Udręka ludzi i zwierząt na ulicy Wrzosowej

Jeszcze do niedawna mieszkańcy ulicy Wrzosowej na osiedlu Gutwin przeżywali koszmar. Dziś mogą w miarę spać spokojnie. To efekt podjętych przez nas działań, które trwały kilka tygodni, od momentu otrzymania przez nas rozpaczliwego listu od ludzi mieszkających obok posesji, na której urządzono przytulisko dla psów.

Odwiedziliśmy zarówno wskazane samo miejsce, jak i mieszkańców ulicy. Jak się okazało, sprawa ciągnie się od ponad roku. Mieszkańcy wystosowali pismo z podpisami ponad 50 osób do władz samorządowych. Po tym czasie sytuacja nieco się poprawiła. Jednak na chwilę.

-Jest to, jak widać, opuszczona posesja z pustostanem. Nikt tu nie mieszka. Właściciel nie przychodzi, wynajął to komuś, kto urządził sobie schronisko dla psów. Zwierzęta są przywożone, zabierane. Cały czas jest ruch w interesie. Nikt tego tak naprawdę nie nadzoruje. Obecnie jest 10 psów, a zdarzało się, że było nawet kilkanaście. Nic nie mam przeciwko psom, bo sam kiedyś miałem dwa, lecz proszę sobie wyobrazić ujadanie tylu zwierząt przez dzień i noc. Mieszkam po sąsiedzku w odległości 10 metrów i nie mogę normalnie żyć. Część psów na noc zamykanych jest w tym domu. Codziennie, także w weekendy, o szóstej rano przychodzi człowiek, który te psy wypuszcza. Jest wtedy jeden, wielki jazgot. Prosiliśmy tego człowieka, aby chociaż w niedzielę robił to później, by można było odpocząć. Ale powiedział, że ma za to płacone. Tak więc mamy codziennie pobudkę o godz. 6 rano, czy to nam się podoba czy nie. Jesteśmy już u skraju wytrzymałości. Nie można otworzyć okien, posiedzieć na tarasie, bo od ciągłego ujadania głowa pęka. Nie wiemy, gdzie szukać pomocy w tej sprawie. Kto pozwolił na prowadzenie takiej działalności w środku osiedla domów jednorodzinnych – mówił mieszkaniec.

Sprawą zainteresowaliśmy Urząd Miasta, Straż Miejską oraz samorządowców – radnych Roberta Rogalę, przewodniczącego Rady Osiedla „Gutwin” i Agnieszkę Rogalińską, którzy udali się z nami do mieszkańców i zapewnili o wsparciu w rozwiązaniu problemu na ulicy Wrzosowej. Kiedy odwiedziliśmy wskazaną posesję biegało na niej 10 psów, różnej wielkości i w różnym wieku. Niewielka posesja wraz z budynkiem jest zaniedbana i zagracona wrakami samochodów, co nie pozwala na swobodne poruszanie się tylu zwierząt. Na działce był nieporządek, psy biegały po własnych odchodach, a nie trudno sobie wyobrazić, jak to wyglądało przy 30 stopniowej aurze. Człowiek zajmujący się zwierzętami zapewniał nas, że mają wodę i karmę oraz wymagane szczepienia i opiekę weterynaryjną. Tymczasem patrząc na zwierzęta trudno było potwierdzić, że są właściwie zadbane. Podobne wątpliwości mieli pytani przez nas mieszkańcy.

-Jak człowiek jest trzeźwy, to te psy są w miarę spokojne. Natomiast rano, jak je wypuszcza, psy atakują się nawzajem, szczekają, a że jest ich aż tyle, to szczekają psy na całej ulicy, bo prawie każdy ma tu przynajmniej jednego psa. Zdarzało się, że na tej posesji odbywały się libacje alkoholowe, jak ktoś nie zamknął furtki, psy wybiegały na ulicę. Kiedyś nawet wbiegły mi do domu, strasząc dzieci. Posesja jest zarośnięta więc niewiele widać, ale nie odnoszę wrażenia, aby te psy miały właściwą opiekę – mówiła kolejna mieszkanka.

-Tu trafiają psy z różnych stron. Są to najczęściej porzucone zwierzęta. Tak naprawdę nie wiadomo, skąd są te psy i co się z nimi dalej dzieje. Rozmawiałam z tym człowiekiem, który niby ich pilnuje, więc mówi, że stąd idą do adopcji. Szkoda tych zwierząt. Sama mam psy i wiem ile wymagają pracy i odpowiedzialności. Rozumiem też, że ktoś chce im pomóc. Jednak przy tak niewielkiej odległości od innych domów, to nie najlepiej trafione miejsce na przytulisko. My też chcemy normalnie żyć– dodaje kolejna mieszkanka Wrzosowej.

Dzięki zaangażowaniu radnych i instytucji miejskich sprawa nabrała tempa. Osoby zajmujące się zwierzętami zapewniły, że poszukają dla nich domów i zakończą działalność pomocową na tej posesji, gdyż nie chcą wchodzić w konflikt ze społecznością lokalną. Obecnie znajduje się tam trzy psy, które czekają na inny dom. Opiekę nad nimi sprawuje już inny człowiek.

Dzielnicowy Straży Miejskiej, Mariusz Skrucha, podczas interwencji potwierdził, że psy mają aktualne szczepienia oraz paszporty.

Dagmara Kacuga, koordynująca w Urzędzie Miasta sprawy bezdomnych zwierząt, potwierdziła zapewnienie o zamknięciu istniejącego przytuliska.

Mieszkańcy Wrzosowej odetchnęli z ulgą. Nie oznacza to jednak, że problem bezdomności zwierząt został rozwiązany. Te psy trafiły na ul. Wrzosową tylko dlatego, że ktoś je porzucił. A warto dodać, że właściciele zwierząt zobowiązani są przepisami prawa do zapewniania im opieki. Prawo nie reguluje jaka liczba zwierząt może znajdować się na posesji. Tak samo, jak nie zabrania szczekania psom. Wszystko jest do przyjęcia, lecz w granicach rozsądku. Trudno dziwić się sprzeciwom mieszkańców wobec psiego przytuliska, które choć z pewnością zorganizowane w dobrej intencji, uniemożliwiało im normalne życie.

Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *