Piłkarze KSZO wysoko wygrali w Sandomierzu. Po dwa trafienia zaliczyli Kostiantyn Czernii i Kamil Bełczowski
III liga piłkarska. Grupa IV. *Wisła Sandomierz-KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski 0:4 (0:2).
0:1 – Konstiantyn Czernii, 13 min.
0:2 – Kamil Bełczowski, 19 min.
0:3 – Kamil Bełczowski, 61 min.
0:4 – Konstiantyn Czernii, 90 min.
Wisła: Ciołek – Janik, Krajewski (86.Bruzda), Sudy, Partyka, Kałaska, Persak (86.Peda), Kuzior (65.Sprawka), Cichoń (65.Stępień), Troyanovskyi (78.Wódz), Sołodovnicov. Trener: Jarosław Pacholarz.
KSZO: Burek – Sylwestrzak, Mężyk, Camargo, Cukrowski (75.Zdyb) – Burzyński, Nawrot (64.Lipka), Brągiel (64.Maydenevych) – Bełczowski (75.Pawlik), Czernii, Dziubiński (86.Persona). Trener: Rafał Wójcik.
Żółte kartki: Kuzior, Sprawka) – Lipka, Pawlik.
Sędziował: Bartosz Pałetko (Kraków Krowodrza).
Piłkarze KSZO zagrali w innym składzie, niż z ŁKS Łagów. Do drużyny powrócił Dariusz Brągiel, a na na ławce rezerwowych zasiadł nowy gracz naszego klubu, Ukrainiec Oleksiy Maydenevych, obrońca, były zawodnik Arsenalu i Obołoniu Kijów. Musimy podkreślić, że trener Rafał Wójcik, jak wynika z analizy składu – postawił w tym spotkaniu na ofensywę.
KSZO zaatakował od pierwszych minut, a w 7 min. po dośrodkowaniu Jakuba Cukrowskiego przed szansą stanął Michał Nawrot. W końcu, w 12 min. piłkę w pole karne wstrzelił Matheus Camargo, a Kostiantyn Czernii strzalejąc „na raty” pokonał bramkarza Wisły. W 19 min. było już 0:2, bo znów długą piłkę z naszego przedpola zebrał Adrian Dziubiński i zgrał do Kamila Bełczowskiego, po strzale którego Ciołek po raz drugi musiał wyciagać piłkę z siatki.
KSZO grał spokojnie i by prowadzić nie musiał nawet forsować tempa. W 30 min., po akcji Dariusza Brągiela, o mały włos nie padł gol samobójczy. Wisła, owszem, starała się przedostać pod nasze pole karne, ale pomarańczowo- czarni nie popełniali błędów. Na dodatek w 35 i 45 min. Czernii dwukrotnie był bliski podwyższenia rezultatu. Groźne też były strzały z dystansu Fabiana Burzyńskiego i Radosława Sylwestrzaka. Ta część gry toczyła się więc wyraźnie pod dyktando naszych piłkarzy.
W II połowie spodziewaliśmy się, że Wisła będzie zmuszona śmielej zaatakować, a nasz zespół będzie szukał szans w kontratakach. Tymczasem to my mieliśmy więcej z gry.
W 53 min. idealnej okazji nie wykorzystał Michał Nawrot, który po podaniu Fabiana Burzyńskiego nie opanował piłki będąc poza kontrolą sandomierskich obrońców zaledwie kilka metrów przed bramką.
W 61 min. KSZO trafił na 0:3. Kamil Bełczowski otrzymał podanie z głębi pola, wymanewrował defensorów Wisły i wpakował piłkę do siatki. Nasz napastnik skrywał jednak radość, bo przecież kilka sezonów spędził w zaprzyjaźnionej z KSZO Wiśle.
W ostatnich minutach KSZO wyraźnie pilnował wyniku, a gospodarze nijak nie potrafili nawet wypracować sobie pozycji strzeleckiej. Nic dziwnego, że oglądaliśmy w tej fazie meczu dość chaotyczną grę. W jednej z ostatnich akcji meczu Czernii otrzymał piłkę na dobieg, wyprzedził obrońców, oszukał bramkarza i styrzałek do pustej bramki ustalił wynik meczu.
Z dość pewnego zwycięstwa KSZO nie radzilibyśmy wyciagać daleko idących wniosków. Wisła prezentuje bowiem na dziś dość mierny poziom i nieprzypadkowo świeci czerwoną latarnią. Dlatego dużo bardziej będziemy się cieszyć za tydzień z wygranej z groźnym w tym sezonie Podlasiem Biała Podlaska.