„Pod filarami”

Po ostatnim naszym tekście o „Wąskiej Uliczce” otrzymaliśmy mnóstwo sentymentalnych e-maili i telefonów zarówno z samego Ostrowca, a także z kraju i zagranicy, gdzie rozsiani są ostrowczanie. Za wszystkie dziękujemy. Wiemy już, że staną się one inspiracją do kolejnego za jakiś czas tekstu o tym magicznym miejscu w naszym mieście. Dziś chcemy zabrać czytelników do obiektu położonego niedaleko od „Wąskiej Uliczki”, ale nie mniej wyróżniającego się architekturą, a który nierozerwalnie łączy się z Ostrowcem Świętokrzyskim i w którym każdy ostrowczanin był w nim przynajmniej raz w życiu.

Pisząc o „Pod filarami” przypomniałem sobie, jak kilka ładnych lat temu Adam Majewski, który niegdyś pracował w PSS „Społem”, opowiadał o tym, że pewnego razu wysłano go z ekipą do doskonale znanego wszystkim ostrowczanom – sklepu „Pod filarami”. W niewyjaśnionych okolicznościach samochód strącił jeden z filarów i niezbędne okazały się w tym miejscu prace budowlane. Przy załadunku gruzu na samochód znalazł butelkę z dziwną zawartością.

W butelce był, spisany odręcznie na pergaminie, jakiś dokument. Z wielkim zdziwieniem czytał:

„W Imię Boga Wszechmogącego! W czasie, kiedy na całym świecie wrzała wielka zawierucha wojenna, kiedy Naród Polski przenosił najkrwawszą niewolę niemiecką, powstała niniejsza budowla dzięki niezmordowanej i uciążliwej pracy obywatela miasta Ostrowca Franciszka Kostuchy. Plac został wykupiony z rąk żydowskich. Część placu zabudowano, a reszta została dobrowolnie przez Franciszka Kostuchę przekazana miastu.  Wzniesiony budynek ma służyć rozwojowi handlu, utrzymanego w rękach polskich…”

Pod dokumentem widniał podpis Franciszka Kostuchy, mistrza starszego cechu wędliniarskiego i prezesa zjednoczonych cechów. Dokument sygnowano datą 14 czerwca 1944 r. nigdy nie ujawnił skrzętnie przechowywanego rękopisu. Tymczasem okazuje się, że historia tak charakterystycznego obiektu, zwanego w Ostrowcu od dziesiątków lat „Pod filarami” jest równie długa i ciekawa, jak historia rodziny Kostuchów. Przed wojną interes szedł panu Franciszkowi doskonale. Był  zamożnym i poważanym kupcem, przewodniczącym przedwojennego stowarzyszenia masarzy Cechu Rzemieślniczego.  Kupił na terenie miasta kilka działek i posesji. Do niego należał pierwszy za mostem budynek przy ulicy Sandomierskiej. Miał też nieruchomości przy obecnej Rawszczyźnie, w miejscu, gdzie dziś znajduje się galeria. W okresie wiosenno –letnim państwo Kostuchowie często wybierali się bryczką do miejscowości Kobiałki w gminie Pawłów, gdzie mieli młyn i sporo ziemi. W okresie wojny była to przystań dla partyzantów. Czuli się tam bezpiecznie, ponieważ miejsce to znajdowało się na podmokłym terenie i przez większą część roku można tam było dojechać tylko na koniu.

Franciszek Kostucha miał dwie córki i dwóch synów. Córki wyjechały z Ostrowca Świętokrzyskiego, synowie pozostali i dość wcześnie zmarli. Mieszkanie przy ul. Młyńskiej odziedziczyła jedna z córek. Co ciekawe, Franciszek Kostucha był szwagrem Stanisława Jeżewskiego, działacza społecznego, krajoznawczego i kulturalnego, wieloletniego członka i prezes Oddziału Świętokrzyskiego  PTTK w Ostrowcu, a także uczestnika wojny polsko –bolszewickiej i kampanii wrześniowej, a w czasie okupacji niemieckiej działacza konspiracyjnego Armii Krajowej o pseudonimach „Cis” i „Grabowy”, prowadzącego tajne komplety w czasie II wojny światowej i szefującego referatem prasy i propagandy obwodu opatowskiego.

W zapiskach historycznych wyszperaliśmy, że przed wojną Franciszek Kostucha czynnie włączył się w pomoc przy rozbudowie kościoła św. Michała. Był członkiem Komitetu Budowy Kościoła, o czym świadczy zachowana księga jego zebrań, obejmująca okres od 15 marca 1928 r. do 7 stycznia 1939 r. Do komitetu należały osoby wysoko postawione w naszym mieście, m.in. Tomasz Głowacki, Stanisław Saski, Adam Mrozowski, Wacław Pilitowski, Stefan Siemiątkowski, Jan Pietrzykowski, Ignacy Leszczyński, Czesław Słupczyński, Teofil Reszczyk, Antoni Gomuła, Jan Morawiecki, Mieczysław Iwaszkiewicz, Zygmunt Filus, Maciej Krzos, Waleria Makarewicz, Zofia Mrozowska, Stanisław Michoński, Michał Sokół. Z komitetem współpracowali inżynier Tadeusz Rekwirowicz i Maciej Turno.

Prace związane z budową” Pod filarami” rozpoczęły się – jak już wiemy po treści rękopisu – w 1944 r. Franciszek Kostucha, który był  dostojnym i cieszący się szacunkiem ostrowczaninem nigdy, nawet w rodzinnych rozmowach, o tym rękopisie nie wspominał. Wiemy o tym z przekazów choćby Ewy Buchmiet i Andrzeja Kostuchy na forum Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Ostrowieckiej, wnuczków pana Franciszka.

Natomiast treść rękopisu jest szczególna, bo wskazuje na szacunek, jakim cieszył się Franciszek Kostucha, jako obywatel miasta i na sam charakter obiektu,  który miał służyć rozwojowi handlu w Ostrowcu Świętokrzyskim. Franciszek Kostucha wychodzi także na patriotę, który nabył obiekt z rąk żydowskich.

Pan Franciszek mieszkał na rogu ulicy  Młyńskiej. Cała rodzina pamięta, jak chodzili do niego na niedzielne obiady, wspominają ten stół ze srebrną zastawą, przy którym spotykała się cała rodzina. Na imieninach pan Franciszek gościł co roku trzech, czterech księży. Najmłodszy w rodzinie często biegł do ciastkarni pana Bryla.

Tak, tak, to pan Bryl tuż po wojnie wydzierżawił od Franciszka Kostuchy ten lokal pod kawiarnię. Najstarsi ostrowczanie zapewne pamiętają, że tuż przed byłym Domem Towarowym Jubilat, po drugiej  stronie parkingu na Alei 3 Maja, gdzie przez lata znajdowała się siedziba PKO, a teraz szereg sklepów, była wytwórnia ciast i lodów, zaś sam lokal kawiarni mieścił się właśnie „Pod filarami”. Było to znakomite miejsce pod tego typu lokal.

Kawiarnia cieszyła się ogromną popularnością. Można było w niej usiąść przy ciastku, pączkach, herbacie, kawie i lodach. W niedzielę, po Mszy świętej w kościele Św. Michała, zbierała się tam ostrowiecka elita. Ludzie przychodzili na słodkości, a później całymi rodzinami spacerowali aleją kasztanową, jak ją kiedyś nazywano. Kawiarnia czynna była „Pod filarami” przez kilka lat. Niestety, w latach pięćdziesiątych, magistrat ciągle zwiększał domiar podatkowy. Sfera prywatnego handlu i rzemiosła była na przysłowiowym cenzurowanym. Brylowie nie mogli wyjść na swoje i zrezygnowali z prowadzenia kawiarni. Lokal przeszedł najprawdopodobniej w ręce PSS.

Czy „Pod filarami” jest korytarz, który łączył się niegdyś z masarnią Franciszka Kostuchy, a który przykrywają przykościelne schody? Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku nasza gazeta odnotowała, że jeden z samochodów ciężarowych, który podjechał pod sklep, spowodował osunięcie się płyt chodnikowych. Wtedy podjęto decyzję, by zasypać korytarz, a drzwi  masarni zamurować. Potwierdza to wspomniany już Adam Majewski, który – jak wspomnieliśmy – był wtedy pracownikiem PSS „Społem”. Do dziś krążą jednak przypuszczenia, że pod całą skarpą u zbiegu ulic Młyńskiej i Kościelnej mogą znajdować się podziemia z przejściami łączącymi się nawet z piwnicami kościoła św. Michała. Tak, czy siak masarnia Franciszka Kostuchy upadła. W dobie komunizmu nie wspierano prywatnych przedsiębiorców. Do masarni trafiało zbyt mało świń i produkcja wędlin stała się po prostu nieopłacalna. W takich okolicznościach bodajże w 1956 r. budynek „Pod filarami” przejął od Franciszka Kostuchy PSS „Społem”. Później mieściły się w nim różnej branży sklepy.

Pamiętam, jak „Pod filarami” w słynnym sklepie sportowym „Polsportu” mama kupiła mi w latach siedemdziesiątych rakietę do tenisa ziemnego marki „Nefryt”. Później właścicielem stał się Adam Lula, który urządził w nim salon fotograficzny „Ideal” i choćby po zdjęcie paszportowe lub dowodowe zajrzał tam każdy ostrowczanin.

„Pod filarami” przeszedł do historii jeszcze z innego powodu. Otóż, w Ostrowcu Świętokrzyskim pod koniec lat 40. był kręcony jeden z pierwszych powojennych filmów „Pierwsze dni’ w reżyserii ostrowczanina, Jana Rybkowskiego. Na filmie mogliśmy dostrzec fronton budynku, tłum ludzi stojących na chodniku przez budynkiem i kilka osób w drzwiach wejściowych…

„Pod filarami” to obiekt charakterystyczny i historyczny w naszym mieście. W latach siedemdziesiątych stale ukazywał się na pocztówkach z Ostrowca. Usytuowany pod skarpą kościoła św. Michała jedyny w swym rodzaju od lat jest wizytówką naszego grodu nad Kamienną.

fot. Dobrosław Kostkowski i Stanisław Dulny

Print Friendly, PDF & Email

2 thoughts on “ „Pod filarami”

  • 16/05/2023 at 09:23
    Permalink

    Ja znowóż pamiętam jak na początku lat 80 ojciec kupił mi dysk sportowy. Mieszkaliśmy na alei mniej więcej na wysokości Statoila. Tam rzucałem w ogrodzie tym dyskiem. Do dziś pamiętam wielka czereśnie, na której przesiadywałem, drogę do szkoły 11 koło fotografa pod wiaduktem, trochę dalej był sklep przed kładką. Chyba budynek jeszcze stoi. Ach, terajuz 50 lat na karku, siedzi człowiek zagranicą. Pozdrawiam.

    Reply
  • 19/12/2023 at 16:27
    Permalink

    Piekne drzewa, ladna zielen, rowniutka kostka, brak schodow na ktorych mozna sie zabic, ludzie na ulicach – to wszystko co zostalo nam odebrane przez niekonczace sie remonty, ulepszenia, usprawnienia przeprowadzane a jakze dla naszego dobra 🙂 🙂

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *