie powiodła się.
Rolnik plantator
Grzegorz Firmanty jest również rolnikiem w gospodarstwie rodzinnym po ojcu w Paśmie Jeleniowskim. Nie jest to typowe gospodarstwo nastawione na produkcję roślinną lub zwierzęcą, lecz na produkcję towarową.
-Początkowo nasza plantacja orzecha laskowego miała 40 arów, a obecnie trzy hektary powierzchni uprawnej -mówi. Pierwszą założyłem w 2004 roku. Uprawa orzecha laskowego polega utrzymywaniu ich w formie drzewek. Jest to dość pracochłonne zajęcie (cięcie, opryski, zbiór owoców, koszenie międzyrzędzi), na które muszę przeznaczać większość sobót i dużo wieczorów po pracy. Na szczęście pomagają mi dwaj siostrzeńcy, którzy lubią tę pracę.
Na plantacji orzecha laskowego musi być stosowany specjalistyczny sprzęt: ciągnik, opryskiwacz, kosiarko –rozdrabniacz, rozsiewacz nawozu oraz maszyna do rozdzielania orzechów od łusek (łuszczarka). Odbiorcą orzechów jest włoska firma, choć ostatnio częściej jadą do Warszawy.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz