Leszek Sułek – człowiek legenda, dla jednych nieomal wichrzyciel, dla drugich postać dość kontrowersyjna, ale gdy mu się przyjrzeć bliżej, to jednak wartościowy i dobry człowiek. Co prawda nie zdobył korony życiowych Himalajów dla siebie i swojej rodziny, ale może szczycić się czystym sumieniem, bo - jak sam mówi - dopiero jako emeryt dorobił się komfortowego prysznica w swoim mieszkaniu.
Leszek Sułek urodził się 18 kwietnia 1954 roku w podradomskiej wsi Piotrowice. Rodzice Aniela i Adam przenieśli się niedługo potem do Radomia do kamienicy przy ulicy Żeromskiego. W Radomiu chodził do przedszkola, z którego często uchodził czyli uciekał, a następnie w wieku sześciu lat zapisano go do Szkoły Podstawowej nr 8. Potem rozpoczął naukę w Technikum Telekomunikacyjnym o profilu radiowo-telewizyjnym w Radomiu. Po roku przeniósł się do szkoły zawodowej. Ponoć jego starszy brat Kazimierz bardzo to przeżył, gdyż sam jako prymus ukończył niedawno Wojskową Akademię Medyczną w Łodzi.
-W tym czasie zacząłem uprawiać kolarstwo w Radomiaku –wspomina Leszek Sułek, w którym rok wcześniej jeździł jeszcze Ryszard Szurkowski. Bardziej lubiłem jazdę na torze, który był w konkurencyjnym klubie Broni Radom. Wyniki, jakie uzyskiwałem sprawiły, że po olimpiadzie w Monachium zostałem zakwalifikowany do polskiej kadry torowej. W latach 1972-1973 brałem udział w zgrupowaniach kadry w Wałczu, Kaliszu i Warszawie.
Leszek Sułek startował w zawodach krajowych w kolarstwie torowym pod szyldem kadry Polskiego Związku Kolarskiego. Koledzy klubowi zazdrościli mu roweru, który był jak na tamte czasy nieźle "wypasiony".
Trudne początki
Po ukończeniu zawodówki zapisałem się do Technikum Radiowo-Telewizyjnego, które ukończyłem w trybie zaocznym w Lublinie – mówi. Do szkoły dojeżdżałem na swoim rowerze. W jedną stronę miałem do pokonania 110 kilometrów. Po spędzeniu dwóch dni w technikum, tym samym rowerem wracałem do Radomia.
Dyrektor nie mógł uwierzyć, że jego uczeń dojeżdża tam na rowerze. Pewnego razu wyszedł przed szkołę, aby się o tym naocznie przekonać. Ponieważ była to prawda, kazał wykonać specjalny boks na rower dla radomskiego ucznia.
Będąc kolarzem Leszek Sułek pracował zawodowo jako drugi elektryk w klubie sportowym Radomiak. Po zdaniu matury przeniósł się do radomskiej wytwórni telefonów.
-Po zdaniu matury w czerwcu 1974 r. zmarł mu ojciec. W tym czasie, w lipcu doszło do incydentu na torze z moim udziałem-opowiada. Miałem upadek spowodowany przez służby porządkowe toru. Po upadku wszedłem do klubu i starłem się wiceprezesem. Nie uderzyłem go, ale użyłem zbyt mocnych słów. Groziło mi zawieszenie, pisała o tym prasa zakładowa. W efekcie oddałem rower klubowi i przestałem uprawiać kolarstwo.
Leszek Sułek rozpoczął studia na wydziale chemii Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Radomiu. Na drugim roku przeniósł się na wydział ekonomiczny. Nie ukończył uczelni w normalnym trybie, udało mu się to w trybie zaocznym.
-Jako student działałem w strukturach samorządowych uczelni -wspomina. Należałem do Socjalistycznego Związku Studentów Polskich, byłem przewodniczącym grupy, starostą roku, przewodniczącym Rady Wydziałowej Uczelni, przewodniczącym Komisji Uczelnianej, burmistrzem wiosny studenckiej.
Już wtedy miał uprawnienia organizatora turystyki. Wszyscy go znali jako człowieka czynu. Był głównym organizatorem wyprawy rowerowej do Bułgarii dla radomskich studentów. W tym czasie była to największa wyprawa rowerowa z Polski
-Zapamiętałem wydarzenia czerwcowe z 1976 roku – mówi. Studenci nie brali w nich bezpośredniego udziału, a to dlatego, że była to końcówka sesji egzaminacyjnej. Co prawda władza ludowa podejmowała próby wmanewrowania studentów do potępienia robotników, ale nic jej z tego nie wyszło.
Leszek Sułek dostał propozycję wstąpienia do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i wejścia jako przedstawiciel studentów w skład Komitetu Wojewódzkiego partii. Jako katolik odmówił. Inny młody student, który nie miał takich skrupułów, po pewnym czasie zdradził PZPR i wyjechał do Niemiec.
Przeprowadzka do Ostrowca
Kolejne zmiany życiowe wiązały się z opuszczeniem Radomia i przenosinami do Ostrowca Świętokrzyskiego. W tym przypadku decydowała możliwość uzyskania mieszkania. Do tej pory po zawarciu związku małżeńskiego mieszkał z żoną u teściów.
-Chcąc dostać mieszkanie w Radomiu mogłem pójść do Milicji Obywatelskiej albo do Służby Więziennej, bo tam dawali mieszkania. Mogłem też zapisać się do partii, ale to nie leżało w mojej naturze. Wybrałem Ostrowiec Świętokrzyski i pracę na stalowni elektrycznej na Nowym Zakładzie.
Leszek Sułek wraz z rodziną zamieszkał w Ostrowcu Świętokrzyskim. Praca w hucie była ciężka, a warunki pracy trudne. Pracował jako technik elektronik, a po pewnym czasie jako komputerowiec nadzorujący procesy produkcyjne na stalowni.
Stan wojenny zastał go w hucie, gdyż 13 grudnia był w pracy. Został do końca strajku pomimo, że 14 grudnia miał odebrać klucze do mieszkania, dokonał trudnego wyboru. W hucie wytrzymał cztery i pół roku. Kiedy po stanie wojennym wytworzyła się tam – jak mówi – nieciekawa atmosfera, zajął się własnym biznesem. Prowadził kwiaciarnię przy ulicy Radwana.
-Przez sześć lat sprowadzałem i sprzedawałem kwiaty – wspomina. Nie znałem się na kwiatach, ale życie wszystkiego mnie nauczyło. Dostałem licencję na tego typu działalność handlową w mieście. Trzeba było przejść uciążliwą ścieżkę biurokratyczną, żeby wydział handlu dał takie pozwolenie.
W latach 1982 -1988 raz w tygodniu jeździł małym fiatem na giełdę kwiatową przy ulicy Łopuszańskiej w Warszawie. Autko było małe, ale pojemne.
-Gdybym chciał swego "malucha" całkowicie wypełnić kwiatami, to by pieniędzy mi zabrakło -mówi.
Piwiarnia „Mieszko”
Kolejnym etapem jego zawodowej aktywności Leszka Sułka była Piwiarnia „Mieszko” przy ulicy Młyńskiej.
-Początkowo był to niewielki lokal, w którym sprzedawałem piwo –wspomina. Kiedy dostałem dwa kolejne pomieszczenia lokal zaczął się rozwijać. Byłem w tym czasie na wyjeździe w Niemczech, zobaczyłem kawałek Europy. Wiele rzeczy udało mi się podpatrzeć, a potem przenieść na rodzimy grunt. Zbierałem rozmaite gadżety oraz starocie, część z nich posłużyła mi do umeblowania piwiarni.
Leszek Sułek postawił na mnogość gatunków piwa w swoim lokalu. Przez pewien czas reklamował się mówiąc, że jeśli jakiś klient, który odwiedzi jego piwiarnię, zastanie w ofercie mniej niż trzydzieści gatunków piwa, to otrzyma piwo gratis. I rzeczywiście, stale było u niego około pięćdziesięciu gatunków rozmaitych piw, a najwięcej, np. na Sylwestra w 1993 roku, kiedy to w ofercie piwiarni można było naliczyć około stu gatunków.
Piwiarnia działała z przerwami, ostatecznie została zamknięta w 2000 roku.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Leszek Sułek miał trochę większe ambicje, niż tylko sprzedawanie piwa. Brał udział w działalności Klubu Małego Biznesu, który powstał z jego inicjatywy na początku lat 90. i którego był prezesem.
-Na spotkaniach Klubu Małego Biznesu regularnie bywali także wielcy lokalnego środowiska, w tym prezydent miasta, komendant policji, dyrektorzy banków, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy, ówcześni parlamentarzyści, przedstawiciele biznesu – relacjonuje. W tamtym czasie wszyscy uczyliśmy się kapitalizmu, a pewne sprawy – dziś oczywiste i stosowane – wówczas dopiero się klarowały.
Na spotkaniu z Leszkiem Millerem, ministrem pracy i polityki socjalnej, w Zakładowym Domu Kultury Huty Ostrowiec, Leszek Sułek zgłosił pomysł dotyczący staży dla młodych osób.
-Po skończeniu studiów absolwenci szkół i uczelni wyższych często szli na rok na zasiłek -mówi. Nic na tym nie zyskiwali, a tylko tracili, bo przez około rok pozostawali bez zatrudnienia. Zamiast wypłacania młodym ludziom zasiłków dla bezrobotnych zgłosiłem pomysł zasiłków stażowych. Mówiłem z głowy, nie czytałem z kartki, a mimo to minister zrozumiał, o co mi chodziło.
Zasiłki stażowe spełniły swe zadanie i dziś uważa się je za coś oczywistego. Pieniądze, które wcześniej były zwyczajnie marnowane, teraz pomagały uzyskać doświadczenie w zakładach pracy.
Ta tematyka okazała się mu bliska i do dziś pozostaje najstarszym wiekiem członkiem Powiatowej Rady Rynku Pracy.
Zła sława
Leszek Sułek zasłynął także z tzw. złej strony, po tym jak spróbował sprzeciwić się lokalnym układom.
-Nie otrzymałem kredytu w jednym z banków na kapitał obrotowy w czasie, gdy prowadziłem piwiarnię, a następnie swą frustrację niepotrzebnie wyładowałem na łamach jednej z ówczesnych gazet, a potem wdałem się w scysję z pracownikiem skarbówki -wspomina. W rezultacie miałem sporo kłopotów, byłem czterokrotnie zatrzymywany i swoje niepotrzebne uniesienia odpokutowałem. W latach 1996 -1997 był społecznym pracownikiem centrali Samoobrony w Warszawie, nieformalnie pełnił funkcję zastępcy Andrzeja Leppera. W tym czasie współorganizował stow. Jesteśmy w Europie, którego był wiceprzewodniczącym, a które skupiało rolników, przez których posesje planowano budowę gazociągu Jamal - Europa Zachodnia.
W tym czasie organizował drugie stow. Samoobrona Mieszkańców. Byl jego przewodniczącym i zaistniało ono w kilkunastu miastach w Polsce. Najmocniejsze struktury powstały w Radomiu, które przeszły do historii tego miasta jako Ci, którzy bronili innych współmieszkańców przed eksmisjami z powodu zaległości czynszowych.
Te trudne przeżycia spowodowały, że został zauważony przez wyborców. Pierwszy raz kandydował do Sejmu RP z Ruchu dla Rzeczpospolitej Jana Olszewskiego w 1993 roku. W 2001 roku do parlamentu kandydował z ramienia Samoobrony. - Niewiele brakowało, a zostałbym wtedy posłem. W 2002 roku zostałem radnym wojewódzkim. Co ważne, otrzymałem najlepszy wynik - 9.440 głosów - przypomina.
Jadłodajnia
Od 2001 roku Leszek Sułek prowadził stołówkę dla biednych i bezrobotnych. Wybrał na ten cel stojący pusto lokal w pobliżu Starego Zakładu Huty (pomieszczenia po restauracji "U Romana").
-Żywność zbieraliśmy na giełdzie w Sandomierzu – relacjonuje. Jeździłem własnym samochodem z przyczepą po różne produkty. Dostawaliśmy je też w ostrowieckim Banku Żywności. Przez siedem lat ludzie mogli zjeść u nas darmowy obiad.
Problemy zaczęły się wtedy, gdy musieli zwrócić lokal wynajmowany im nieodpłatnie przez jedną ze spółek. W tym czasie nie starczało już pieniędzy na tzw. koszty stałe, jak opłaty za wodę i prąd.
Poseł
W 2005 roku Leszek Sułek został posłem z ramienia Samoobrony RP. W tym czasie dla jednych był człowiekiem niewygodnym, dla innych nadzieją na poprawę losu biednych, a prywatnie osobą zadłużoną, po wielu przejściach. Mimo to zasiadł w ławach poselskich i współdecydował o najważniejszych sprawach Polski. Był jedynym posłem z województwa, który był członkiem wszystkich komisji społecznych: Komisja Polityki Społecznej, Komisja Rodziny i Praw Kobiet, Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Interesowała go tematy społeczne.
-Nie udało mi się całkowicie wyjść z długów, mimo że pensja poselska wydawała się niemała w porównaniu do moich wcześniejszych zarobków –mówi. Nie sposób było wyjść z tych długów, ponieważ komornicy, gdy tylko dowiedzieli się, że zostałem posłem, zajęli mi 60 proc. mojego wynagrodzenia na poczet mojego zadłużenia.
Mimo to Leszek Sułek spłacił swe zobowiązanie alimentacyjne. Jednorazowo wpłacił 20 tys. złotych dla spółdzielni mieszkaniowej, bo miał również sprawę o eksmisję z mieszkania.
-W końcu dzięki pomocy adwokata Samoobrony dostałem mieszkanie na osiedlu Słonecznym - wyznaje. Teraz moje nowe mieszkanie nie jest zadłużone, a ja dzięki dofinansowaniu na chorobę kręgosłupa , bo mam skierowanie na operację, po raz pierwszy w swoim życiu wreszcie dorobiłem się bezprogowego prysznica. Ot, taka mała, choć zarazem wielka dla mnie radość w moim trudnym życiu.
Dziwny proces
Leszek Sułek był na ustach wielu, miał też problemy z ogólnopolskimi mediami, które nie dawały mu żyć.
-Jedna z takich gazet opublikowała ksero mojego zeznania podatkowego i nawała mnie oszustem -mówi rozżalony. Sprawa trafiła do sądu i mimo upływu wielu lat, nadal nie ma ostatecznego wyroku. Uważam, że zostałem oszkalowany przez tę gazetę, a jak dotąd proces nawet się nie zaczął, choć trzy lata temu otrzymałem 15 tys. złotych od Temidy za przewlekłość postępowania.
Czy sprawa trafi na wokandę i czy były poseł ją wygra, czas pokaże.
Sprawa prądu
Będąc radnym wojewódzkim Leszek Sułek przeforsował pomysł, by miasto wsparło mieszkańców, którym z powodu zadłużenia odcięto prąd w mieszkaniach.
-Był to czas, kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, a tu ludziom odłączało się prąd – wspomina. Postulowałem, by miasto spłaciło zadłużenie tych osób, a powiat pokrył koszt ponownego przyłączenia do sieci. Została powołana do tego zadania komisja, której zostałem przewodniczącym. Każdy przypadek był rozpatrywany indywidualnie. W sumie w ten sposób pomoc otrzymały 172 rodziny, w tym ponad czterdzieści z małymi dziećmi. Odtąd dzieci nie dostawały już wsparcia na zakup świeczek, by odrabiać lekcje przy świetle, lecz te pieniądze szły na spłatę zadłużenia.
Przy okazji Leszek Sułek przyznaje się do błędu, który w tamtym czasie popełnił. Otóż był przeciwnikiem przedpłatowych liczników na prąd.
-Nie miałem racji, gdyż takie liczniki w mieszkaniu nie poniżają nikogo, lecz naprawdę zdają egzamin, dobrze służąc rodzinom mającym problemy finansowe -uważa. Liczniki przedpłatowe nie powiększają zadłużenia, ale umożliwiają korzystanie z prądu w sytuacji, gdy osoba zadłużona uzyska jakąś gotówkę.
Liczniki przedpłatowe uczą dobrych wyborów. Na przykład kupić alkohol czy może jednak zapłacić za prąd, który pozwoli skorzystać z dobrodziejstw cywilizacji, do których niezbędna jest właśnie energia elektryczna.
Budowlaniec
Po opuszczeniu ław poselskich Leszek Sułek prowadził przez trzy lata działalność gospodarczą w zakresie materiałów budowlanych.
-Firma budowlana nie dała mi spodziewanych kokosów -mówi. Trzy niezapłacone faktury rozłożyły firmę. W końcu przytrafiła się operacja na serce.
Dużo by o tym mówić, ale to są sprawy osobiste. Obecnie Leszek Sułek jest już emerytem.
-Nie byłem karierowiczem, żadnej kariery nie zrobiłem –podkreśla. Przez całe życie kręciła mnie działalność społeczna. Robiłem to nie dla siebie, ale dla ludzi podobnie jak ja zadłużonych i pokrzywdzonych przez system. Złośliwcy pomawiali mnie o to, że pokazywałem się zwykle tuż przed wyborami, a potem była cisza. Prawda była zupełnie inna – byłem związkowcem i to na liczne prośby ludzi podejmowałem interwencje.
Od siedmiu lat Leszek Sułek nie ma już długów.
Mój Ostrowiec
Leszek Sułek zaczynał w Radomiu, gdzie chodził do szkoły i studiował, uprawiał kolarstwo torowe. W tym mieście jego rodzice mieli na własność część kamienicy. Jednak po przeprowadzce do Ostrowca Świętokrzyskiego coraz bardziej stawał się ostrowczaninem.
-Ostrowiec jest bliższy memu sercu niż Radom – twierdzi Leszek Sułek. Mam wiele związków z Radomiem i okolicą, ale żyję i działam w mieście nad Kamienną. Kiedyś planowałem wyjazd do wujka do Australii, ale to on przyjechał do Polski po czterdziestu trzech latach i to ja jego w 1980 roku woziłem go maluchem po kraju, a nie on mnie po Australii.
Po otrzymaniu wpłaty z zagranicy kupił nowego nissana sunny, a po sprzedaży auta nabył posesję pod Radomiem. Zaczął nawet budowę domu na tej posesji, jednak po tym jak wpadł w kłopoty finansowe, hektarową działkę z rozpoczętą inwestycją sprzedał.
-Mimo tylu doświadczeń jestem życiowym optymistą, chociaż mój syn i wnuczek wyjechali za pracą z Polski – mówi. Mam jednak czyste sumienie i poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Bo nikt mi nie może zarzucić, że jako poseł, radny czy działacz związkowy, ustawiłem siebie i swoją rodzinę, a ludzkie sprawy zaniedbałem.
Leszek Sułek w życiu doświadczył, czym jest brak pieniędzy, doznał wielu kłopotów z tego powodu, ale dzięki rodzinie, w tym bratu, który jest profesorem nauk medycznych i starszym siostrom z Radomia, przeżył te wszystkie nawałnice i burze. Obecnie jest emerytem i pełnomocnikiem wojewódzkim partii Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz